Patapon 3 - dla singli
Recenzja Patapon 3 już jest potężnie opóźniona, a opóźni się jeszcze bardziej. Przyczyną są oczywiście problemy z PSN, uniemożliwiające przetestowanie trybu wieloosobowego. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - brak usługi sieciowej sprawił, że mogłem poświęcić więcej czasu singlowi. Oto garść spostrzeżeń po ponad czterdziestu godzinach rozgrywki.
09.05.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:05
No właśnie - ponad czterdzieści godzin rozgrywki. Dużo, a nadal nie było mi dane zobaczyć zakończenia. Odpowiadając więc na pytanie o długość gry, zadane przez Was kilka tygodni temu: jeśli tylko połączenie role-playa, strategii i gry muzycznej trafi w Wasze gusta, wsiąkniecie na całe tygodnie. Pod tym względem Patapon 3 przypomina poprzednie części trylogii - ale na tym podobieństwa się kończą.
Nowy, lepszy Patapon?
Patapon 3 jest grą drastycznie odmienną od pozostałych odsłon serii, co zauważycie tylko pod warunkiem, że każdej z nich poświęciliście przynajmniej kilkanaście godzin. Zmiany dotknęły zarówno sferę rozgrywki, jak i oprawy audiowizualnej. Najbardziej rzuca się w oczy ta druga, po pierwszym uruchomieniu atakuje nas bowiem intro z gitarami elektrycznymi i efekciarską grafiką 3D, niezbyt pasujące do mistycznego uniwersum Patapona. Ekipa z Japan Studio eksperymentuje z formą, ale na szczęście robi to z wyczuciem. Oprawa pozostaje nastrojowa; trudno jej cokolwiek zarzucić.
Jak mają się sprawy z rozgrywką? To nadal Patapon, czyli muzyczna strategia RPG, w której wydajemy rozkazy wybijając rytm na czterech bębnach. Jednakże w przeciwieństwie do poprzednich części serii, teraz każdy z wojaków ma znaczenie. Jak dotąd większość pataponów była mięsem armatnim, a do ataku rzucaliśmy po kilkanaście stworków naraz. Teraz dowodzimy zaledwie czterema jednostkami, ale każda z nich spełnia inną, równie ważną funkcję.
Na czele grupy stoi bohater, którego specjalizację wybieramy tuż po rozpoczęciu zabawy. Choć będzie ją można zmienić w późniejszych etapach, to pierwsze kilkanaście godzin rozegramy w odmienny sposób, zależnie od dokonanego wyboru. Wolisz grać defensywnie, z daleka zalewając atakujących wrogów gradem strzał? Wybierz łucznika. Lubisz atakować z pianą na ustach, przebijając się z impetem przez zastępy wrogów? Wybierz stworka z lancą. Dla reszty przygotowano patapona z mieczem i tarczą, o wypośrodkowanych możliwościach.
Do rozgrywki wprowadzono także nowy rodzaj misji, a mianowicie potyczki dwóch grup pataponów. Grę rozpoczynamy na symetrycznej planszy, a posuwając się do przodu zajmujemy ufortyfikowania, na których pojawiają się nasze działa. Następnie albo próbujemy przedrzeć się przez teren wroga i dojść do punktu kontrolnego, albo bronimy się aż do upłynięcia czasu przeznaczonego na grę. Jeśli będziemy mieli wówczas więcej punktów - zwyciężamy. Ot, ciekawa nowinka, którą zapewne zastosowano też w trybie sieciowym.
RPG > RTS
Patapon 3 dryfuje w stronę RPG-a, w przeciwieństwie do bardziej RTS-owych poprzedników. Wykonując zadania zbieramy doświadczenie, zbierając doświadczenie odblokowujemy nowe klasy i unikalne umiejętności dla każdego patapona. Zdobywamy także nowe bronie, które możemy ulepszać pomiędzy misjami. Istnieje opcja stworzenia „arcyprzedmiotu” - części ekwipunku przeznaczonej dla bohatera, której statystyki zostaną znacznie podniesione. Do tego można dodać kolejną nowość, czyli „przyzwania” - czary o ogromnym znaczeniu strategicznym, które zastąpiły dotychczasowe „cuda”.
