Project Eden
Przed dziesięcioma minutami odwiedziły mnie cztery nieznane mi osoby, a dokładnie kobieta, dwóch mężczyzn i ...lodówka na szczudłach. Weszli, rozgościli się jak gdyby nigdy nic, po czym jeden z nich rzekł: „Napiszesz zapowiedź Project Eden. Jeśli będziesz ów produkt wystarczająco wychwalał, nie poprosimy Ambera (tu spojrzał na lodówę), aby powtórzył ci to jasno i wyraźnie. Rozumiesz?” Zrozumiałem.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Project Eden
Big Mac
Przed dziesięcioma minutami odwiedziły mnie cztery nieznane mi osoby, a dokładnie kobieta, dwóch mężczyzn i ...lodówka na szczudłach. Weszli, rozgościli się jak gdyby nigdy nic, po czym jeden z nich rzekł: „Napiszesz zapowiedź Project Eden. Jeśli będziesz ów produkt wystarczająco wychwalał, nie poprosimy Ambera (tu spojrzał na lodówę), aby powtórzył ci to jasno i wyraźnie. Rozumiesz?” Zrozumiałem.
Project Eden to gra, nad którą w pocie czoła pracują od ponad trzech lat ci sami ludzie, którzy wydali na świat najwspanialszą kobietę w historii komputerowej rozrywki, świętej pamięci Larę Croft. Twórcy serii Tomb Raider, chcąc wprowadzić kolejne klasyczne postaci do życia graczy, całe dnie i noce spędzają nad nową superprodukcją o tajemniczym tytule Project Eden, która już dziś budzi równie wiele nadziei, co obaw. Fabuła gry jest raczej prosta. Ukazuje nasze przyszłe życie jako coś, delikatnie mówiąc, niedobrego. Największym problemem Matki Ziemi jest to, iż, za sprawą wyżu demograficznego, prawdopodobnie w Japonii, nie mieści już ona wszystkich ludzi. Dochodzi do sytuacji, w których ludzie mają więcej potomstwa niż lat, a ich mieszkania stają się dla nich za ciasne. Jednak nie ta przerażająca wizja jest głównym wątkiem fabularnym gry, lecz coś bardziej przyziemnego, prostego, trochę w stylu Z Archiwum X. Otóż w jednym z najważniejszych zakładów produkujących żywność nastąpiła awaria. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ostatni mechanicy, których tam wysłano, nie wrócili... W tym właśnie momencie kontrolę nad przeklętą fabryką przejmują członkowie organizacji Urban Protection Agency, czyli nasi wspaniali Czterej Pancerni 2050. Project Eden, podobnie jak wszystkie wydawane ostatnio gry, nie będzie dawała się tak łatwo zaszufladkować gatunkowo. Taka moda. Akcję obserwować będziemy tak samo, jak we wspomnianym już Tomb Raider, czyli zza pleców naszej postaci. Nie znaczy to jednak, że będziemy cały czas grzać z „klamek”. Czasem trzeba będzie rozwiązać jakąś zagadkę albo, wykorzystując unikalne cechy każdego z herosów, kombinować, jak przekroczyć most, kiedy nie ma mostu.
