Nintendo ponownie zaryzykuje z ekranizacją Super Mario
Luigi Mario i Mario Mario? Nie, tym razem dostaniemy chyba coś lepszego.
Wiadomość: Nintendo znowu próbuje w filmy z Mario. Jak informuje Wall Street Journal, po dwudziestu czterech latach od "Super Mario Bros." z Bobem Hoskinsem i Dennisem Hopperem została podpisana nowa umowa dotycząca ekranizacji, tym razem ze studiem Universal. To nie jest ich pierwsza kolaboracja - przypominam o planach otworzenia Nintendo Landu w trzech parkach rozrywki owej firmy, z których pierwszy, w Osace, ma zostać ukończony akurat na igrzyska olimpijskie w 2020 roku. Powiedziałbym, że to raczej kolejny krok w stronę próby uzależnienia nowych pokoleń od postaci Wąsatego. Jak Super Mario Run na urządzeniach mobilnych. Rozsądna decyzja, zwłaszcza gdy "Odyseja" okazała się równie przełomową grą. Mario nadal rozdaje wiele kart w naszej branży.
Druga reakcja: nie, jednak nie zwariowali. Bo tym razem do projektu zaangażowano magików z Universal Animation, autorów "Shreka" lub "Minionków". Tak, nowe Mario będzie komputerową animacją. I to wspaniała nowina. Jako produkt skierowany przede wszystkim do młodych widzów może zachować ducha oryginalnych gier bez szkody dla swego wizerunku. Mario, Luigi, Bowser, Peach i Toady pozostaną sobą. Do projektu będzie można zaprosić jedynych odpowiednich aktorów głosowych (czyli tych z naszej branży), całość ubarwić humorem i legendarnymi melodyjkami w ścieżce dźwiękowej. Oto właśnie przepis na dobrą ekranizację platformówki. Wystarczy przeskoczyć poziom "Ratcheta" (co nie powinno być wyjątkowo trudne) i voila - nowa hitowa seria.
Ale na razie nie znamy żadnych szczegółów. Na przykład orientacyjnej daty premiery. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy ujrzeli prędzej kontynuację Super Mario Odyssey niż animowaną wersję Mushroom Kingdom. Trzeba czekać.
Adam Piechota