W odróżnieniu od poprzednich części, nie mamy wpływu na formację, w jakiej będzie poruszać się nasz oddział. Choć możemy zmieniać klasy każdej z postaci, są one przypisane na sztywno do jednego z czterech slotów. W wyniku tego ostatni w szeregu pójdzie zawsze łucznik albo postać zajmująca się leczeniem, na przedzie zaś znajdą się patapony, których specjalizacją jest szarża. Możliwości konfiguracji postaci i sprzętu są mimo tego przeogromne, a każda zmiana wywiera odczuwalny wpływ na rozgrywkę. Poruszanie się po ekranach postaci i wyposażenia nie sprawia trudności, jako że menu zostało przemodelowane - raczej się w nim nie zgubicie, co mogło się zdarzyć w Pataponie 2.
Patapon 3 to rozbudowana i wymagająca gra - czasem może nawet zbyt trudna. Niektórzy bossowie potrafią doprowadzić do frustracji, a trudniejsze poziomy będziecie musieli powtarzać nawet po kilkanaście razy. Na szczęście nie trzeba już zbierać ka-chingów, aby mozolnie odbudowywać utracone jednostki; odpadają także uciążliwe polowania, podczas których zdobywaliśmy potrzebne surowce. Nacisk położono bowiem nie na budowę armii, a na jej odpowiednie wyposażenie i wykorzystanie w boju. Nie oznacza to, że model rozgrywki jest lepszy czy gorszy od swoich poprzedników. Jest inny - pozytywnie inny. Skoncentrowano się bowiem tylko i wyłącznie na walce i uzbrojeniu, rezygnując z wszelkich „rozpraszaczy”, takich jak minigierki, w których należało grać na trąbce czy gotować magiczne wywary. Najnowszy Patapon to pozycja nagradzająca dłubanie w ustawieniach i wymagająca nie tylko wyczucia rytmu, ale i pomyślunku. Wydaje się wręcz, że poprzednie części były zaledwie wprawką dla graczy przed hardkorową „trójką”.
Łyżka dziegciu Oczywiście nie ma róży bez kolców. Kilka zmian jest co najmniej kontrowersyjnych, a najbardziej irytuje bodajże warstwa dźwiękowa. Jak ważna jest „przejrzystość” muzyki, w rytm której wklepujemy rozkazy, wie każdy, kto miał okazję zetknąć się z serią. Do tej pory trudno było Pataponom cokolwiek w tym względzie zarzucić, jednak do części trzeciej wprowadzono atak specjalny. Wykonuje się go, osiągając „fever” (czyli wykonując bez pomyłki cztery dowolne rytmy) i wklepując kombinację przypisaną danej klasie postaci (często jest to najzwyklejszy rozkaz ataku). Zagraniu towarzyszy zmiana muzyki, która potrafi wybić z rytmu nawet po kilkunastu godzinach gry. Co oznacza wybicie z rytmu? Słabsze ataki i większą podatność na ciosy. Trudno zliczyć, ile razy musiałem powtarzać poziom przez nagłą - a co gorsza niespodziewaną - zmianę podkładu muzycznego.
Po pewnym czasie irytuje również brak możliwości zmiany formacji naszych ludzików. Z jednej strony opcja taka wydaje się niepotrzebna, bo poprzednie części udowodniły, że optymalna formacja jest tylko jedna - właśnie taka, jaką zastosowano w Pataponie 3. Z drugiej strony - patapon ze sztandarem, podążający za naszymi bohaterami, w wielu sytuacjach lubi albo trzymać się zbyt daleko w tyle, będąc celem dla przestrzeliwujących nas łuczników wroga, albo bezsensownie wysuwać się na czoło stawki. Jest to najsłabsza postać, której nie da się w żaden sposób uzbroić ani opancerzyć, a jej śmierć oznacza koniec gry. Byłoby więc miło, gdyby umożliwiono graczowi przydzielenie stworkowi większej ochrony, albo przynajmniej wyposażenie go w hełm i tarczę.
Warto? Nie warto? Na ostateczny werdykt musimy jeszcze poczekać, ale po przetestowaniu samego trybu single player powiem krótko: Patapon 3 jest godny polecenia. Jeśli jesteś weteranem serii i ciągle ci mało - już powinieneś być w drodze do sklepu. Jeżeli dopiero rozpoczynasz przygodę z pataponami... Zacznij od części pierwszej. Jest tańsza, łatwiejsza i bardziej przystępna, a przy tym równie dobra jak pozostałe.
Michał Puczyński