No One Lives Forever
Nazywam się Archer, Cate Archer
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:00
No One Lives Forever
Nazywam się Archer, Cate Archer
No One Lives Forever
Nazywam się Archer, Cate Archer
Zabójczo piękna i morderczo skuteczna Miss Archer z niedostępnym samcom wdziękiem ratuje świat przed zagładą. Na ziemi, pod ziemią, nad ziemią, w kosmosie, na wodzie i pod wodą. Gdzie diabeł nie może...
„No One Lives Forever” to zgrabna, ironiczna parafraza filmów z Jamesem Bondem - i to Bondem rasowym, z epoki późnego Seana Connery'ego i najbardziej udanych produkcji z Rogerem Moorem. Już sam zabieg umieszczenia akcji w latach 60. z ich niepowtarzalnym popartowym tłem nadaje grze uroku. W menu wirują pastelowe arabeski, Cate Archer nosi seksowne lateksowe kombinezony z wielką klamrą i białą przepaskę na włosach, a psychodeliczne tło napisów wstępnych gry żywcem przypomina charakterystyczne czołówki z „Bondów”.
SPECTRA wraca
„No One Lives Forever” to jednak przede wszystkim klimaty z Bonda. Cate Archer, była złodziejka, obecnie agentka elitarnej brytyjskiej organizacji wywiadowczej UNITY, potrafi, podobnie jak James, wykonać każdą misję. Co prawda nie uwodzi pięknych dam - o co, biorąc pod uwagę okoliczności, trudno ją winić - i nie pija w co drugim kadrze martini, ale, choć bywa wstrząśnięta, nigdy nie jest zmieszana. Tak jak Bond walczył z terrorystyczną organizacją SPECTRA, tak Archer stawia czoło tajemniczej grupie H.A.R.M. Ma ona, jak SPECTRA, olbrzymie możliwości, korzysta z najbardziej zaawansowanych technologii i zagraża światu zagładą - jeśli świat nie zapłaci...
Cate przed misjami odwiedza „sklep z zabawkami” UNITY, gdzie czekają na nią coraz to nowsze eksplodujące szminki, perfumy z gazem, okulary-lornetki wykrywające laserowe promienie czujników lub miny, zapalniczka-palnik, spinka do włosów z trucizną i wytrychem, a także kilka innych pożytecznych drobiazgów, które mogą ułatwić (prze)życie nowoczesnej kobiecie. Co prawda szkoda, że odpowiednik Q nie przygotował dla Cate Archer podrasowanego na swój sposób Aston Martina DB5, ale za to Archer może przejechać się motorem lub śnieżnym skuterem.
Nie zadzieraj z damą
„No One Lives Forever” to klasyczna strzelanka, w której świat widzimy oczami bohaterki. Archer może podczas misji znaleźć nie tylko broń, amunicję, urządzenia do łamania elektronicznych kodów itd., ale i kamizelki kuloodporne, zrezygnowano za to z klasycznych pakietów przywracających zdrowie. Ponieważ jest szpiegiem, musi zbierać przydatne dokumenty: filmy i mikrofilmy, listy, dokumenty, aktówki itd., za co po misjach dostaje premie. Nagradzane jest też pozostawanie w ukryciu - czasami wykrycie przez straż kończy się niepowodzeniem misji. W rzeczywistości w większości sytuacji można zupełnie zignorować alarmy wszczynane przez strażników lub nadzór kamer, bo to w niewielkim stopniu utrudnia grę. Szkoda, czegoś tu chyba nie dopracowano.
Z inwencją za to zaprojektowano poszczególne zadania (choć, prawdę mówiąc, więcej tu umiejętnego zrzynania z X Muzy niż własnych pomysłów). Zdarza się, że wyskakujemy z samolotu bez spadochronu, trzeba więc go „pożyczyć” w locie od wroga, przy okazji ostrzeliwując się przed jego kamratami. Cate walczy też z rekinami i płetwonurkami we wraku kontenerowca, z astronautami na stacji orbitalnej i enerdowskimi żołnierzami w ich pilnie strzeżonej bazie. Sytuacje te są na wzór „Bondów” tak nieprawdopodobne, że wręcz groteskowe, ale za to dzięki umowności konwencji można traktować grę z przymrużeniem oka. Zwłaszcza że autorzy kpią z kina akcji niemiłosiernie. W „tajnych” teczkach, zbieranych z narażeniem życia przez Archer, bywa przechowywana wędlina, w „tajnych” listach siostra pyta brata, co to jest ten H.A.R.M., bo mama chciałaby wiedzieć, czym się zajmuje synek, a w dialogach między podsłuchiwanymi terrorystami pojawiają się wątki np. o przyjeździe teściowej lub grze na perkusji.
Sam James, słynący ze swego hedonistyczno-instrumentalnego podejścia do dam, najbardziej dostał po uszach. „No One Lives Forever” roi się, jak by to określiły ówczesne feministki, od męskich szowinistycznych świń. Cate Archer rzecz jasna pokazuje im, gdzie jest ich miejsce.
Akcja toczy się wartko, klimat robi swoje. W dodatku gra wygląda naprawdę ładnie dzięki najnowszej wersji „silnika” LithTech, na której została oparta. W tle gra muzyka, rodem z epoki. W sumie - miłe kilka wieczorów dla osób, które nie lubią wszystkiego traktować ze śmiertelną powagą.
Olaf Szewczyk
Olaf Szewczyk
No One Lives Forever
Producent: Fox Interactive
Dystrybutor: IM Group.
Minimalne wymagania sprzętowe: Pentium II 300 MHz, 64 MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej z 8 MB RAM
Cena: 129 zł