No Man's Sky - recenzja. Zaskakująco szybki powrót odkrywcy kosmosu
To największa galaktyka, w której przyjdzie wam się nudzić.
17.08.2016 11:56
Choć pomysł na świat w No Man's Sky intrygował mnie od zawsze - bo na początku przypominał jedną z fantazji, jakie tworzyliśmy w szkolnych ławkach, wiecznie stęsknieni za swoimi konsolami i pecetami - tak ogólne ciśnienie towarzyszące tej premierze było szokujące. Ludzie oczekiwali od zajawkowej gry bardzo małego studia zbawiciela branży.
Platformy: PC, PS4
Producent: Hello Games
Wydawca: Sony, iam8bit
Data premiery: 9.08.2016
Wymagania: Intel Core i3; 8 GB RAM; nVidia GTX 480 lub AMD Radeon 7870
Grę do recenzji udostępnił wydawca, zdjęcia pochodzą od redakcji
A teraz są zdziwieni, że daleko jej do tego "kosmicznego GTA", którego chcieli. Ja od niemal roku i debiutu The Phantom Pain obiecałem sobie już nigdy nie wsiadać na taki pociąg. Dlatego byłem dobrą osobą do spokojnego zmierzenia się z kontrowersją No Man's Sky.Oddajmy cesarzowi co cesarskie. Rozmach gry jest po prostu niezrównany. Gdy pierwszy raz włączycie mapę kosmosu i oddalicie się o setki lat świetlnych od Waszej aktualnej pozycji, będziecie szukać szczęki po całym pokoju. Wyzwaniem na kilka tygodni byłoby tutaj dokładne zwiedzenie wszystkich otaczających Was systemów planetarnych. Gra do tego nawet zachęca, bo główny wątek - podróż do centrum wszechświata - zaznaczony jest tutaj bardzo umownie. Przewija się gdzieś w tle co najwyżej i wcale jakoś usilnie nie wraca. Mało tego. Złym pomysłem byłoby rychłe pędzenie za fabularnym króliczkiem. Im szybciej to zrobicie, tym prędzej upadnie cała iluzja.Choć świat No Man's Sky oparty jest o kilka sprytnych sztuczek, długo potrafi zaskakiwać. Jest to z pewnością zależne od miejsca, w którym obudzi się nasza niema postać na początku przygody, ale u mnie dziecięca radość poznawania czegoś nowego tliła się naprawdę długo. Chciałem dowiedzieć się możliwie najwięcej o proceduralnych kreacjach, na jakie trafiałem. Porównywałem dzień i noc na wszystkich planetach, szukałem idealnych punktów widokowych, dryfowałem bez sensu w kosmosie i napawałem widokami skalnych kolosów, które chciałem odwiedzić w następnej kolejności. Wiele czasu upłynęło, zanim poznałem wszystkie schematy, "odmiany" tutejszych ciał niebieskich.
W najmniejszej skali, a zatem na powierzchni jednej planety, No Man's Sky przypomniał mi o takim indyczku sprzed kilku lat o tytule Proteus. Podobne wrażenie. Ty, obca planeta i eksploracja jako jedyny sens najbliższej godziny zabawy. Małe odkrycia - gatunki zwierząt (przyjazne lub nie), roślin, poziom skażenia powietrza czy jego temperatura - oraz odkrycia duże, jak gigantyczne kratery, góry, bagna albo całe kontynenty. Jeżeli w danym świecie jesteśmy jako pierwsi w Internecie - a tylko raz trafiłem do odkrytego już systemu (kto wie, czy z tamtym graczem się nawet nie spotkałem?) - nic nie stoi na przeszkodzie, by wszystko to nazwać. Planeta Polygamia 1 z dziki redaktorami żyjącymi w jaskiniach pod powierzchnią ziemi? Być może kiedyś ktoś na nią trafi.Wiem, jak dziwnie to zabrzmi, ale w dziele Seana Murraya robi się gorzej, gdy gra zaczyna na powrót być grą, a nie indyczym doświadczeniem. Ot, na przykład jak zaczyna nam brakować energii w kombinezonie. Zbieranie pierwiastków już po kilku godzinach cuchnie zakichanym obowiązkiem, który psuje zabawę. Surowców nie ma zbyt wielu, więc łatwo się nauczyć, jaki symbol na radarze jest tym aktualnie niezbędnym. A jednak ograniczone miejsce w ekwipunku oznacza nieustanną konieczność mdłego nim zarządzania, przesyłania materiałów na nasz statek i sprzedawania tego, co chwilowo nie będzie do niczego potrzebne. Co kwadrans system zaczyna piszczeć, co chwilę coś trzeba uzupełnić, zawsze brakuje miejsca.
