Niedowjarek #3 - Czy istnieje życie po wyprzedaży Steam?
W niedowjarku przestawiamy krytyczne spojrzenie na nadchodzące tytułu oraz komentujemy wydarzenia bieżące. Tym razem parę gorzkich słów na temat wyprzedaży Steam. Tekst ma tym bardziej smutny wydźwięk, że dotychczas uważałem się za fanboya Steam.
14.07.2019 | aktual.: 15.07.2019 08:13
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że wyprzedaż Steam pojawia się kwartalnie, jednak te największe eventy mają miejsce w z początkiem kalendarzowego lata i kalendarzowej zimy. Z tym, że ten letni dotychczas był uważany za zniżkowe apogeum i holocaust dla portfeli graczy. Tym razem poszło coś grubo nie tak. Włodarze Steam od paru lat próbują urozmaicić naszą wyprzedaż dodając do niej wszelakie minigierki i pakiety lojalnościowe..oraz grind. Im więcej klikamy i robimy przewidziane przez twórców czynności, tym mam większe szanse na zgarnięcie fantów i uzyskania dodatkowej waluty na wydanie w ich cyfrowym sklepie.
Tym razem padło na Grand Prix Steam. Do wyboru mieliśmy kilka randomowych zwierzęcych drużyn bieżących udział w wyścigu - Psy Corgi, Świnie, Żółwie, Zające, Papugi i coś tam jeszcze. Współzawodnictwo miało być równe, a wygrywające drużyny miały jakieś pomniejsze bonusy czy być kuszone darmową kopią najbardziej pożądanej przez siebie gry. Tylko, że twórcy nie przewidzieli, że połowa biorących udział albo jeszcze większy odsetek użytkowników zapisze się do team Corgi i zdominuje eventową minigierkę. Corgi wygrało chyba 9/10 wyścigów. Należałem, do tego teamu czysto z przypadku, kliknąłem na tą drużynę, która wygrywała pierwszego dnia. Czy coś z tego miałem? nie, ale nieprzemyślany mechanizm eventu był widoczny od pierwszego dnia.
Drugim problemem były exploity graczy, które nie został ani naprawione ani wyeliminowane w czasie eventu. Na przykład, można było uzyskiwać wyprzedażową walutę, którą można przez znaczyć na tańsze zakupy, skórki, tapety, ikonki i cały ten społecznościowy badziew, poprzez wykonywanie z góry ustalonych przez Steam czynności wybranych tytułach. Niektóre były trudne np. zabić bossa czy przejść 1 akt gry w Path of Exile za 100-200 golda, drugie prozaiczne, powtarzalne typu wypij puszkę Sody w Starbound za 10 golda. Sprytni gracze od razu pochwycili temat do nadużycia. Powstał mod do Starbound, który minimalizował koszt craftingu Sody na 1 zasobu, w parę minut robiło się takich setki tysięcy, a później ustawiało autoclicker i postać robiła gulp, gulp, gulp, puszka za puszką za każdym razem inkasując 10 golda, a ostatecznie nawet parenaście tysięcy wyprzedażowej waluty. Steam nic z tym nie zrobił. Poradniki do exploita były dostępne na youtube, więc nie był to przypadek odosobniony. Osobiście nie miałem czasu grać w gry narzucone przez event. Niesmak pozostał. Silne uczucie współzawodnictwa sprawiło, że powstała frustracja że inni mają lepiej, że są sprytniejsi, nieważne że nie do końca fair. Jakże to polskie 🙂
Trzecią łyżką dziegciu w beczce miodu była lista życzeń i nieprecyzyjnie sformułowana przynęta na graczy. Uczestnicy zwycięskiej drużyny, a więc Corgi, mieli szanse otrzymać grę z czołówki swojej listy życzeń, wiadomo że kodów na tą gry mogło być z 1000 a użytkowników miliony, jednak przynęta działa na wyobraźnię taniego zysku. Problem w tym, że użytkownicy nie zrozumieli instrukcji i zaczęli masowo opróżniać swoje listy życzeń, pozostawiając w nich tylko 3 najbardziej pożądane gry (statystycznie był to Cyberpunk 2077 i Total War Kingdoms) Wydawać by się mogło, że opisany proceder nikomu nie szkodzi, ale najbardziej zabolało to twórców niezależnych, których produkcję nie będąc tytułami AAA, rzadko kiedy ostawały się na w/w listach życzeń. Pytanie retoryczne, ilu z tych graczy po zakończonej wyprzedaży wzięła się do odbudowania listy chcianych tytułów? Listy życzeń są o tyle ważne, że pozwalają szacować popyta na dany tytuł, i stanowią też mechanizm reklamowych dla tych deweloperów którzy nie siedzą na kasie.
