Niespodziewany kontratak telewizji
Jak wielu rówieśników, choć mam w domu telewizor, to nie mam telewizji. Wczoraj jednakże, telewizja powróciła pod mój dach, zdradziecko ukryta w Konsoli Trojańskiej.
Nie mam telewizji kablowej czy satelitarnej. Nie korzystam nawet z przysługujących mi ze spółdzielni ośmiu podstawowych kanałów. Od dawna telewizor służy mi wyłącznie do grania i oglądania filmów z pobliskiej wypożyczalni. Jedenasta muza jest taka... XX-wieczna. Muszę się do niej dostosowywać, organizować czas aby zdążyć na ulubiony serial, to ona kontroluje mnie, a nie ja ją.
Życie bez telewizji jest w porządku i nie traktuje tego jako wielkiej dziejowej misji czy buntu. Dzienną dawkę głupot i tak przyjmuję za pośrednictwem internetu. Czasami czuję się z tym dziwnie, jak wtedy gdy zamawiam u handlowca internet, a on nie jest w stanie zrozumieć, że z bogatej oferty jego firmy potrzebuję tylko internetu, ale nauczyłem się z tym żyć. Czasem tylko starsze sąsiadki patrzą się na mnie podejrzliwie, gdy dziwię się, że "Moda na sukces" nadal jest nadawana.
Oczywiście oglądam seriale, z opóźnieniem bo z opóźnieniem, ale zawsze lądują w osiedlowej wypożyczalni. Korzystam też z różnych internetowych usług z wideo na żądanie, ale jako, że oglądam je na ekranie komputera, to jest to coś zupełnie innego. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę.
Jednakże wczoraj na PlayStation 3 pojawiła się Ipla, czyli internetowa platforma z programami i serialami produkowanymi przez Polsat. Na początku pomyślałem sobie, że jeśli kiedyś będę miał ochotę, to będę mógł w spokoju obejrzeć do końca pierwszy sezon "Szpilek na Giewoncie", na przykład podczas wysokiej gorączki. Moja dziewczyna przyklasnęła, że teraz będzie mogła obejrzeć odcinki "Malanowskiego i partnerów", kryminalnego paradokumentu, który zawsze rozwesela ją bardziej, niż zakładali jego autorzy. Pies zaszczekał, bo już tak ma.
Włączyliśmy, zaczęliśmy przeglądać dostępne opcje. Trafiliśmy na archiwalny program o grach, zachwalający najlepsze tytuły 2008 roku. Potem, na mocno nieświeży kabaret, robiący sobie z poprzedniego prezydenta takie żarty, że wydaje się być wyrwany z odległej galaktyki. Aż w końcu trafiliśmy na "Przystanek laska", reality show o grupie lasek zamkniętych w domu naszpikowanym kamerami. Laski czeszą się, chodzą za ręce, smarują olejkami, iskają, palą papierosy, snują się, rozmawiają, czeszą, smarują, poprawiają majtki.
Nagle dopadła mnie Wielka Fala Osłabienia. Zorientowałem się, że jest już trochę po północy, od godziny powinienem spać, a zamiast tego siedzę na kanapie i oglądam durne programy w telewizji. Tak, w telewizji. W moim domu.
Wielkie dzięki. Sony, Polsat, przechytrzyliście mnie wszyscy.
Konrad Hildebrand