O tym, jak niewinny primaaprilisowy żart zatrząsnął rynkiem przedmiotów w Counter-Strike’u
Niektóre dowcipy są tak sprytnie przemyślane, że wiele osób się na nie nabiera. A potem robi się niezły bałagan.
07.04.2016 | aktual.: 11.04.2016 13:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prima Aprilis za nami, wszyscy zdążyli już podnieść się z podłóg po tych salwach śmiechu i o wszystkim zapomnieć. Dlatego też poczytajcie sobie nie tylko tegoroczne kawały, ale też te, na które w mniejszym lub większym stopniu nabraliśmy się w ostatnich latach.
Tylko czy na pewno wszyscy się podnieśli? Okazuje się, że nie do końca, bo rynek przedmiotów w Counter-Strike: Global Offensive ciągle odczuwa skutki „niewinnego” żartu. Otóż pewien Youtuber, niejaki McSkillet, postanowił przygotować wideo, na którym opisuje nową promocję od Valve. Miała ona działać tak, że 10 nic niewartych, pospolitych skórek wymienialiśmy na losową broń w grze. Żeby było zabawniej tak spreparował filmik, że całość naprawdę wyglądała na oficjalną akcję. Jeszcze lepiej, na materiale widać, jak „wygrywa” bardzo rzadki nóż warty kilkaset dolarów.
NEW REDS TO KNIVES TRADE UP CONTRACT UPDATE! (CS:GO April Fools)
Co sprytniejsi gracze szybko przeliczyli sobie, że kupno 10 skórek za około 30 dolarów i wymiana ich na coś wartego kilkaset, czy nawet parę tysięcy dolców to złoty interes. Nagle zaczęły się masowe zakupy, choć na końcu filmiku McSkillet wyraźnie mówi, że to tylko żart. No ale kto ogląda filmiki do końca, kiedy przed nim okazja życia?
Może to tylko niewinny żart ze strony Youtubera, ale konsekwencje są jak najbardziej prawdziwe. Po pierwsze, ludzie wydali prawdziwe pieniądze i niektórzy są z tego powodu wściekli. Po drugie, rynek przedmiotów w CS:GO działa na bardzo podobnych zasadach, co ten prawdziwy. Są dobra „luksusowe”, w tym przypadku niezwykle rzadkie bronie, których ceny potrafią sięgać setek dolarów i tanie dobra pospolite, czyli właśnie rzeczone skórki. Teraz zaczyna się zabawa…
Jeśli tani towar staje się bardzo popularny, oferująca go osoba może stwierdzić, że zacznie sobie życzyć za niego coraz więcej pieniędzy. Prosta zasada: jeśli ludzie coś kupują mimo podwyżki, to można sprzedawać jeszcze drożej. Tak też stało się w tym przypadku, a ceny niektórych pospolitych skórek wzrosły ponad dwukrotnie. Jeden z użytkowników Reddita przygotował nawet specjalny arkusz, według którego gracze wydali tego dnia ponad 53 tysiące dolarów więcej, niż gdyby kupowali po standardowych cenach. Oczywiście nie są to precyzyjne dane, ale i tak pokazują skalę zjawiska.
Swoją drogą, gdyby wszystko okazało się prawdą, efekty mogłyby być równie ciekawe, a cały rynek zostać wywrócony do góry nogami. Jeżeli drogie, na swój sposób ekskluzywne przedmioty nagle zaczynają pojawiać się w dużych ilościach, ich cena spada. Raz, że działa tu konkurencja, dwa – tracą swoją wyjątkowość. W końcu nie po to kupuję Ferrari, żeby mijać je na każdym skrzyżowaniu.
Pozostaje jeszcze pytanie, co Valve zamierza zrobić z tą sytuacją? I czy w ogóle coś robić powinno? Moim zdaniem… nie. Rynki społeczności rządzą się własnymi prawami, a wszelka ingerencja w nie powinna być ograniczona do minimum. Tak jest na przykład w EVE Online, gdzie ekonomia gry jest praktycznie dokładnym odzwierciedleniem tej prawdziwej, a deweloperzy nie reagowali nawet na jawne oszustwa. Jak wolny rynek, to wolny rynek.
Trochę szkoda tych, którzy dali się nabrać, szczególnie że w tym przypadku normalne zwroty na Steamie nie działają, ale z drugiej strony – mózg to akurat jeden z tych narządów w ludzkim ciele, które nie bolą od częstego używania. Każdy trzeźwo myślący człowiek powinien zauważyć, że jest to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. A nawet jeżeli nie, to wystarczyło spojrzeć w kalendarz. Jest jeszcze kwestia osób nieletnich i tu faktycznie może być problem. Prawo wielu krajów umożliwia zwrot, jeśli zakupu dokonała osoba poniżej 18 roku życia, ale kogo w tym przypadku ścigać? Valve? Przecież firma tylko udostępnia platformę. To może sprzedawców? Powodzenia. Zostaje jeszcze McSkillet, ale podejrzewam, że tutaj potrzebny byłby pozew zbiorowy, a autor żartu mimo wszystko jasno zaznaczył, że akcja nie jest prawdziwa.
Niezależnie od tego, czy podjęte zostaną jakieś kroki, czy nie, do wszystkich informacji trzeba podchodzić z ograniczonym zaufaniem, a już tym bardziej do tych, które wyszukujemy w Internecie.