Pierwsze wrażenia: Invizimals
Od jakiegoś czasu Sony próbuje ugryźć rynek konsol przenośnych, zdominowany w dużym stopniu przez Nintendo. Ostatnio da się jednak zauważyć zmianę charakteru ekspansji. Teraz już PSP nie jest tylko dla hardkorowych graczy czy młodzieży , ale również dla ogólnie pojętej płci pięknej i dzieci. Takie tytuły jak Hannah Montana i Petz czy fioletowy odcień PSP to tylko wierzchołek góry lodowej. Natomiast samo SCE nie ma raczej studiów zajmujących się tego typu rozgrywką, więc stara się nadrabiać produktami nietypowymi i wykorzystującymi różne gadżety. W ten sposób powstało Invizimals, które jest chyba pierwszą grą, w jakiś sposób współpracującą z kamerką do PSP.
Od pierwszego trailera gra ta była prezentowana jako produkt skierowany dla dzieci i ograniczenie wiekowe 7+ zdaje się potwierdzać tę tezę. Od samego początku rozgrywki jesteśmy dość mocno prowadzeni za rękę, a dubbing i polskie napisy z pewnością pomogą młodszym w odnalezieniu się w zabawie.
Historia jest kompletnie infantylna - jesteśmy jednym z łowców potworów, które widoczne są jedynie dzięki kamerze w PSP. Odkrył je niby jakiś młody naukowiec w Sony, a teraz grozi mu niebezpieczeństwo, więc prosi Cię o pomoc. Mnie to może nie do końca przekonało, ale rozumiem, że jak jest się młodszym, to fajnie słyszeć, że jest się kimś ważnym i uwikłanym w całkowicie nierzeczywistą historię. Pojawiają się hakerzy, doktorek z uniwersytetu czy też chowanie ultra ważnych danych zapisanych na karcie pamięci do skarpetki. To ostatnie wzbudziło we mnie lekki uśmieszek na twarzy, ale poza tym jest całkiem dobrze. Można się wczuć w łowienie potworów, a polskie głosy dobrane są całkiem dobrze.
Historia opowiadana w dość nietypowy jak na konsole sposób. Fabułę poznajemy oglądając filmiki z prawdziwymi aktorami, w których opowiadają nam oni co to są Invizimale, dlaczego normalnie ich nie widzimy oraz dowiadujemy się co zrobić, by je złapać. Wygląda to jakbyśmy prowadzili rozmowę konferencyjną przez PSP, przy czym oczywiście jest to tylko nagrany filmik, z dodatkowymi filtrami i zniekształceniami dla zachowania pozorów. Szkoda tylko, że fabuła posklejania jest dziwnymi zwrotami, które mają tworzyć wrażenie mocno naukowych. Sądzę, że chciano wywołać efekt technologicznego niezrozumienia w młodszych, tyle tylko, że słowa fala, foton, cząsteczki i inne często są tutaj używane w dziwny sposób tylko po to, żeby były.
Zostawiając sobie jednak coś do napisania w recenzji porzucimy już historię i skupimy się na samej rozgrywce. Większość czasu spędzimy biegając z naszym PSP po domu i szukając odpowiednich obiektów, w których schowały się Invizimale. Na razie przynajmniej chodzi jedynie o kolor - innymi słowy musimy znaleźć coś zielonego, czerwonego lub ciemnoniebieskiego i na tą rzecz nakierować kamerkę PSP. Wtedy wykryje ona Invizimala, a my kładziemy w tym miejscu specjalną kartę i gramy w prostą mini gierkę, by go schwytać. Jakiego typu są to zabawy? Raz musimy powtórzyć zagraną melodię na wirtualnych cymbałkach, a innym razem po prostu chwilę się nie ruszać, aż Invizimal wpadnie w środek zastawionej pułapki.
Co jest w tym takiego fajnego? Ano przede wszystkim to, że robimy to w naszym domu, czyli na pewno będzie dużo śmiechu, gdy ktoś Was zobaczy biegającego i szukającego czegoś danego koloru. Oczywiście kamerka nie rozpoznaje różnic w przestrzeni i wirtualny stworek biega sobie jakby stół i podłoga były na tej samej wysokości. Trzeba jednak uwzględnić, że przestrzeń, gdzie próbujemy złapać invizimala musi być na tyle duża, by pomieścić tę kartę.
Druga połowa rozgrywki polega na pojedynkowaniu się naszymi złapanymi stworkami i rozwijaniu ich umiejętności. Na mapce świata w grze pojawiają się kolejne kluby, gdzie możemy wyzwać na pojedynek wirtualnych graczy i powalczyć o tytuł najlepszego łowcy. Identycznie jak w Pokemonach nasze statystyki rosną, ale już inaczej niż tam musimy zdecydować się na jednego stworka i jego się trzymać cały pojedynek. Tutaj znowu - walki odbywają się w miejscu, gdzie położona jest specjalna karta, ale tym razem gra po prostu generuje dwa stworzenia, z których jedno jest kontrolowane przez konsolę. My naszemu rozkazujemy, by zaatakował odpowiednim atakiem (służą do tego przyciski funkcyjne) oraz bronimy wciskając L. Dwie główne statystyki to zdrowie, gdy się kończy to przegrywamy oraz wytrzymałość, którą zużywamy blokując lub atakując. Różne typy ataków potrzebują różnej wytrzymałości, więc gra jest poniekąd strategiczna, ale wciąż bardzo jasna i przyjazna dla młodszych. Takie same walki możemy robić Ad-hoc, choć oczywiście z pewnych przyczyn nie udało mi się tego trybu sprawdzić.
Jedyny poważny zarzut jaki mam do Invizimalsów w tej chwili to same stworki. Nie chodzi mi o ich postacie 3D wygenerowane w środowisku, bo te wyglądają i ruszają się całkiem nieźle (jak na możliwości PSP), ale o sam ich projekt. Na razie na wszystkie zebrane 10 Invizimali nie podoba mi się żaden. Wszystkie są brzydkie i przede wszystkim wyglądają na złe i agresywne (nawet ich ikonki w katalogu będącym swoistą encyklopedią). Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo jak wspominałem gra jest przeznaczona dla dzieci i wierzcie mi, że sukces Pikachu to również to, że jest on słodki i przyjazny, a nie, że wystawia ciągle kły. Nawet groźniejsze Pokemony miały w sobie coś przyjaźnie nintendowskiego, a tutaj mam wrażenie, że graficy pracujący nad grą wcześniej pracowali nad Halo.
Samych Invizimali jest ponad 100, ale z tego co widzę część z nich podobnie jak w Pokemonach to tylko ewolucje w lepsze modele, które nie wyglądają jakoś dużo inaczej, a po prostu mają lepsze statystyki.
Na razie nie wgryzłem się wystarczająco w grę, żeby móc prognozować jak ta cała przygoda się skończy, ale wygląda to bardzo obiecująco. W recenzji natomiast na pewno pojawią się wrażenia mojej siostry, która już zainteresowała się grą (jej też nie pasuje wygląd Invizimali) i na razie jest odrobinkę za mną w fabule, ale w zasadzie radzi sobie bez mojej pomocy, co dobrze rokuje na ocenę końcową.