Pierwsze wrażenia: Sacred 2: Fallen Angel
Gdy Toread zapytał mnie, czy chcę tę grę do recenzji moja odpowiedź nie była natychmiastowa. Krótkie poszukiwania pokazały jednak, że warto przyjrzeć się Sacred 2 z bliska. Po pierwsze - uwielbiam serię Diablo i bardzo brakuje mi podobnych gier na konsolach, a po drugie - gra wzbudza mieszane uczucia w recenzentach, co jeszcze bardziej motywuje mnie do tego, by się z nią zmierzyć.
Sacred 2 najprościej opisać,jako klon Diablo. Fakt, nie ma tu aż tak mocnego i mrocznego klimatu, jak w produkcji Blizzard, ale gra polega na chodzeniu bohaterem i posyłaniu do piachu setek przeciwników. Do dyspozycji mamy również olbrzymi świat, solidny arsenał i mnóstwo możliwości rozwoju każdej z sześciu postaci (tyle, że instrukcja wymięka i na początku trudno nie czuć się w tym wszystkim zagubionym). Po przegraniu ponad 5 godzin przyznam, że choć nie jest to pozycja w żaden sposób wybitna, to fani gatunku hack&slash nie powinni jej skreślać z uwagi na dość przeciętne recenzje. Na konsolach szufladka gier diablopodobnych jest bowiem właściwie pusta, a Sacred 2 robi, co może by na tym skorzystać.
Pierwszy kontakt z grą nie jest zbyt miły. Już w menu widzimy, że obiekty doczytują się po kolei. Niestety jest to pierwszy symptom niedopracowania strony technicznej, które będzie nam towarzyszyło również w rozgrywce. Za niezwykle rozległy (i momentami naprawdę ładnie zrealizowany) teren płacimy liczbą klatek animacji, która niby trzyma sensowny poziom, ale gracz ciągle ma wrażenie, że już za chwilę wszystko się posypie. W samej grze nie przeszkadza to jakoś szczególnie, ale już "rwanie" ekranu sprawia, że trudno patrzy się na nią nieprzyzwyczajonym okiem. Brak odpowiednich testów skutkuje również drobnymi błędami w samej grze, jak na przykład blokowanie się bohatera w wykonywaniu jakiejś akcji. Jeśli jesteście wyczuleni na takie rzeczy, to kupno Sacred 2 może nie być najlepszym pomysłem. Ja jednak nie mam problemów z przejściem nad tym do porządku dziennego. Jasne - niedbalstwo odbije się na ocenie, ale po kilku chwilach nie zaprzątam sobie nim głowy.
Ortodoksyjni gracze mogą mieć również problem z wyborem postaci dla siebie. Na pierwszy rzut oka są one zagadkowe i warto zerknąć do instrukcji, by później nie żałować. Jednak rozwój naszego bohatera to już inna bajka. Autorzy postarali się o masę rozmaitych umiejętności, których możemy go nauczyć, a później je szlifować. Świetnie radzi sobie z tym interfejs użytkownika, gdzie wystarczy wcisnąć jeden ze "spustów" na padzie, by uzyskać dostęp do kolejnego garnituru umiejętności, które przypisujemy do poszczególnych przycisków kontrolera. Niby proste a sprawdza się wyśmienicie i daje poczucie pełnej kontroli nad postacią. To ważne w przypadku konsolowej gry z tego gatunku.
O rozmiarze świata i ilości zadań niech świadczy fakt, że po pięciu spędzonych w nim godzinach, statystyki pokazują, że kampanię ukończyłem w zaledwie 5%. I to dopiero jedną postacią, a większość z nich może grać po stronie dobra oraz zła! Robi wrażenie... Jest to również powód dla którego nie przejmuję się tym, że w zasadzie tylko raz trafiłem na przeciwnika, który mógł sprawić mi trudność. W końcu najlepsze zapewne jeszcze daleko, daleko przede mną. A właściwie przed nami, bo Sacred 2 jest grą nastawioną ewidentnie na zabawę z innymi graczami (fabuła jest tu bardzo umowna, przynajmniej na razie).Niby kooperacja czterech bohaterów, to nie to samo co sieciowe życie na Battle.Net, ale i tak Sacred 2 zapowiada się na jeden z tych tytułów, które odpalone "na chwilkę" zajmują cały wieczór, choć oczywiście trzeba lubić taką zabawę. Na razie jestem na "tak" i ciekawi mnie, do jakiej gra dociągnie oceny. Mówimy jednak raczej o przedziale od 3 do 4.
Maciej Kowalik
PS Testowana przeze mnie wersja jest zlokalizowana na język polski, choć nie do końca, bo np. intro pozbawione jest napisów. W samej grze mamy spolszczone teksty i jakieś większe uchybienia nie rzuciły mi się w oczy, choć picie mikstury nieumarłej śmierci to wciąż dla mnie nowość.