Predator Helios 300. Gamingowy mocarz, który nie boi się żadnej gry
W normalnych warunkach trochę niezręcznie pisać jest o elektronice z czułością. W warunkach pandemicznych laptop od Acera został oficjalnym członkiem rodziny. I sprawdził się i jako maszyna do grania, i jako w miarę mobilny sprzęt do filmów.
Acer Predator to gamingowa seria desktopów i laptopów, a ta druga dzieli się na trzy serie - budżetowe Nitro oraz Helios i Triton, posiadające konfiguracje od mocnej średniej półki, po te topowe z kartami graficznymi GeForce RTX 2080 na pokładzie. Na targach CES 2021 Acer zaprezentował także odświeżone modele z kartami linii RTX 30, w tym z pożądanym 3080. Na dostępność tych ostatnich przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Ale kiedy szczęśliwcy pokazują w sieci wykręcone w kosmos konfiguracje napchanych modami gier i wydawać się może, że świat poza 30-stkami nie istnieje, ja funkcjonuję w rzeczywistości napędzanej przez procesor i7-10750H, 16 GB RAM-u, terabajtowy dysk SSD i kartę RTX 2060 z 6 GB pamięci. I nawet gdy wyszedł wymagający "Cyberpunk 2077", czułem się cały czas po królewsku. Nie odpaliłem gry, przy której poczułbym, że komfort spada i koniecznie przydałoby się coś lepszego.
Zacznijmy jednak od tego, jak ten sprzęt wygląda i jak się go użytkuje.
Ładnie, wygodnie i głośno
Predator Helios 300 jest wyraźnie cięższy i odrobinę grubszy od cieniutkich i lekkich Razer Blade'ów. Równe 2,7 kg sprawia, że nie przeniesiemy go jedną ręką, gdy kończymy wieczorny seans na kanapie albo musimy wynieść się do drugiego pokoju z ładowarką i myszką.
Ale na start plusuje swoim designem. Chociaż Predator to marka przeznaczona stricte dla graczy, Helios 300 nie bije po oczach tandetnymi dla mnie skojarzeniami, a konstrukcja i detale nie starają się przypominać robota czy sportowego auta z lat 90. Kojarzące się z Transformersami święcące logo na wierzchu to jedyny taki akcent, a obudowa i brzegi są wykonane z klasą. Elegancki, ciemny kolor, jakby metaliczna pokrywa, a po otwarciu srebrny, metalowy pasek na brzegu i wokół touchpada. Pozostaje tylko kwestia palcowania - tak, ślady po opuszkach są raczej wyraźne.
Oświetlenie RBG? Jeśli w moim modelu w ogóle jest, na pewno nie domyślnie. Podświetlana klawiatura? Oczywiście, bo to przydatne w nocy, ale ten aspekt też wykonano świetnie. Gdy podświetlenie jest włączone, delikatnie oświetlone są wszystkie klawisze, a bardzo wyraźną obwódką tylko kilka - WSAD, kursory i funkcyjny klawisz Predator, włączający centrum zarządzania. Oczywiście wszystko można zgasić do zera.
Gamingowe lapki mają najczęściej mocniej w górę przesuniętą klawiaturę. Nie inaczej jest tutaj, więc korzystając z Heliosa 300 do pisania, trzeba się chwilę przyzwyczaić do mniej do mniej typowego oparcia rąk. Po czasie jest znacznie lepiej, choć też średnio sobie wyobrażam, aby siedzieć kilka godzin i stukać w literki.
A co z baterią? To laptop gamingowy, więc cudów nie ma - ale i tak jest znacznie lepiej, niż podejrzewałem. Bateria przy pełnym naładowaniu jest w stanie bez problemu wytrzymać dwugodzinny film na Netfliksie przy jasnym ekranie - co uznaję za pewien wyczyn, bo w innych sprzętach tej klasy czasem nie dało się wytrwać pełnego seansu. Nie najgorzej jest też z grami. Mniej więcej godzina zabawy bez wtyczki jest możliwa. Fajnie - to przydatne, gdy lapek przestaje być tylko stanowiskiem do grania, a częścią domowego ekosystemu.
Wykonanie jest równie dobre co design - solidne, bez oznak słabości czy jakiegoś trzeszczenia materiału przy wciskaniu niektórych klawiszy. Jest za to inny mankament - Predator Helios 300 bywa głośny. Nie przeszkadza mi to w ogóle, gdy odpalam grę na Ultra i mam na uszach słuchawki. Ale kiedy bebechy zaczynają warczeć jak szalone podczas przeglądania sieci, coś jest nie tak. Czasami laptop przebudza się nawet wtedy, gdy odejdziemy od niego na chwilę i na ekranie nie ma nic poza Chromem. Nie dzieje się to, na szczęście, ani często, ani regularnie.
Na koniec tej części jeszcze obowiązkowy zestaw wejść i gniazd - HDMI, mini Display Port, USB-C (plusik!) oraz 3x USB 3.0.
Moc bez ustępstw
Dokładna specyfikacja mojego modelu Predatora Helios 300 to: procesor Intel Core i7-10750H (czyli jeszcze świeży układ z 2020 roku), karta graficzna Nvidia GeForce RTX 2060 6GB (GDDR6), 16 GB RAM-u (DDR4 2933MHz), łączone w systemie RAID dyski SSD 2x512GB. Ekran z kolei ma przekątną 17,3 cala.
Z takim sprzętem na pokładzie byłem w stanie odpalić... wszystko. I mówiąc odpalić, mam na myśli cieszenie się płynną rozgrywką w okolicach 60 lub więcej klatek na ustawieniach typu Very High lub Ultra. "Doom Eternal", "Assassin's Creed Odyssey", "Forza Horizon 4", "Outriders", "Ghostrunner", "GTA V" i w końcu "Cyberpunk 2077".
Z żadną grą nie miałem problemu. I w żadnej nie musiałem iść na ustępstwa, które by sprawiły, że czuję, iż coś tracę. Zdecydowana większość to po prostu Very High/Ultra i 60 klatek. Ale z pewnością najciekawsze będzie to, jak działa "Cyberpunk 2077". To w końcu wielka gra, z otwartym, złożonym światem - a te bywają killerami dla sprzętów, jeśli chcemy mieć każdy suwak wykręcony na maksa.
Dzięki technologii DLSS byłem w stanie dostosować ustawienia tak, by większość ustawień była najwyższej jakości, a przy tym wciąż mieć wysoki klatkaż. O stałym można zapomnieć, w zależności od momentu w tej grze klatki skaczą jak szalone. Z kolei przy niewielkich ustępstwach byłem w stanie cieszyć się też płynną grą z włączonym ray tracingiem.
Przy cenie wahającej się w granicy 7000 złotych, Predator Helios 300 to zdecydowanie dobry pomysł na zakup dla osoby, która oczekuje grafiki z wysokiej półki, ale nie ciągnie ją w stronę ekstremalnej modyfikacji czy zaprzęgania ray tracingu wespół z ustawieniami ultra. A że lista wielkich premier na 2021 rok jest raczej skromna, jestem przekonany, że jeszcze przez kilkanaście miesięcy laptop będzie się sprawował równie dobrze.