Bez prawienia komunałów, bez rozpisywania się o współczesnych standardach i o tym, jak mają inni. Oto nowa siedziba Techlandu, do której zawitałem 4 marca na prasowe spotkanie.
Oto budynek od frontu. Trochę techlandowego czerwonego, trochę pasów złamanych na końcu o 90 stopni - czyli nawiązania do logo firmy.
Na parterze coś, z czego wydawali się najbardziej ci odpowiedzialni za wnętrze - zjeżdżalnia. Z pierwszego piętra prosto do kuchni. Jeśli chodzi o kuchnię, to tu za potrawy odpowiada Katarzyna Daniłowicz, która w 2015 roku wygrała program Top Chef. Dostaliśmy "sample" na spróbowanie - dostają moją pełną aprobatę. Dania stricte dla pracowników w stołówce też wyglądały nieźle. "Techlandowcy" codziennie mają do wyboru kilka posiłków głównych, w tym wersję wegańską.
Pokojów wypoczynkowych w nowej siedzibie nie brakuje. Tutaj całkiem ciekawe konstrukcja - hamak, plastikowe drzewko z plastikowymi cytrynkami, sztuczna trawa i specyficzny minigolf. Ale i tak największa atrakcja jest z tyłu. To dwa masywne fotele masujące. Jak mówi opiekunka naszej grupy, to na nich toczą się najważniejsze w firmie rozmowy. "Tam zapadnie decyzja o tworzeniu Dying Lighta 3".
Podobnych pokoików jest kilka. Najbardziej wyróżniał się ten z uroczą fototapetą lasu. Są tam dwa spore hamaki-pajęczyny ("Najwyższa jakość materiałów!") oraz łóżko. Po prostu łóżko. Także na miejscu we Wrocławiu jest komnata dla przemęczonych rodziców (to ja) albo mekka crunchujących.
Ok. A teraz rozwińmy geekowską nitkę. Piękna synth-wave'owa tapeta w stylu lat 80., garść starych znajomych i arcade z Mortal Kombatem X. Biurowy klasyk. Tylko tutaj jest porządny kontroler. Ale większa ciekawostka jest dalej.
Chodzi oczywiście o fantastyczny model drukarki! A obok skromny arcade ze sterowaną klawiaturą/myszą lub padem najlepszą odsłoną Call of Juarez (change_my_mind.jpg). Zacny patent, choć tak myślę, że po godzinach wolałbym odświeżyć umysł przy czymś spoza mojej stajni.
W części deweloperskiej panuje raczej spójna stylistyka - trochę betonu, trochę rdzy, trochę metalu. Generalnie klimat Dying Lighta, "zrób to sam" i lekkiej postapokalipsy.
A tu poczułem się centralnie jak w Wolfensteinie 3D. Długi, szary korytarz i ciężkie, automatyczne drzwi, które powoli rozsuwają się na boki. Brakowało tylko tego dźwięku z Wolfensteina 3D.
Ktoś może spytać: "Czy tam ktokolwiek pracuje?". Oczywiście tak, ale wolałem nie wtryniać się z aparatem wszystkim jak leci i serwować galerię "ludzi walących w klawiaturę" i "obracających modele 3D". Oto Krzysztof Baron, jeden z techlandowych artystów.
Obok niego półka z rozmaitymi książkami a tam...
... "zakazana lektura". Oczywiście sobie dworuję - i podejrzewam, że podobne albumy znalazłbym w wielu studiach robiących gry AAA. Kompendium wiedzy o "Wiedźminie" znalazłem np. w siedzibie Quantic Dreams w Paryżu (dla chętnych link do serwisu na literę W, gdzie piszę od ostatnich 3 lat).
Podsumowania nie będzie poza takim: Nowa siedziba Techlandu wygląda po prostu bardzo fajnie. Mam nadzieję, że w tych warunkach twórcy będą mieli duży komfort, żeby doszlifować "Dying Lighta 2" i "kolejny projekt AAA".