Niedowjarek #8 – This War of Mine na liście lektur szkolnych
26.06.2020 13:07
Witamy w kolejnym niedowjarku, czyli nieregularnym cyklu krytycznym o wydarzeniach bieżących. Tym razem na warsztat bierzemy wiadomość z zeszłego tygodnia, a mianowicie ogłoszenie gry polskiego studia 11 Bit Studio This War of Mine jako nieobowiązkowej, ponadprogramowej lektury szkolnej dla dorosłych uczniów liceum.
No i sam nie wiem o tym myśleć, napiszę o tym publicznie, może wywiąże się jakaś dyskusja. Z jednej strony to pewne uczucie radości, że gry zostały zauważone przez mainstream jako medium, twór aspirujący miejscami do dzieła sztuki, niosący za sobą konkretne wartości, historię i merytoryczny materiał do dekonstrukcji. Z drugiej strony – może z racji na postępujący wiek zaczyna przemawiać przeze mnie konserwa – szkoła nie jest miejscem dla gier, a cała historia ma jakieś podłoże polityczne bo sam premier wizytował. Cytując klasyczne X-files – I want to believe.
Zacznijmy w takim razie od dozy niewiary i bezpodstawnego krytykanctwa. Gry jako medium nie są uniwersalne, tzn. starają się być i cieszy że docierają do coraz szerszego grona odbiorców, ale w dalszym ciągu są stawiane w pozycji podrzędnej do literatury, kina czy muzyki. Wiele osób nie mających pojęcia o grach myśli, że dalej jesteśmy na etapie Mario bros lub Dooma , czyli że gry polegają głównie na biegu z przeszkodami w prawo albo brutalnego strzelania do wszystkiego co się rusza. Taką opinię może mieć modelowy przeciętny nauczyciel. Nie mam tutaj oczywiście zamiaru nikogo obrażać, ale jaki jest stan polskiego szkolnictwa, zaprezentowały chociażby lekcje zdalne z telewizją polską – do chwili obecnej nie wiem czy to było na serio, czy taka była propagandowa konwencja. Panie w średnim wieku, niezbyt zaznajomione z technologią, nie ufający jej i nie czujące się w niej pewnie. Jak miałby być prowadzone lekcję z omawiania gry – lektury? Musiałby być prowadzę przez kogoś generacyjne młodszego, wychowanego na grach i rozumiejący to medium. W swojej edukacji pod koniec lat 90tych w podstawówce miałem taki epizod kiedy lekcję informatyki wkraczały do szkół. Przeważnie do prowadzenia lekcji informatyki byli przeznaczeni odpowiednio przeszkoleni nauczyciele ZPT – czyli zajęć praktyczno-technicznych. Efekt był taki, że zazwyczaj bardzo ociężale im szło przekazanie wiedzy z zakresu informatyki, do której zostali w pewnym momencie swojego życia wtłoczeni, a wiele dzieciaków posiadało już wymagane przez nauczycieli umiejętności komputerowe – niejednokrotnie przekraczające wiedzę nauczyciela. Każdy z nas w podobnym wieku, ma to samo pokoleniowe wspomnienie, kiedy lekcję informatyki przeradzały się w grę w Duke Nukem 3D, Quake 2, Counterstrike czy Delux Ski Jump 2000. Co do zajęć ZPT to kto z was pamięta ze szkoły pismo techniczne, tworzenie z gałganów własnego pluszaka, nauke szycia albo budowanie karmnika dla ptaków? Teraz już tego nie i aż by się chciało arogancko rzec gimby nie znajo.. ale to w ramach dygresji. Powątpiewam sobie jakby miało wyglądać omawianie takiej growej lektury. Czy fragmenty byłby pokazywane na lekcji, a uczniowie uczestniczyliby w grupowym let’s playu czy każdy w ramach pracy domowej miałby się zapoznać z grą, a później omawiałoby się jej fragmenty? Wydaje się to sensowne, jak gra jest liniowa, ale pionier growych lektur This War of Mine, grą liniową nie jest, a wydarzenia mające miejsce w grze wynikają z losowej puli. Każdy więc mógłby doświadczyć czegoś innego.
W ogóle moja krytyka wynika z niechęci do This War of Mine, które niespecjalnie przypadła mi do gustu. Owszem, przez pierwsze 2 godziny nabrałem się na rozpaczliwą sytuacje cywili w ogarniętym wojną mieście, przeżywałem to, że okradłem dom staruszków z zapasów, bo uznałem, że mi są bardziej potrzebne. Ale później poznałem tą szczątkową i do bólu powtarzalna pętla rozgrywki z upływającym czasem, odgruzowywaniem rzeczy, budowaniem rzeczy, tworzeniem i czekaniem. I oprócz epizodu ze staruszkami i gwałtem przez żołnierzy w supermarkecie nic nie pamiętam z growych eventów. Jasne, ktoś powie że nuda, monotonia to najczęściej towarzyszące nam uczucia obok grozy w sytuacji zagrożenia i konfliktu, kiedy się ukrywam. Z perspektywy radości płynącej z rozgrywki niestety nie zdało to egzaminu. Zgadzam się, można nazwać This War of Mine jako pewne interaktywne doświadczenie, mające przekazać pewne istotne treści, ale z perspektywy mechaniki gry – która w swojej definicji jest rozrywką odbywająca się w ramach pewnych ustalonych zasad, wypada bardzo słabo. Odarta natomiast z tej całej otoczki moralnej i wszystkiego co próbuje atakować w niemiły sposób nasze dobre samopoczucie jest to zaledwie prosta gra o zarządzaniu zasobami.