A potem dochodzi konieczność wytwarzania ogniwa warpowego. Bez niego nie uruchomimy hipernapędu, a bez hipernapędu nie przelecimy do następnego systemu. Kilkudniowe doświadczenie pozwala skrócić czas "klejenia" piramidki materiałów pod ogniwo warpowe do dziesięciu czy piętnastu minut, ale raju, jakie to jest irytujące. Naprawdę, nawet nie zdajecie sobie jeszcze sprawy. Jeżeli mogę zasugerować jedyne rozsądne rozwiązanie - oszczędźcie sobie nerwów nieustannej galaktycznej gonitwy za hipernapędem. Opuszczajcie system dopiero po dogłębnej eksploracji. Raz na dzień na przykład. Inaczej wygaśnie w Was cały entuzjazm.Polecamy: Dziennik Odkrywcy Kosmosu, czyli od pierwszych zachwytów do recenzji No Man's SkyPozostawia nam to ostatnie dwa kluczowe (według reżysera) aspekty No Man's Sky: walkę i handel.Galaktyczni stróżowie porządku zaatakują nas, gdy zrobimy się zbyt zachłanni przy zbieraniu surowców - co w grze, gdzie jest to tak istotne, możemy nazwać małym paradoksem. Potyczki można zakończyć stojąc w miejscu, o ile opanuje się celowanie (piszę, rzecz jasna, o wersji konsolowej), więc nie są właściwie żadnym zagrożeniem. Inaczej z bitwami kosmicznymi, których z pozoru banalna mechanika doprowadza mnie do białej gorączki.Przyjemniej wypada kontakt z kosmicznymi kupcami. W każdym systemie dany materiał może być wyceniony wyżej lub niżej od galaktycznej średniej. Zapamiętując najbardziej wartościowe nazwy łatwo zatem szybko się wzbogacić. A będziecie chcieli mieć kasy jak lodu, bo kupno statku, który posiada dwukrotnie więcej miejsca w inwentarzu, to olbrzymie ułatwienie wszelkich obowiązków. Warto także poświęcić nieco czasu na naukę języków (słówka zbiera się niczym znajdźki w dowolnej grze z piaskownicą), bo na migi nikt jeszcze nie dorobił się fortuny.
Ile osób w sieci, tyle opinii o oprawie No Man's Sky. Jeżeli jednak pamiętamy, jakiego rozmiaru zespół stworzył właśnie największy wszechświat w historii naszej branży, trudno ich nie pochwalić. Owszem, asteroidy w kosmosie atakują nas znienacka niczym wprawiony ninja. Okej, proces generowania na naszych oczach planety podczas lądowania w ogóle nie przypomina pierwszych zwiastunów (czasem istna dyskoteka).Ale niech mnie świśnie, jeśli nie uwielbiam cykać fotek w tej grze. Widziałem takie krainy, których nie powstydziłyby się produkcje AAA. A przecież stworzone zostały przez maszynę, przypadkowo, bez żadnego artystycznego szlifu. Jeżeli zobaczycie chociaż połowę tego, co zwiedziłem ja, szykujcie się na estetyczną ucztę.Wszyscy piszą o proceduralnych światach, jednak mało kto pamięta, że podobnie generowana jest tutaj ścieżka dźwiękowa. Dla mnie szczególnie istotna, bo z post-rockiem mam kontakt od wielu lat, podobnie jak z zespołem odpowiedzialnym za muzyczną oprawę NMS (65daysofstatic). Będzie czasem tak, że dziwaczna mieszanina ambientu i przesterowanych gitar nie zgra się z wyświetlanym na ekranie światem. No trudno. To tak jak te biedne stworzonka, które stają się bohaterami popularnych gifów - odpadki pracy gigantycznej taśmy produkcyjnej. Będą też jednak momenty, w których kliknie dosłownie wszystko, a delikatne uderzenia w klawisze sprawią, że jeden z miliardów horyzontów, które czekają w grze, zapamiętacie na zawsze.JTNDaWZyYW1lJTIwd2lkdGglM0QlMjIxMDAlMjUlMjIlMjBoZWlnaHQlM0QlMjIzMDAlMjIlMjBzY3JvbGxpbmclM0QlMjJubyUyMiUyMGZyYW1lYm9yZGVyJTNEJTIybm8lMjIlMjBzcmMlM0QlMjJodHRwcyUzQSUyRiUyRncuc291bmRjbG91ZC5jb20lMkZwbGF5ZXIlMkYlM0Z1cmwlM0RodHRwcyUyNTNBJTJGJTJGYXBpLnNvdW5kY2xvdWQuY29tJTJGdHJhY2tzJTJGMjU3ODEyNjYyJTI2YW1wJTNCYXV0b19wbGF5JTNEZmFsc2UlMjZhbXAlM0JoaWRlX3JlbGF0ZWQlM0RmYWxzZSUyNmFtcCUzQnNob3dfY29tbWVudHMlM0R0cnVlJTI2YW1wJTNCc2hvd191c2VyJTNEdHJ1ZSUyNmFtcCUzQnNob3dfcmVwb3N0cyUzRGZhbHNlJTI2YW1wJTNCdmlzdWFsJTNEdHJ1ZSUyMiUzRSUzQyUyRmlmcmFtZSUzRQ==
Dużo żółci tam wyżej wylałem, jednak nie zrozumcie mnie źle. Przez pierwsze dni będziecie zachwyceni tym tytułem. Efekt rozdziawionej paszczy towarzyszy wielu lądowaniom na zupełnie nieznanej planecie, nawet jeśli niektóre obiekty dorysują się dokładnie metr od Waszego statku. Drobne różnice, jak inny odcień nieba pomiędzy systemami albo wysoka radioaktywność z toksycznymi burzami na teoretycznie znajomej budowie planety, mają tutaj ogromne znaczenie, gdyż zmieniają charakter następnej godziny lub dwóch całego doświadczenia. A na pewno nie widziałem jeszcze wszystkich konfiguracji, jakie proponuje proceduralna formuła dziecka Hello Games.Nie bez powodu przez ostatni tydzień na Polygamii codziennie pojawiał się Dziennik Odkrywcy Kosmosu. Znajomość z No Man's Sky zawsze przebiegać będzie według jego wzorca. Wspaniałe pierwsze wrażenie, które utrzyma się w zależności od osobistych upodobań i nieunikniona równa pochyła w kierunku znudzenia. Powiecie "okej, ale może nam się spodoba na dłużej". I tak może być. Nie szczędziliśmy Wam materiałów, więc sami wiecie, w jakim stopniu intryguje Was ten kosmos. Ale usiądźmy jak gracze z graczem i nastawcie ucha, bo szepnę prawdę - za drogie to na razie. Poczekajcie.