Punktując problem czwarty, w nawiązaniu do twórców niezależnych, oprócz incydentu z listą życzeń, narzekali oni na algorytm proponowanych na wyprzedaży tytułów. Najczęściej proponowanymi tytułami było oczywiście korporacyjne molochy za miliony monet, z prozaicznej przyczyny, im większy koszt sprzedaży, tym większa prowizja dla Steam, a planktonem nikt się nie będzie przejmował. Niedobrze, bardzo niedobrze, Wujek Gaben musi wyciągnąć wnioski, bo wkrótce cała ta drobnica weźmie sprawy w swoje ręce i przeniesie się do Epic Game Store wzmacniając konkurencję.
Po piąte - wyprzedaż jest nużąca. Dziwne to uczucie narzekać kiedy manna leci z nieba, ale będąc weteranem rzucania pieniędzy w wirtualne licencje gier, można zauważyć, że ceny wyprzedażowe na poszczególne produkty są takie same od lat. Np taki Deus Ex Mankind Divided kosztuje na co dzień 180 zł co jest stanowczo nieopłacalną stawką na grę sprzed 3 lat, nikt - chyba że przez przypadek jej nie kupi. Dlatego czeka się do sezonowej wyprzedaży i dostaje się go w bardziej rynkowej cenie - 80% czyli ok 39 zł. Tak był rok temu, w zimie, tak jest teraz. Ceny pożądanych produktów można przewidzieć. jeszcze dwa lata temu było coś takiego jak daily deals, co wprowadzało do wyprzedaży nutkę hazardu. Okazję dzienne, zmieniającej się co 24h i ceny wyprzedażowe były jeszcze niższe. Ostatecznie nie było to chyba najlepsze rozwiązanie - gracze wyczekiwali do ostatniego dnia licząc na urwanie paru złotych na jeszcze większej zniżce, ale chyba ruch na stronie był z tego powodu większy. Nie dziwnym jest, że wycofano się z tej opcji.
Po szóste - jeszcze nie ograłem gier z poprzedniej wyprzedaży, a tutaj już nowe promocję. Wydawanie pieniędzy na okazje stało się niejako obowiązkiem. W tej odsłonie wyszło jednak dosyć wstrzemięźliwie - wydałem jedyne 120 zł, a zwykle mój budżet przeznaczony na orgiastyczne zakupy wynosił 200-250 zł. Coraz częściej zacząłem zadawać sobie pytanie "czy ja na prawdę chcę zagrać w tą grę, czy chce ją tylko posiadać bo ma cenę niższą niż zwykle?" Lista gier do ogrania się wydłuża, a i tak kupuje się nowe. Wujek Gaben - Ludzkie instynkty 10:0. Nie kupiłem też nic konkretnego, żadnych wielkich tytułów, ot pomniejsze tytuły zalegające na liście życzeń.
Podsumowując ten trochę gorzki wpis, wyprzedaż Steam była jak zwykle zwycięstwem marketingowym (statystycznie jednak wyniki mają tendencje malejącą z wyprzedaży na wyprzedaż), jednak ponosiła porażkę wizerunkową. Od prawie roku powstaje coraz większa wyrwa natym monolicie cyfrowej dystrybucji gier. Steam jako monopolista nie musi się starać, konkurencja jednak nie śpi, w ciągu ostatniego roku Epic Game Store odniósł całkiem spektakularny sukces, robiąć coś z niczego. Mniejsza o jego małą funkcjonalność i zabugowany sklep, prowadząc agresywną politykę kupowania gier na wyłączność oraz rozdawnictwa starszych tytułów za darmo, powoli zagarnia coraz więcej z pecetowego tortu. Konkurencja to zdrowe zjawisko. Mam jednak ten problem, że chciałbym mieć wszystkie tytuły w jednym miejscu, a nie odpalać 10 różnych klientów, bo każdy korporacyjny deweloper musi mieć swój (dlatego też nie gram w gry od ubisoftu). Pozostaje cały czas wierny Steam, ale zaczynam w niego wątpić.
Tymczasem idę ograć swoje zalegające tytułu z wyprzedaży 2018.