Observer - recenzja. V Rzeczpospolita Cyberpunkowa
Bloober Team właśnie udowodniło, że ma talent do tworzenia narracyjnych gier grozy, a Layers of Fear nie było ich jednorazowym, przypadkowym sukcesem.
A miałem takie obawy, bo przed Layers of Fear premiery krakowskiej firmy raczej rozczarowywały. Przy okazji dodatku do ich pierwszego hitu też dało się zauważyć wyraźny spadek formy. Wygląda jednak na to, że był to spadek spowodowany koncentracją na Observerze, który na tle Layers of Fear może nie zaskakuje mechaniką - to wciąż "tylko" symulator specerowicza - ale fabułą już tak, oczarowując przy okazji cyberpunkowym klimatem krakowskiej kamienicy.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: Bloober Team
Wydawca: Aspyr Media
Dystrybutor: Techland Wydawnictwo
Data premiery: 15.08.2017 r.
PL: Napisy
Graliśmy na PC. Grę do recenzji udostępnił producent, zdjęcia pochodzą od producenta.
Noc, deszcz, jaskrawa poświata neonów, nanowszczepy i cyberprotezy, otulony długim, skórzanym płaszczem główny bohater o zachrypniętym głosie. Cyberpunkowa sztampa? Ta byłaby, gdyby krakowski deweloper zdecydował się osadzić akcję w Los Angeles przyszłości czy jakimś innym amerykańskim mieście. Zamiast Miasta Aniołów wybrano jednak Gród Kraka roku 2084, duże miasto na mapie V RP, sięgając przy tym po retrofuturystyczne elementy. Samochód, za kierownicą którego poznajemy granego przez Rutgera Hauera bohatera, może i jest najeżony elektroniką, ale jest też wariacją na temat designu polskiej myśli motoryzacyjnej PRL-u. Tandetna plastikowa tapicerka, charakterystyczna cieniutka kierownica. No i obowiązkowa choineczka zapachowa dyndająca na lusterku. A im dalej, tym lepiej.
Właściwie cały Observer toczy się w ogromnej kamienicy, gdzie fenomenalnie zestawiono ze sobą przaśność tego typu zapuszczonych budynków z cyberpunkiem. Obdrapane ściany pełne są tajemniczych kabli i kontrolek. Na rogach ścian na klatce schodowej są natomiast lekko migające, hologramowe elementy ochronne. Hologramowe są też np. numery kolejnych mieszkań, wyświetlane tuż nad obdartymi drewnianymi framugami z odłażącą farbą. Klimat robią nawet takie elementy, jak lekko podświetlone obrysy wycieraczek. Ta wizja mocno nadgryzionej zębem czasu kamienicy z cyberpunkowymi wtrętami to prawdziwy majstersztyk. Chciałbym, żeby Cyberpunk 2077 od CD Projekt RED charakteryzował się właśnie takim klimatem w większej skali.Atmosferę buduje nie tylko architektura, ale też gra światłem czy detale w stylu zabłąkanych na klatce schodowej ptaków. Wrażenia z łażenia po tym budynku nie byłyby nawet w połowie tak dobre, gdyby to wszystko po prostu świetnie nie wyglądało. Layers of Fear było jedną z ładniejszych gier działających na silniku Unity. Na potrzeby Observera skorzystano już z Unreal Engine 4 i widać, że zrobiono to z głową, osiągając poziom graficzny bliski Resident Evil 7. Gorzej wypadają modele ludzi czy ich mimika i gestykulacja, ale twórcy musieli zdawać sobie z tego sprawę, tak budując fabułę, żeby na zbyt wiele osób na swojej drodze się nie natykać.Poza dozorcą kamienicy, nie spotykamy innych żywych postaci. Jest za to kilka sukcesywnie odkrywanych ciał, które musimy przeskanować w poszukiwaniu dowodów. Te detektywistyczne wątki wypadają tylko "tak sobie" - skanowanie w dwóch różnych trybach nie jest zbyt intuicyjne i daleko mu na przykład do podobnego motywu z Batman: Arkham Knight, gdzie ukrzyżowane ciała badało się na trzech kolejnych warstwach - ogólnej, mięśniowej i kostnej. Tutaj mamy tryb elektroniczny i drugi, skanujący organiczne elementy. A jako że to cyberpunk i ludzie mają w sobie sporo dodatków, to trzeba się miedzy nimi często przełączać.Kolejną nową mechaniką są takie semiprzygodowe wstawki, próbujące robić z Observera coś więcej niż symulator spacerowicza. W jednym miejscu trzeba znaleźć kod, aby wydostać się z pokoju. W innym podmienić spalony bezpiecznik i w odpowiednim tempie uruchomić kolejne dźwignie instalacji elektrycznej. Momenty te są fajne, ale zbyt rzadkie, żeby wyjąć