Pan tu nie stał - czyli słów kilka o zakończeniu Gry o Tron.
Mimo, że Gra o Tron z grami video jest słabo związana, poczułem silną potrzebę podzielenia się moimi przemyśleniami na temat finału serii, która bądź co bądź jest kamieniem milowym w historii telewizyjnej rozrywki. Co do gier to, jak większość tytułów chcących się zmonetaryzować na popularnym filmowo/serialowym medium, wychodzi co najwyżej przeciętnie. Visual novela od Telltale Games jest jednym ze słabszych jej tytułów i w zasadzie powiela historie rodów Starków. Ma momenty, ale kompletnie nie zapada w pamieć, zaś podejmowane przez nas wybory są złudne i prowadzą do z góry zaplanowanego finału. RPG Game of Thrones ma dwie ciekawe historie czerwonego kapłana i brata nocnej straży, które przeplatają się ze sobą i wiodą do nieoczywistego finał, jednak wykonanie gry na Unreal engine 3 sprawia wrażenie, że i tak była o dekadę zapóźniona w stosunku swojej premiery. Game of Thrones Genesis to jakieś nędzne RTS na modłę około serii Total War. O grach mobilnych nie wspomnę. Dalej czekamy na godnego reprezentanta tej zacnej serii w świecie elektronicznej rozrywki.
22.05.2019 | aktual.: 26.05.2019 20:10
Do rzeczy. Kto nie oglądał – ostrzeżenie – SPOILER HEAVY.
Gra o Tron niewątpliwe stała się popkulturowym fenomenem na przestrzeni ostatniej dekady. Nie pamiętam drugiego takiego serialu, który tak silnie angażowałby całą rzeszę ludzi, którzy nie są geekami i nie przekopują się przez internet w poszukiwaniu informacji co może się wydarzyć, spekulując na temat zakończenia historii. Zapewne nikomu nie jest obcy obrazek, gdy przychodzi do pracy, a tam współpracownicy już gorąco dyskutują o tym co wydarzyło się w ostatnim odcinku, wymieniając się swoimi odczuciami na temat prezentowanych wydarzeń. Ty jako elitarny fan sagi sprzed serialu, możesz tylko uśmiechać się pod nosem i weryfikować stan ich zaangażowania i wkręcenia w fabułę, rzucając od czasu do czasu informacją prostującą ich wyobrażenia. Otóż w ostatni poniedziałek ten fenomen się skończył. Znaczy się, GoT dalej jest ogromną marką mające zapewnione miejsce w historii fantasy i popkultury, ale wraz z zakończeniem 8 letniego serialu – do którego przez lata wszyscy zdążyli się przyzwyczaić – kończą się te fantastyczne interakcje oparte na spekulacjach i oczekiwaniu na nowy odcinek. Chyba, że będziemy ciągnąc ten mem, że G. Martin będzie wydawał kolejne tomy cyklu jak Tool nowy album (w sierpniu tego roku ma się to wydarzyć). Dalej możemy spekulować jakie będzie prawdziwe zakończenie książkowej sagi, o ile kiedykolwiek zostanie dokończona.
Stałem tu zanim to było modne
Moja historia z Grą o Tron sięga 2004-2005 r. Mój przyjaciel znawca i propagator fantasy – 90% książek tego nutru pożyczyłem właśnie od niego – pozdrawiam – zaprezentował mi tą książkę, mówiąc, że odnalazł mało popularny w polsce tytuł, który ma świetny potencjał serialowy, gdyż przedstawia fabułę z punktu widzenia wielu stron konfliktu, jest zróżnicowany i uniwersalny, a każdy znajdzie tam archetyp postaci dla siebie, ostrzegł jednak, żebym nie przyzwyczajał się do bohaterów, bo szybko i niespodziewanie giną, a bycie szlachetnym i uczciwym nie popłaca, bo nie jest to Władca Pierścieni. Faktycznie, zabijanie postaci stało się znakiem firmowym tego tytułu, a przecież Szekspir robił to samo przeszło 400 lat temu. Kolega miał rację, książki połykałem jedna za drugą, a później z niecierpliwością czekałem na następne tomy. Ostatni jaki został wydany Taniec ze Smokami czytałem w 2012 r. pracy na monitorze w pdf, udając że czytam szalenie ważną ustawę, wzbudzając podejrzenia współpracowników moją małomównością i nerwowym tupaniem od czasu do czasu. Bo były momenty.
W tym samym mniej więcej czasie, z drugim moim przyjacielem wymyślaliśmy, że gdyby powstała serialowa adaptacja GoT, jaka byłaby jej obsada, jak również jakby wyglądał serial jeśliby powstał w Polsce. Z produkcji zagranicznej oczywiście 100% pewnikiem, którego odgadliśmy to Sean Bean w roli Neda Starka, bo kto inny specjalizuje się w odgrywaniu charyzmatycznych, szlachetnych i ginących postaci. Inni aktorzy nie byli nam znani, jednak muszę oddać serialowej adaptacji, że doskonale wpasowała się w moje – i chyba ogólne – wyobrażenia o postaciach z książki, 95% jest koherentne z moimi wyobrażeniami i jestem w stanie zaakceptować wygląd dobranego aktora, do tego jak co miałem w głowie podczas czytania książki.
