Opóźniona kampania do Left 4 Dead 2 przypomniała mi, jak to jest być graczem drugiej kategorii
Left 4 Dead jak żadna inna seria, sprawiała, że grając na Xboksie czułem się gorszy. Trzy lata po premierze drugiej gry, nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Od razu zaznaczę, że nie chodzi mi tu o żadne kwestie techniczne czy wciąż wyciągane z cmentarza internetowych kłótni pytanie "no ale jak można grać w FPS-y padem?". Valve zadbało by żadna z tych rzeczy nie była problemem. Ba, sterowanie padem w Left 4 Dead wspominam bardzo mile i chyba w żadnej innej grze na konsoli ten element nie był tak idealnie doszlifowany.
Ale ja nie o tym.
Zarówno pierwsza jak i druga część Left 4 Dead pojawiły się na Xboksie i na PC. To gry Valve, więc wiadomo było, że społeczność Steam będzie miała dużo frajdy przy tworzeniu modów, nowych kampanii, nowych zestawów reguł. Zazdrościłem tego pecetowcom, ale w jakiś sposób rozumiałem, że to po prostu specyfika otwartej platfromy i na konsolach prędko się tego nie doczekamy. Po cichu liczyłem na to, że Valve zbierze najpopularniejsze modyfikacje i jakoś przepchnie je na Xbox Live.
Niestety, brak dostępu do biblioteki stworzonych przez graczy dodatków nie był nawet w połowie tak przykry, jak fakt, że za oficjalne, wypuszczane przez Valve, kampanie płacić musieli tylko konsolowcy.
To właśnie wtedy, w sierpniu 2009 roku, wszyscy mogliśmy się przekonać, jak restrykcyjna jest polityka Microsoftu, zabraniająca wrzucania do Xbox Live darmowych dodatków. I bardzo trudno było nie poczuć się wtedy jak gracz nawet nie drugiej, a jakiejś piątej kategorii. Bo przecież ktoś śmieje ci się w żywe oczy i wyciąga łapy po pieniądze za coś, co inni, kupując grę taniej na PC, dostają za darmo. 560 MSP (czyli 3/4 nowej gry z Xbox Live Arcade) za dodatek, który dostałbym za darmo, gdyby tylko Microsoft nie robił problemów? Niedoczekanie!
Od zapowiedzi dodatku Crash Course (który o ironio i tak pojawił się w Xbox Live za 800 MSP zamiast planowanych 560 MSP, Microsoft szybko to poprawił), każdy wpis o kolejnych rozszerzeniach do Left 4 Dead i Left 4 Dead 2 sprawiał, że to niemiłe uczucie powracało. Dobrze, że wpis o cenie łączącej obie części gier kampanii The Sacrifice przypadł Tomkowi, bo gdybym musiał napisać coś takiego:
Co z ceną? Otóż uwaga, na PC, poprzez Steam, dodatek będzie zupełnie darmowy. Niestety, posiadacze 360 będą musieli zapłacić 560 MSP. I to być może nawet dwa razy, ponieważ rozszerzenie dostępne jest dla obu części gry, osobno. ... mogłoby to skończyć się źle dla klawiatury laptopa.
Nie kupiłem żadnego dodatku do gier z serii Left 4 Dead, mimo, że zagrywałem się w nie godzinami, a czas przy nich spędzony z pewnością zaliczę do najlepszych, kooperacyjnych doświadczeń obecnej generacji.
Dziś te wspomnienia wspólnego trzymania ze znajomymi kciuków za to, by Microsoft w końcu wyciągnął głowę z zadka i zatroszczył się o graczy powróciły przy okazji opóźnienia Cold Stream na Xboskie.
To zupełnie nowa kamapnia do Left 4 Dead 2. Na PC jest dostępna od dzisiaj, oczywiście za darmo (a samo L4D2 jest na 75% wyprzedaży za 3,5 euro). Xboksowcy poczekają sobie dłużej - Valve dopiero uzgadnia termin wydania z Microsoftem. A kiedy w końcu nadejdzie moment premiery, zapłacą za "darmowy" dodatek 560 MSP.
Zupełnie jak w 2009 roku...
źródło: IGN
Maciej Kowalik