Pierwsze wrażenia: Quantum of Solace
04.12.2008 | aktual.: 12.01.2016 16:45
Zaczynając zabawę z nowymi przygodami wszystkim nam znanego agenta specjalnego miałem bardzo mieszane uczucia. Spowodowane na pewno było to przez wiele negatywnych opinii, usłyszanych nie tylko od Piotra, podczas jednej z ostatnich polygadek, ale także od innych osób, które miały styczność z tym produktem. Poza tym w całej historii gier, dobre tytułu na podstawie filmowych ekranizacji można policzyć na palcach u jednej dłoni. Mimo tego liczyłem na jakieś miłe zaskoczenie, ponieważ tym razem 007 wydawany jest przez Activision, a nie przez Electronic Arts, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach.
Odpaliłem więc grę i moim oczom ukazała się nieźle wykonana cut-scenka, która wyraźnie potwierdza, że zaczynamy rozgrywkę w momencie, gdy kończy się fabuła filmu Casino Royale. Wchodzimy do akcji i od razu zostajemy wrzuceni w jakąś większą jatkę, w której (jak zwykle samemu) musimy poradzić sobie z nadchodzącymi tabunami przeciwników.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to, w przeciwieństwie do przerywnika filmowego, bardzo słabo wyglądająca oprawa graficzna. Kanciaste powierzchnie, słabe tekstury czy niechlujnie wykonani przeciwnicy to tylko niektóre z tych rzeczy, które rażą. Od tego momentu naszym zadaniem będzie właściwie samo zabijanie, przeplatane szybkimi sekwencjami wciskania przycisków na padzie, czyli tak zwanymi Quick Time Events, albo krótkimi chwilami skradania.
Niestety pomysł na bardzo dobry tytuł, w którym mogło znaleźć się dużo skradania został tak brzydko zniszczony. Może jedynie około 10% grania to coś innego niż strzelanie. Mniej więcej wygląda to tak, że wchodzimy do jednego pomieszczenia i zabijamy kilkunastu przeciwników, aby móc przejść do kolejnego pokoju i zabić tam następnych kilku oponentów. Oczywiście w niektórych miejscach możemy sobie wybrać sposób na jaki przejdziemy daną lokację - po kryjomu tak, aby nikt nas nie zobaczył lub wejść niczym rambo i wytępić wszystkich, którzy staną nam na drodze.
Jednak Quantum of Solace posiada także swoje dobre strony. Przede wszystkim bardzo podoba mi się sposób w jaki celujemy, chowamy się za winklem czy w innym bezpiecznym miejscu. Wygląda to nawet podobnie do systemu zastosowanego w 'gyrosach', Mamy możliwość strzelania bez narażania siebie na jakiekolwiek uszczerbki, wystawiając jedynie broń, możemy również przymierzyć dokładniej, wychylając głowę wraz z karabinem. Innym, ciekawym elementem jest slow motion podczas niektórych efektowniejszych wybuchów, lecz jest to w pełni oskryptowane i o używaniu takiej funkcji podczas rozgrywki nie ma mowy.
Jest dobrze i źle, ale w czasie w którym miałem napisać swoje pierwsze wrażenia zdążyłem przejść całą produkcję na najtrudniejszym poziomie trudności. To nie dlatego, że aż tak bardzo się wciągnąłem, ale około pięciu godzin na przejście gry to trochę mało. No i warto wspomnieć o tym, że niby ten najbardziej hardcorowy poziom 007 wcale taki trudny nie jest. Mam nadzieję, że ten czas wydłuży troszkę multiplayer, w którego jak na razie nie miałem okazji zagrać, bo zbyt wielu ludzi na PlayStation 3 w to nie grywa.
Podsumowując, Quantum of Solace to trochę lepszy tytuł produkowany na przynoszącej zyski licencji. Przeważa w nim strzelanie spychając całkowicie elementy skradania na drugi plan. Nie brakuje jednak dobrych stron tej produkcji. Ewidentnie widać, że Treyarch, firma odpowiedzialna za tworzenia tego Jamesa Bonda, bardziej skupiła się na swoim drugim tytule Call of Duty 5: World of War. Nie można jednak powiedzieć, że jest to zły tytuł. Gra z pewnością spodoba się fanom przygód agenta specjalnego, lecz wśród ostatnio wydanych perełek typu Resistance 2 czy Gears of War 2, Quantum of Solace nie ma szans na sukces. Moja przewidywana ocena to 3 i nie mam wielkich nadziei aby multiplayer mógłby spowodować powiększenie bądź zmniejszenie mojej oceny.
Wojciech Żankowski