Pewien wyciek przypomniał mi, jak bardzo w świecie Gwiezdnych Wojen brakuje strategii
Niestety wszystko wskazuje na to, że gra nie ujrzy światła dziennego. Czemu w przypadku Gwiezdnych Wojen ten gatunek jest tak bardzo traktowany po macoszemu?
W Internecie pojawił się ostatnio materiał prezentujący grę ze świata Gwiezdnych Wojen, która wygląda jak połączenie Force Commandera z lądowym elementem Empire at War. Na trwającym niespełna minutę filmiku widzimy fragment bitwy na planecie wyglądającej jak Tatooine, są szturmowcy, żołnierze Rebelii, AT-AT, znalazło się nawet miejsce dla Luke’a Skywalkera i Sokoła Millenium. Materiał zniknął już z oryginalnego źródła, ale dostępny jest na YouTube, a gdyby i stamtąd go usunięto, zostaje DailyMotion.
Początkowo filmik pojawił się na Vimeo, gdzie został wrzucony przez osobę podającą się za Elise Baldwin. Ta z kolei przez 12 lat pracowała jako reżyser dźwięku w Electronic Arts. Zważywszy na fakt, że w 2013 roku Elektronicy podpisali z Disneyem umowę na robienie gier z uniwersum Gwiezdnych Wojen wszystko wydaje się być wiarygodne. Problemem oczywiście jest fakt, że Vimeo niespecjalnie potwierdza profile użytkowników, zatem mógł to być ktokolwiek. Inna sprawa, że materiał wygląda na realny, co mnie cholernie smuci.
Po pierwsze w nieaktywnym już źródle było napisane, że gra była w produkcji przez ponad rok i doczekała się trzech zmian silnika, co nigdy dobrze nie wróży. Po drugie, uświadomiłem sobie, że ostatnią strategią z tego uniwersum było Empire at War. Jasne, gra miała bardzo fajne bitwy kosmiczne i nawet namiastkę zdobywania galaktyki, ale w gruncie rzeczy nie był to tytuł wybitny, czy nawet dobry.
Do dziś nie tylko najlepszą gwiezdnowojenną strategią, ale też wzorcowym przykładem tego, jak powinna wyglądać gra 4X jest dla mnie Rebellion, gra sprzed 18 lat. Czemu nikt nie podchwycił tematu, albo nie próbował rozwinąć Empire at War? No chyba, że mówimy o absurdalnym dodatku Forces of Corruption, ale o nim wolałbym zapomnieć. Przecież ten świat to nie tylko machanie mieczem świetlnym. To też duże bitwy, zarówno lądowe jak i kosmiczne. Stellaris pokazał, że jest na rynku miejsce dla rozbudowanych strategii, a Battlefleet Gothic: Armada udowodnił, że da się zrobić fajną strategię kosmiczną. Nawet stary Homeworld doczekał się remastera, a to znaczy, że są ludzie zainteresowani tym gatunkiem.
Co dostajemy zamiast tego? Mobilne bzdury typu zdjęte już z AppStore’a Star Wars: Galactic Defense, czy Star Wars: Commander. Pierwszy jest, a właściwie był, przedstawicielem gatunku tower defense, drugi to kolejny klon Clash of Clans czy innego Boom Beach. Rozumiem, gry mobilne to potęga, ale na litość!
Fajnie, że EA zapowiada drugiego Battlefronta. Oby tym razem okazał się czymś więcej niż tylko wydmuszką. Fajnie, że Visceral pracuje nad jakimś tajemniczym tytułem z gwiezdnej sagi, podobnie jak Respawn Entertainment. Fajnie, że The Old Republic nie zostało porzucone i ciągle jest aktualizowane. Równie fajnie, że w najbliższych latach dostaniemy więcej gier ze słowami Star Wars w tytule, ale naprawdę świetnie by było, gdyby choć jedna z nich była strategią. Już nawet nie rozbudowaną jak Rebellion, wystarczy mi „zwykły”, dopracowany, ociekający klimatem RTS.
[Źródło: GameSpot]