Observera z gatunkowej szufladki.Przeczytaj także: Dlaczego polskie gry tak rzadko osadzone są w Polsce?Podzielone na kilka etapów zwiedzanie kamienicy to tyko jeden filar rozgrywki - moim zdaniem najlepszy i najważniejszy. Równie sporo jest tu też jednak przemierzania cudzych wspomnień. Nasz bohater ma bowiem możliwość podłączenia się do ludzkich głów - dosłownie i w przenośni. Po połączeniu kablem może podglądać ich wspomnienia. Które, jak to ze wspomnieniami bywa, są wyrywkowe, chaotyczne, pełne niedopowiedzeń czy skrótów. Etapy te to więc wypisz wymaluj psychoza malarza z Layers of Fear - wycieczka po zapętlających się korytarzach, pokojach będących na bakier z trzema wymiarami, drzwi, za którymi natkniemy się na betonową ścianę albo jeszcze raz to samo pomieszczenie, w którym właśnie byliśmy. Motywy te przyprawiałyby mnie o ciarki na plecach, gdybym... ich już wcześniej nie widział w poprzedniej grze Bloobera.Tam było to też straszniejsze - efekt osiągnięto z jednej strony dzięki bardziej poschizowanemu klimatowi, a z drugiej faktowi, że cały czas mieliśmy do czynienia z wariacją na temat jednego domu. Wspomnienia z Observera toczą się natomiast w różnych, niezwiązanych z kamienicą miejscach. Jest więzienie, korporacyjne open space'y, las - różne miejsca, które w jakiś sposób definiują osobowość ludzi, do wspomnień których się wkradamy.Włamy te mają fabularny sens, ale tak z ręką na sercu to szybko mi się one nudziły i czekałem tylko, żeby znów wrócić do kamienicy, odkryć kolejne jej piętro i pogadać z kolejnymi mieszkańcami. Tych jest całkiem sporo, choć żaden nie otwiera nam drzwi, ograniczając się do rozmowy przez domofon. Dialogi te są ciekawe (choć ciekawsze byłyby, gdyby dobór naszych odpowiedzi miał jakiekolwiek przełożenie na dalszą część rozmowy), poznajemy cały przekrój lokatorów, mimochodem dowiadując się też o tym cyberpunkowym świecie V RP. O jej regułach, podziałach i problemach. Warto więc dzwonić do każdych drzwi, nawet mimo tego, że po podniesieniu słuchawki z drugiej strony przez 2-3 minuty będziemy wpatrywać się tylko we framugę.
Observer dostępny jest po angielsku, z polskimi napisami. Reklamowa w Polsce jeszcze przed premierą rola Arkadiusza Jakubika jest natomiast symboliczna. Aktor pojawia się w trzech scenach na krzyż, a jak już coś mówi, to równoważnikami zdań, z trudem formułując myśli, co jest jednak logicznie wyjaśnione fabularnie. Bardzo dobrze brzmi za to Rutger Hauer. To gra FPP, praktycznie więc go nie widzimy, ale jego chropowaty głos towarzyszy nam przez całą grę.Observer ma bardzo fajne tempo rozgrywki, a w momencie, w którym wydaje ci się, że już je rozgryzłeś, wprowadza do niego drobne zmiany. Bez wdawania się w szczegóły, zaburza rytm "zwiedzanie korytarzy, wejście do pokoju, odkrycie trupa, zwiedzanie jego podświadomości". A potem robi jeszcze coś innego, co miło zaskakuje. O ile w Layers of Fear był więc po prostu coraz większy amok zniekształcający rzeczywistość, tak tu jest coraz ciekawiej. Od intrygującego początku, po nieoczekiwane zakończenie, którego odgadnięcie utrudnia kilka budujących narrację i klimat tropów pobocznych.
Observer nie jest horrorem. Najbliższe tego gatunku są wycieczki do pamięci napotkanych ofiar, całość bardziej przypomina jednak psychologiczny thriller z cyberpunkowym dreszczykiem niż typową grę grozy, którą ci o słabszych nerwach będą się bali odpalać przy zgaszonym świetle. Broń Boże nie jest to wada Observera, a naturalna droga rozwoju dewelopera. Oby kolejnym jej etapem było wyskoczenie ze wspomnianej już szufladki symulatorów chodzenia - w tak wykreowanym świecie aż chciałoby się po prostu więcej "mięsa" - zagadek, realnych wyborów w dialogach, łączenia przedmiotów w ekwipunku, może jakichś elementów walki?Brak tych motywów nie sprawia jednak, że po Observerze czuję niedosyt. To kompletna, przemyślana i wciągająca gra. Kilka niedociągnięć, o których wspominałem, nie umniejsza faktu, że krakowianom znowu udało się stworzyć jedną z ciekawszych gier z gatunku.