Natomiast wersja polska Gry o Tron była by zrobiona jak typowy polski film – wrzućmy wszystkich aktualnie popularnych aktorów żeby przyciągnąć tłumy, nie ważne że nie pasują i że są generalnie słabi. I tak, naszymi propozycjami był Borys Szyc jako Jaime (bo ma blond włosy), Katarzyna Figura jak Cersei (bo ma blond włosy), Jarosław Boberek jak Tyrion (w końcu miał już doświadczenie z karłami z ekranizacji Wiedźmina) oraz Roman Pijak z Na wspólnej jak Stannis (bo jest łysy) itp. Po latach okazało się, że wyobrażenie może się ziścić, bo powstała Korona Królów. Cóż, nie po raz pierwszy wyprzedzaliśmy swoje czasy.
Pan miał stać gdzie indziej
Przechodząc jednak do zakończenia serialu, zrobił na mnie lepsze wrażenie niż sam jestem w stanie sie przyznać. Truizmem jest, że poziom serialu zarył twarzą o glebę po wyczerpaniu książkowego materiału źródłowego z końcem 6 sezonu, a później był już tylko gorzej. Tylko to gorzej to i tak wysoki poziom, jakiego inne produkcje nie mogły osiągnąć swoimi topowymi sezonami. W mojej ocenie – Sezony 1- 6 średnia ocena 9, Sezon 7 – ocena 7, Sezon 8 – ocena 6. Głębia postaci przepadła, zrezygnowano z politycznego intryganctwa na rzecz teleportacji i filmu sensacyjnego, postacie zrezygnowały z budowanych przez siebie motywacji na rzecz zaliczenia checkpointów w fabule i bardzo skrótowego dobrnięcia do finał. Gdyby to miało być zrobione porządnie, potrzebowalibyśmy jeszcze z 2 sezonów.
Żyjąc do ostatniej niedzieli z nastawieniem „ok, finał, kończmy tę farsę”, muszę przyznać, że z punktu widzenia telewizyjnej rozrywki, zwieńczenie historii przyjąłem z nastawieniem „ok, może być, akceptuję taki przebieg wydarzeń”. Co w takim razie dostaliśmy? Happy end i fan service, co syci moje wewnętrzne poczucie dobra, jednocześnie pozostawiając niedosyt i przekonanie, że tego typu historia zasługuje na bardziej epicki i w gruncie rzeczy smutny finał. Nie takiego zakończenia oczekiwałem po historii, która po 8 latach wojen wytraciła 80% obsady. Z resztą zawszę traktowałem GoT jako Battle Royale, że zostać może tylko jeden, i to okaleczony i samotny. Pozostaje liczyć, że w książce będzie inaczej...jak zostanie wydana (mem).
I tak w ramach subiektywnego komentarza do zakończenia (wiem, że nie ma co się silić na logikę) :
- Śmierć Dany była do przewidzenia, gdyż sama stała się szalona, tworząc zagrożenie dla krainy. Z resztą nigdy jej nie lubiłem, ale to chyba przez jednowymiarowe przedstawienie postaci w serialu i niestety słabą grę aktorską. Dany ciągle chodziła naburmuszona i tupała nogą, on chce wrócić do Westeros po Żelazny Tron, bo jej się należy i basta. To cel, który został jej zaszczepiony od dziecka, zabijała każdego, kto śmiał myśleć odmiennie niż ona. Ostatecznie to nawet jej trochę żałuje, ale przez 90% czasu antenowego mnie irytowała. 2 ostatnie odcinki, gra aktorska powyżej sosnowej deski, Dany jako zakochany...Hitler.
- Ostatecznie doceniam wizualne rozbuchanie 8 sezonu, szczególnie sceny bitwy o Wintefell, zniszczenia Kings Landing i wygląd zgliszczy po bitwie. Zupełnie nieoczekiwanie spadł śnieg, żeby dodać klimatu. Obrazki te przywiodły mi na myśl Dark Soulsowe klimaty, zrujnowane zamczyska, pustkowia, zaduma nad światem który umarł, było to widocznie szczególnie w scenie z sali tronowej i drogi Jona do niej. Natomiast zwycięskie przemówienie Dany do swojej armii przywodziło na myśl przemówienie Generała Huxa do sił Nowego Porządku w Przebudzeniu Mocy¸ Sarumana do Urk-hai w Isengardzie w Dwóch Wieżach lub ...Adolfa Hitlera w Berlinie. Ale to może tylko moje skojarzenia z lekko odczuwalną nutą faszyzmu w tle, chcieliśmy stworzyć nowy lepszy świat, a wyszło jak zwykle.
Jak by nie krytykować serialu, trwał on 8 lat i był ogromnym sukcesem. Dużo się za ten czas zmieniło, zarówno w skali mojego życia jaki i globalnie. Dojrzeliśmy, aktorzy się postarzeli, świat się zmienił. Jak bardzo źle (lub po prostu gorzej niż poprzednie sezony) nie ocieniać by finałowego sezonu, Gra o Tron jako całość była po prostu kawałem dobrego widowiska i fenomenalną przygodą, którą chciałoby się przeżyć jeszcze raz, po raz pierwszy. Mam nadzieje, że za 20 lat ktoś nie wykupi praw autorskich G. Martina i nie stworzy kontynuacji sagi, tak jak to zrobiono w przypadku Gwiezdnych Wojen (za których pisanie scenariusz mając się zabrać „przygnębiająco nieporadni” scenarzyści serialu). Świat jednak rządzi się pieniądzem, a wojna jak wiemy, wojna nigdy się nie zmienia. To jeszcze nie koniec historii.