No Man’s Sky to jeden z tych tytułów, które cholernie potrzebują wersji demo
Zarówno na pecetach, jak i konsolach. Szczególnie na tych drugich.
11.08.2016 | aktual.: 12.08.2016 10:03
Co to za dzień, w którym Polygamia nie pisze o Pokemonach albo No Man’s Sky? Dziś będzie o tej drugiej, bo szczerze powiedziawszy bieganie za potworkami zaczyna mnie powoli nudzić, a gra Hello Games wydaje się jednak ciekawsza. Posiadacze PS4 grają od wczoraj, wersja pecetowa będzie dostępna do odpalenia już jutro. Ktoś z was złożył zamówienie przedpremierowe?
No Man’s Sky - Launch Trailer | PS4
Jeśli tak, to lepiej niech na razie wstrzyma się z wsiadaniem do statku, który stanowi zawartość bonusową do preordera. Jak donosi serwis PC Games News, statek ten w wyniku błędu może uniemożliwić wam zwiedzanie wszechświata. Dlaczego? Otóż jednym z pierwszych zadań w No Man’s Sky jest naprawa naszego pojazdu i zamontowanie w nim hipernapędu. Statek bonusowy w takowy jest już wyposażony, zatem nie otrzymujemy planów jego budowy. To powoduje, że kiedy chcemy wymienić nasz pojazd na inny… zostaniemy bez hipernapędu i możliwości zbudowania go.
To tylko na rozgrzewkę, bo błąd zostanie pewnie szybko naprawiony, natomiast dużo ciekawiej brzmią informacje napływające od posiadaczy pudełkowej edycji limitowanej No Man’s Sky. Jak zapewne wiecie, mamy coś takiego jak PEGI, czyli organizację nadającą sprzedawanym w Europie grom klasyfikację wiekową. Poza tym na naklejkach oprócz minimalnego wieku często znajdują się też dodatkowe informacje, między innymi o tym, że gra posiada tryb multiplayer.
A teraz ciekawostka. Limitowana edycja ma nie jedną, a dwie naklejki. Na pierwszej widnieje informacja, że gra przeznaczona jest dla osób od siódmego roku życia. Pod nią z kolei znajduje się druga, według której grać mogą 12-latki, a sama produkcja zawiera… możliwość gry online. Dotyczy to tylko edycji limitowanych, standardowe mają jedynie pierwszą naklejkę, zatem może to świadczyć o fakcie, że zmiana została dokonana w ostatniej chwili. W końcu łatwiej podmienić okładkę na zwykłym pudełku DVD, niż na takim limitowanym.
To w końcu jak jest z tym multiplayerem w No Man’s Sky? We wczorajszym wpisie o dwóch graczach, którzy spotkali się na tej samej planecie podałem link do wywiadu z 2014 roku, w którym Sean Murray jasno mówił, żeby nie nastawiać się na multi w jego grze. Potwierdził to też na chwilę przed premierą, jednak zarówno wspomniana wczoraj sytuacja, jak i podmienione naklejki sugerują, że jakiś tryb online był planowany. Może właśnie tamto spotkanie to nie błąd, czy dowód na istnienie w grze instancji, a właśnie pozostałość po rzeczonej funkcjonalności?
Swoją drogą od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewna myśl: Dlaczego No Man’s Sky nie ma wersji demo?
Do premiery byłem święcie przekonany, że choć szanse na to są niewielkie, jednak będzie opcja spotkania innych graczy i wejścia z nimi w jakąś interakcję. Tymczasem wczorajsza sytuacja pokazuje, że nic z tego. Uwielbiam space-simy, ale muszę mieć w nich do roboty coś poza lataniem i odkrywaniem planet czy fauny i flory, choćby nie wiem jak ciekawe to było. A już szczególnie muszę mieć co robić, jeśli twórcy krzyczą sobie 250 zł za swoją grę.
Nie zrozumcie mnie źle, nie piszę tych słów krojąc cebulę, ale tyle pieniędzy za tytuł od nieznanego, małego studia to strasznie dużo. Szczególnie, że to nie jest jakaś tam „indie popierdółka”, tylko rozbudowana gra. Jeszcze pół biedy w przypadku wersji pecetowej, bo zawsze można ją zwrócić na Steamie, ale co z posiadaczami PS4? Sony nie uznaje zwrotów.
