„Paradise Cracked": Spacer w zwolnionym tempie
Gdzieś w niedalekiej przyszłości, w bezimiennym mieście, haker włamuje się do rządowej bazy danych. Przypadkiem trafia na informacje kompromitujące wpływowych polityków. W chwilę później policja jest już pod jego drzwiami
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Gdzieś w niedalekiej przyszłości, w bezimiennym mieście, haker włamuje się do rządowej bazy danych. Przypadkiem trafia na informacje kompromitujące wpływowych polityków. W chwilę później policja jest już pod jego drzwiami
Spacer w zwolnionym tempie
Gdzieś w niedalekiej przyszłości, w bezimiennym mieście, haker włamuje się do rządowej bazy danych. Przypadkiem trafia na informacje kompromitujące wpływowych polityków. W chwilę później policja jest już pod jego drzwiami
Autorzy „Paradise Cracked” mieli świetny pomysł: chcieli stworzyć grę zawierającą elementy kilku gatunków popkultury - fabułę rodem z cyberpunkowej powieści, akcję rodem z gry strategicznej (rozgrywanej na poziomie drużyny, czyli takiej, w której kierujemy poszczególnymi postaciami) oraz system rozwoju bohaterów przejęty z gier role-playing. Coś w tej mieszaninie jednak nie wyszło tak, jak trzeba - i w efekcie „Paradise Cracked” to gra interesująca i wciągająca, ale obfitująca we frustrujące momenty.
Zacznijmy jednak od zalet. Pecetowi gracze mogą zagrać w bardzo niewiele gier łączących elementy role-playing i strategii - najpopularniejszym z nich był cykl „Jagged Alliance”, którego ostatnia odsłona ukazała się jednak dobre kilka lat temu. W „Paradise Cracked” nie dowodzimy anonimowymi żołnierzami - jak np. w kolejnych częściach „Ufo” - tylko grupą kilku bardzo różnych postaci, z których każda ma własną historię, inaczej wygląda na ekranie i ma nieco inne możliwości (jeden lepiej strzela, inny lepiej otwiera zamknięte zamki itd.). Głównym bohaterem - którego śmierć kończy grę - jest bezimienny haker, nasze alter ego w świecie „Paradise Cracked”. Haker wprawdzie uczy się szybko, ale na początku jest kiepskim żołnierzem. Może za to łatwo włamywać się do bankomatów albo przejmować kontrolę nad wrogimi robotami. To jeden z fajniejszych pomysłów w grze: nie tylko strzelanie do policji z jej własnych robotów bojowych daje sporą frajdę, ale można np. wykorzystać bezbronnego robota wyświetlającego reklamy jako ruchomą tarczę. Poza naszymi bohaterami i ścigającą ich policją - a później także innymi, groźniejszymi przeciwnikami - w grze występują także liczne postacie, których postawa wobec nas zależy od tego, co zrobimy - np. handlarz w China Town ze swoją obstawą. Z cywilami można rozmawiać albo raczej wysłuchiwać, co mają nam do powiedzenia. Czasami zlecają nam misję, czasami udzielają ważnych informacji, czasami też można z nimi pohandlować. Wielbiciele gier role-playing znajdą w „Paradise Cracked” wszystko to, do czego są przyzwyczajeni.
Praktycznie w każdej dzielnicy czeka nas także walka. Cała akcja gry podzielona jest na tury - kolejno ruchy wykonuje nasza drużyna, przeciwnicy i cywile. Kiedy trwa strzelanina, system sprawdza się świetnie, pozwalając na spokojne i rozważne planowanie własnych posunięć - do złudzenia przypomina pod tym względem właśnie „Jagged Alliance”. Niestety z podziału na tury nie da się zrezygnować. Nawet wtedy, kiedy w zasięgu wzroku nie ma żadnego przeciwnika, wszystkie postaci nadal poruszają się w turach. Przejście z jednej strony niewielkiej dzielnicy na drugą może zająć dobre parę minut. Konia z rzędem temu, kto w takiej sytuacji zdoła powstrzymać się od ziewania.
Niestety to nie jest jedyny kłopot „Paradise Cracked”. Uważny gracz znajdzie w fabule i dialogach wiele cytatów z ważnych dzieł cyberpunku - od „Neuromancera” Williama Gibsona po „Łowcę Androidów” Ridleya Scotta. Już na samym początku gry jeden z członków naszej drużyny mówi prawie to samo, co android Roy w zakończeniu sławnego filmu, a samo miasto - miejsce akcji, do złudzenia przypomina Los Angeles z „Łowcy Androidów”. Mimo tak dobrych wzorców fabuła gry ma sporo dziur i niekonsekwencji. Na pierwszą z nich trafiamy już na samym początku - kiedy haker ucieka z domu przed policją, spotyka kloszarda, który oferuje mu pomoc i pracę (?). Od kiedy to bezrobocie jest głównym zmartwieniem uciekiniera, któremu służby specjalne dosłownie depczą po piętach?
„Paradise Cracked” to pod wieloma względami gra pechowa. Chociaż w Rosji ukazała się już ponad rok temu, problemy z wydawcami sprawiły, że na Zachodzie (w tym i u nas) ukazuje się dopiero teraz. O talencie rosyjskich producentów niech najlepiej świadczy to, że trójwymiarowa grafika i dziś wygląda świetnie - a przecież kilkanaście miesięcy to w rozwoju kart graficznych cała epoka! W „Paradise Cracked” nie jest przykre to, że gra jest słaba - ale to, jak niewiele brakuje jej do przeboju.
„Paradise Cracked"
Producent: Buka
Dystrybutor: Cenega
Minimalne wymagania: PC Pentium II 300MHz, 64 MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej
Cena: 59 złotych