Tyle tytułem krytyki, po prostu nie lubię tej gry i wyrażam swoją opinię. A teraz otwórzmy się na samą ideę gry-lektury i jakie korzyści ona za sobą niesie. Bardzo lubiłem lekcję języka polskiego, bo miałem dobrą nauczycielkę – i w tym miejscu pozdrawiam Panią Ewę, która tego nigdy nie przeczyta. Jakby lekcję były z użyciem medium w postaci gier, to chyba lubiłbym niektóre przedmioty jeszcze bardziej. Z resztą, w moim liceum nauczyciele starali się urozmaicić nam lekcję i na historii i języku polskim, pokolenie ówczesnych 40-latków puszczało utwory Jacka Kaczmarskiego na poszerzenie kontekstu historycznego. Na tej muzyce się wychowali, ta muzyka właśnie – nie leżące w muzyce głównego nurtu, była dla nich tym dodatkowym medium, tak jakim mógłby być dla nas w obecnych czas gry. Zmieniły się trochę czasy i środki przekazu się zmieniły, ale idea jest ta sama. Samą ideę wprowadzenia gier do szkoły pochwala branża, w wyrażonej opinii na Polygamii, co załączam do zapoznania się dla chętnych. Pomyślmy na ten przykład – nie szukając daleko – o największym sukcesie polskiego game-devu jakim jest Wiedźmin 3. Słyszał o nim chyba niemal każdy, nawet grami się nie interesujący. Oparty na klasycznym już w gatunku fantasy dziele literackim, ale jak wspaniale rozwijający świat i historię pierwowzoru. Z szkolnego punktu widzenia szczególnie atrakcyjnym mógłby się okazać nawiązania do literatury, do Wesela, Dziadów, Pana Twardowskiego czy Baśni Braci Grimm. Ewentualnie na lekcji wiedzy o społeczeństwie, do poruszenia kwestii uprzedzeń, prześladowań, rasizmu, politycznej opresji i religii.
Poruszając temat literatury to wspaniale scenariuszowo na lekcję polskiego pasowałby Spec Ops: The Line, który na pierwszy rzut oka jest przeciętną strzelanką, a w rzeczywistości posiada bogatą fabułę prowadzoną nierównolegle i nawiązującą do Jądra Ciemności Josepha Conrada.
Nie mogę się zgodzić, z tezą że któraś z gier z serii Walking Dead od Telltale mogłaby nas nauczyć sztuki podejmowania trudnych wyborów w obliczu nagłych i niesprzyjających okoliczności. Puentą było by, że wszystko co robimy nie ma sensu, a nasze decyzję prowadzą do z góry zaplanowanego finału. W życiu jest jednak trochę inaczej. Z uderzającej w patriotyczne tony gry Warsaw, na pewno nie nauczymy się historii. Tak samo jak z serią Assassin’s Creed, która mogłaby by tylko wprowadzić w umysły uczniów niepotrzebne spustoszenie. Nadawałaby się jednak jako lekcja architektury i pokazania „jak wyglądała dana epoka”.
W poprzednim z akapitów wspominałem o lekcjach zpt, które w liceum zostały zastąpione lekcjami przedsiębiorczości. Zamiast konstruować biznes-plan, obliczać opłacalność lokat bankowych czy symulować przebieg kursu giełdowego można by na przykład zrobić projekt na podstawie jednego z wybranych tycoonów. I tutaj sobie wybierzcie, niech każdy zagra scenariusz, wybuduje szpital, park rozrywki, zoo czy przedsiębiorstwo transportu miejskiego i opisze swoje trudności, jakie dostarczyła mu symulacja. W ostateczności można by było porównać wyniki. Dla mnie to całkiem świeży i atrakcyjny pomysł. Grałbym. Znaczy, uczyłbym się grając.
Temat niewątpliwie ciekawy, ale mam wrażenie, że niewiele z niego wyniknie. Na pewno będę mu się przyglądał z dystansu. Obawiam się jednak, że wprowadzenie gier do szkół za bardzo jest zależne od kwestii czysto politycznych, bo wiadomo, lista lektur, ustalenia ministerialne. Pojawiały się już wcześniej kwestie dotacji państwowych dla branży gamedev’u dla tych tytułów które poruszają tematy patriotyczne i promują Polskę w świecie. Oczami wyobraźni widzę masę skręconych naprędce gniotów typu gier o papieżu, życie Jana Pawła, tworów pokroju Skarb Sobieskiego, innej husarii i potęgi Imperium Lechitów, które wiodły by prymat w wychowaniu młodzieży i dawałby jej odpowiednie wzorce. A nie jakieś tam Wiedźminy czy This War of Mine. Jedno jest pewne, że nie będziemy grali na wf-ie w Fifę.