A tak zostają tylko zapewnienia twórców, że No Man’s Sky to gra wyjątkowa. Tylko dlaczego mam im wierzyć? Przecież wiadomo, że nie powiedzą złego słowa o swoim dziele. Jeszcze pół biedy gdyby gra zamiast 60 kosztowała 30 euro, albo gdyby Hello Games znane było z innych produkcji. Wiem czego mogę spodziewać się po twórcach Deus Ex. Wiem też, że każde kolejne Call of Duty mnie nie zainteresuje, podobnie jak wiem, że nowy Battlefield zainteresuje mnie bardzo.
Wiem to wszystko, bo w każdym z tych przypadków grałem w poprzednie części i wiem, czego się po twórcach spodziewać. Mało tego, w przypadku Battlefielda będę miał dostęp do otwartej bety, którą spokojnie mogę potraktować jak wersję demo. Przy No Man’s Sky takiej nie było. To może poczekać na recenzje? Okej, tylko że recenzja to mimo wszystko subiektywna opinia, jednemu gra się spodoba, inny stwierdzi, że go nudzi. Podobnie jest z opiniami grających już znajomych. Każdy kogo pytam mówi, że to bardzo indywidualna kwestia. Bardziej, niż w przypadku innych produkcji.
Indywidualne jest też podejście części redakcji do tematu dema No Man’s Sky i innych gier w ogóle. Maciu trochę się podśmiewa z przyzwyczajonych do bundli i innych promocji pecetowców, którzy nagle odkrywają świat gier w pełnych cenach. Adam z kolei również jest przeciwny wersji demonstracyjnej, choć o cenie nic nie wspomina:
Ja z chłopakami się nie zgadzam, co zresztą widać w tym tekście. Fakt, że ktoś płaci pełne, wysokie ceny za gry nie oznacza, że jest to w porządku. Podobnie jak kupowanie w worku kota, który w dodatku może okazać się nie sierściuchem, a kupą kamieni. I tak, jako pecetowiec przyzwyczaiłem się do wszelkiej maści paczek, promocji, czy po prostu gier tańszych niż w przypadku konsol.
Nie podoba mi się, że ostatnimi czasy ceny różnych, nie tylko dużych, tytułów rosną, niebezpiecznie zbliżając się do poziomu tych na urządzenia Sony czy Microsoftu. Tak jak przyzwyczaiłem się już, że PC to otwarta platforma i niespecjalnie podobają mi się próby jej zamknięcia przez Microsoft i Universal Windows Platform, tak godzę się płacić więcej za sprzęt, ale mniej za gry na niego.
No Man’s Sky - SURVIVE Video | PS4
Wracając natomiast do NMS, ktoś powie: Ściągnij sobie pirata, sprawdź i ewentualnie kup. Żeby było zabawniej, w całym tym natłoku informacji o grze już kilka razy spotkałem się na różnych portalach z opiniami, że taka polityka Sony i Hello Games tylko zachęca do piractwa. Jedna z polskich stron o grach wieszczy nawet rychłą porażkę w przypadku pecetów właśnie ze względu na cenę i brak dema.
Ja tak daleko w swoich opiniach bym nie szedł, co nie zmienia faktu, że piracić nie zamierzam. Nie będę też udawał świętszego od papieża, bo zarzucanie sieci na korsarskich wodach nie raz mi się zdarzało, ale od dłuższego czasu tego nie robię. No i szczerze powiedziawszy jakoś nie trafiają do mnie argumenty ludzi mówiących, że najpierw spiracą, a potem kupią oryginał jeśli im się gra spodoba. Bo niby czemu mieliby to robić w przypadku tytułu, który – jak widać - nie oferuje żadnych opcji interakcji z innymi graczami online? Z czystej dobroci serca? Sorry, w takie coś nigdy nie uwierzę.
Oczywiście nie twierdzę przy tym, że każda gra potrzebuje dema, te czasy bezpowrotnie minęły, ale w niektórych przypadkach jest ono uzasadnione. Jednym z nich jest właśnie No Man’s Sky.
Bartosz Stodolny