Nintendo potrafi zrobić też coś dobrego dla swoich fanów
Przemyślana akcja marketingowa? Szczera empatia? Tak naprawdę to bez różnicy.
12.09.2016 15:54
W świetle wielu ostatnich wiadomości o Nintendo i starciach firmy z fanowskimi produkcjami gigant z Kioto odrobinę stracił nawet w moich oczach (mnie dalej po prostu szkoda AM2R - jaka to świetna rzecz jest). Piszecie często w komentarzach, że nie należy winić korporacji, która istnienie zawdzięcza swoim kultowym własnościom intelektualnym, za to, iż stara się tych własności bronić. Macie rację, no przecież wiadomo. Niemniej przykład Segi pokazuje, że zamiast z kreatywnymi fanami walczyć, czasem lepiej porozmawiać. W ten sposób narodziła się na przykład atrakcyjna Sonic Mania.
Miło zatem przeczytać równie ludzką historię, jak ta pokryta niedawno przez Game Informer. Skracając: byli sobie bracia Austen, Corey i Matt. Obaj gigantyczni maniacy The Legend of Zelda, Corey bardziej odsłon retro, do A Link to the Past, Matt - tych współczesnych, z naciskiem na Twilight Princess. U Matta lata temu zdiagnozowano padaczkę, przez nią także zmarł 31 maja 2016 roku (tak zwany zespół nagłej nieoczekiwanej śmierci pacjentów z padaczką). Jego brat musiał obejrzeć prezentację nadchodzącego Breath of the Wild sam. Gdy zobaczył, że gra wykorzystuje dane z Twilight Princess HD, dokładnie amiibo wilczego Linka, coś w nim pękło i napisał list do Nintendo, w którym dziękował za wiele wspaniałych wspomnień związanych i z ich przygodową serią, i z utraconym bratem.
Austen od 9 września streamuje zeldowy maraton, Moblins For Matt, zbierając datki na Epilepsy Foundation w Kansas. W trakcie pierwszych godzin streamu przyszła do niego paczka. "Corey" - głosił krótki liścik od Nintendo w środku - "Składamy nasze kondolencje. Niech legenda twojego brata trwa zawsze. Dziękujemy za podzielenie się z nami twoją historią". W pudle znalazł cały stos gadżetów związanych z The Legend of Zelda.
To piękna anegdota. Być może jej data unosi brew, po kilku/nastu atakach mediów na Nintendo, sugerując (jak to ładnie określił Maciu) korpomaszynkę zgarniającą punkty PR dla firmy. Być może ludzie Reggiego zadbają o to, by podobnych opowieści pojawiło się w najbliższym czasie więcej. Dla osoby najmocniej zainteresowanej, znaczy dla Coreya, który dzięki temu wydarzeniu nagłośnił swój stream i zebrał już ponad pięć tysięcy dolarów dla fundacji, pozostaje to wszak bez znaczenia. Moblins For Matt trwa nadal - w tym momencie drużyna Coreya rozprawia się z wodnym lochem (brrr!) w Majora's Mask. Zerknąć możecie tutaj.
Adam Piechota