Poszedłem do kina posłuchać muzyki - Suicide Squad

Legion (hihi) Samobójców nie jest taki tragiczny jak piszą recenzenci. Co więcej, jest oceniany przez publiczność dosyć przyzwoicie. W czym tkwi problem? Oczekiwania? Moje nie były wygórowane, a myślę że świadomi ludzie nie powinni kategoryzować filmu reżyserowanego przez, nie oszukujmy się, przeciętnego w swoim fachu Davida Ayera (Furia, Dzień Próby) jako mesjasza tworów o superbohaterach (Mroczny Rycerz nigdzie się nie wybiera). Może rozchodzi się o "za mało Jokera, co to za Joker Squad bez niego :<<<"? We wszystkich komiksach nie pojawiał się w szeregach Task Force X, w filmie pełni funkcję podtrzymania backstory dr. Harleen Quinzel i robi to dobrze (w każdym razie prezentuje się inaczej niż Ledger, Nicholson czy Romero). Głównym problemem jest... Chwileczkę, przed dziegciem - trochę miodu. W uszach.

Poszedłem do kina posłuchać muzyki - Suicide Squad
Freszu

Mmmmmuzyka.

Naprawdę, to albo jeden z najdroższych soundtracków w historii kinematografii albo Ayer kupował licencje na wyprzedaży. Utwory z najwyższej półki w swoich gatunkach. Pojawia się nawet Bohemian Rhapsody (niestety w wykonaniu Panic! At The Disco, jednak Freddy raczej nie przewraca w grobie). Tyle tego dobrego, że można poczuć przesyt, bo też w niektórych przypadkach są doklejone na siłę. Tak jak...

Obraz

Ostatnie 60 minut filmu.

Po ekspozycji postaci, komiksowych i z (jakąś tam) głębią pojawiają się pierwsze "poważne" sceny walki. Pierwszy zarzut: wygląd podstawowych przeciwników przypomina te plastikowe kostiumy potworków ze starych Power Rangers, tylko tutaj nie są plastikowe, a animowane. Główna antagonistka (no wiecie ten zły, który nie jest w Task Force X złożonym ze złych) do której miałem nadzieje z powodu ciekawej, choć nieco sztampowej, charakteryzacji zawodzi od pierwszego słowa, które wypowiedziała. Jakby w tym "przełamaniu" nagle ktoś stwierdził: "No takie śmieszkowe postacie, czyli jednak kręcimy coś Marvela." Może nie byłoby to tak rażące, ale widz musi spędzać z nią prawie każdą scenę w drugiej połowie. Oprócz pokrzepiającej, według niektórych za długiej, części w barze (która notabene była kontynuacją przedstawienia postaci).

Obraz

Plusy filmu, które odpowiadają mojemu tokowi myślenia znajdziecie na pierwszej lepszej recenzji, chociaż jeśli ktoś by się mnie zapytał co uważam za najjaśniejszą gwiazdę w Suicide Squad, to oprócz audio, będzie to na czym jest oparty cały film - postacie i relacje między nimi. Dzięki temu ogólny odbiór po ochłonięciu od końcówki był pozytywny.

Aha. Jedna z ciekawszych postaci której nikt nie kojarzy została olana w "szczęśliwym zakończeniu". Brawo.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.