PlayerUnknown's Battlegrounds dołącza do wąskiego grona największych hitów roku
Szlachta gra we wczesnym dostępie.
Battlegrounds idzie jak burza. Gdy Paweł pisał (w marcu) o weekendowym hajpie, jaki towarzyszył premierze dzieła Brendana Greene'a, co niektórzy węszyli chwilową ciekawostkę. Gdy ja na początku marca informowałem o dwóch milionach egzemplarzy sprzedanych w Early Access, stało się oczywiste, że prędko o "najlepszym battle royale w historii" nie zapomnimy. Dziś jednak tę niedokończoną produkcję musimy wymieniać jednym tchem obok najlepiej sprzedających się pozycji 2017 roku. Na długo przed premierą konsolową.
A pamiętajmy, iż mówimy tutaj o małej produkcji, która od trzech miesięcy ściera się z lawiną rozchwytywanych gigantów. For Honor, Wildlands, Andromeda, Persona 5, Prey, Injustice 2, Tekken 7, Mario Kart 8 Deluxe. W mediach wręcz brakuje miejsca dla Battlegrounds. Ale produkcji studia Bluehole w niczym to nie przeszkadza. A jeśli nie zwolni, to konkurować będzie nawet z zimowymi megahitami (Call of Duty, Battlefront).
Exclusive! PlayerUnknown's Battlegrounds official trailer
A najlepsze jest to, że PlayerUnknown's Battlegrounds BYĆ MOŻE zostanie ukończone w tym roku. Wtedy pojawi się także na Xboksie, a potem - jak sądzę; sześćdziesiąt milionów potencjalnych klientów to trochę za dużo, by sprawę olać - na PlayStation 4. Chociaż w sieci pojawiają się plotki, że platforma Sony ma zostać pominięta, wkładam je na razie między bajki. Niemniej - gra w Early Access kosztuje trzydzieści euro w sklepiku Valve. Nie jest to mało. A schodzi jak ciepłe bułeczki. Nawet przychodzące od razu na myśli DayZ chowa już głowę w piasek.
Być może tym razem potencjał nie zostanie jednak całkowicie zmarnowany. Tylko beznadziejny biznesmen nie dopilnowałby tego projektu "do końca". Jeżeli Battlegrounds jest jedną z najważniejszych premier roku we wczesnym dostępie, pomyślcie, co będzie się działo, gdy pojawi się oficjalnie we wszystkich sklepach. Najlepiej z międzyplatformowym crossplayem.
Adam Piechota