Drużyna A
Nasi podopieczni w bardzo widoczny sposób charakteryzowani są na bohaterów popularnego niegdyś serialu Drużyna A. Członkowie obu drużyn pasują do siebie jak komórka do dresiarza, czyli idealnie. Odpowiednikiem przywódcy Drużyny A będzie w Project Eden niejaki Carter, charyzmatyczny kapitan, mający wiele znajomości i kontaktów. Jego zadaniem będzie komunikowanie się z „grubymi rybami”. To od nich dostaje kolejne zlecenia, oni też pomagają mu uzupełniać braki zbrojeniowe. Carter łączyć ma w sobie cechy wszystkich pozostałych uczestników przygody, jest więc postacią uniwersalną: dobrze strzela, zna się na komputerach (to nie znaczy, że umie instalować gry) i wymyśla plan działania dla kompanów. Drugim członkiem Urban Protection Agency będzie Andre, inżynier mechanik, Złota Rączka, „Makgajwer”. Dzięki zdolnościom manualnym (nie chodzi bynajmniej o robienie na drutach) z dwóch słomek i zapałki sporządzi Railguna lub, jeśli będzie miał do dyspozycji całe pudełko zapałek, czołg z ciężkim opancerzeniem. Trzecim „wybranym” będzie reprezentantka płci pięknej, Minoko. Ta skośnooka panienka jest najlepszym hakerem w całej galaktyce: Mitnicka rozkodowałaby w pięć sekund. Ponoć nawet Windows jej się nie wiesza... Ostatnim członkiem brygady będzie wspomniana już wcześniej „lodówa”, wielki jak pięcioletni bizon i głupi jak trzy kilo gwoździ bez łepków Amber. Będzie miał jedną (no, może dwie) zasadniczą zaletę: wejdzie w ogień, w próżnię, w ścianę, pod pociąg, do piekła i z powrotem i nawet się mu baterie nie wyczerpią. Gdzie Carter nie może, tam Ambera pośle...Jak widać czarno na żółtym, każda z postaci będzie na swój sposób wyjątkowa i bezcenna. Doprowadzi to do tego, że aby rozwiązać daną zagadkę, będziemy musieli, tak jak w Commandosie, wykorzystać odpowiednią postać do odpowiedniej czynności. Jednak w Project Eden nie będzie to tak jednoznacznie określone. Rozwiązań jednego problemu możemy znaleźć kilka, czasem nawet cztery - po jednym na postać. Wyobraźcie sobie zamknięte drzwi. Macie cztery różne wyjścia, każde przynoszące inne skutki. Carter poprosi „znajomych” o przekupienie strażników, a Andre pomajstruje chwilę w kablach, coś wykręci, coś zlutuje - droga wolna. Minoko dostanie się do głównego komputera i otworzy drzwi jednym przyciskiem, podczas gdy Amber walnie z dyni i po przeszkodzie. Taka wolność wyboru na pewno spodoba się graczom. Pamiętać należy, że często zagadki będą znacznie trudniejsze, a możliwych rozwiązań będzie czasem odpowiednio mniej. Będzie kombinowanie, oj będzie...
Będzie Hit
Nie wspomniałem jeszcze o grafice, ale, jak zapewniają twórcy, nie będzie ona najważniejszym składnikiem Project Eden. Dla Core Design najważniejsze są klimat, grywalność, utożsamienie się gracza z bohaterami i jego poczucie więzi emocjonalnej z grą. Nie można jednak powiedzieć, że oprawa wizualna będzie stała na niskim poziomie, o nie! To właśnie prace nad tym elementem gry w tak niemiłosierny sposób opóźniają datę premiery. Jest jednak na co czekać, zważywszy choćby na fakt, że program ma pojawić się także na konsoli Playstation 2, a tam, jak wiadomo, grafika wgniata w fotel i nie pozwala się zeń wydostać. Szokować będą przede wszystkim rozległe lokacje, z daleka równie szczegółowe, jak i z bliska. Co ważne, silnik graficzny został stworzony od podstaw specjalnie na potrzeby gry. Wysokie na setki metrów nowoczesne budynki, ogromne fabryki i zakłady, z drugiej strony - małe pokoje, slumsy, podwórka. Taka różnorodność otoczenia wymagała nowego engine`u graficznego. I bardzo dobrze. Żywy dowód na to, że można zrobić stworzyć udane dzieło bez silnika Quake`a 3. Na koniec mogę napisać tylko jedno; zapamiętajcie ten tytuł, bo niedługo będzie o nim bardzo głośno. Pewnie zastanawiacie się, co to znaczy „niedługo”? Data premiery przekładana jest od zamierzchłych czasów, jednak Eidos zapewnia, że wersja na nasze kochane „szaraczki” ukaże się już pod koniec wakacji. Biorąc poprawkę na to, co mówią Wielcy Wydawcy i uwzględniając np. historię Heart of Darkness lub Diablo 2, stawiam na Nowy Rok. Tylko który? Na temat wymagań sprzętowych nie można jeszcze nic pewnego napisać, ale myślę, że bez P400 ze 128MB i TnT2 nie będzie można zobaczyć nic nadzwyczajnego. Zbierajcie kasę, modernizujcie sprzęt. Nadchodzi Wielka Gra. Przed chwilą wszyscy moi goście przeczytali uważnie powyższy tekst. Byli zadowoleni. Podobało się nawet „lodówie”, najwyraźniej nie zorientował się, że wypowiedziałem się na temat jego możliwości intelektualnych. Przeszło, ale powiedzieli, że wrócą. Tym razem do nas wszystkich.