Nie kupujcie Patapon Remastered
Albo poczekajcie na stosowną łatkę, bo na razie ten uroczy tytuł jest niegrywalny.
03.08.2017 | aktual.: 03.08.2017 11:25
Mogę bez zastanowienia nazwać się weteranem serii - przy trylogii na PSP spędziłem spokojnie ponad sześćdziesiąt godzin. Nie straszne mi zatem utrzymywanie trybu Fever, możliwego dzięki bezbłędnemu wybijaniu rytmu, przez większość misji. A gdy pobawiłem się z pełną wersją na PlayStation 4, nie tylko fabularne zadania szły mi fatalnie. Miałem problem nawet z krótkimi minigierkami, dzięki którym zbiera się w tych grach niezbędne surowce. Po dwóch godzinach zacząłem się zastanawiać, czy to ja aż tak mocno się zestarzałem, czy może zespół odpowiedzialny za remaster wyjątkowo skaszanił robotę. Szczęśliwie - nadal posiadam przenośną konsolkę Sony i pierwowzór. Kwadrans później byłem już pewny, że nowej wersji więcej nie włączę.
Patapon Remastered - PS4 Gameplay Demo with Shuhei Yoshida | E3 2017
Znacie termin "input lag"? Na pewno znacie, bo zmierzyliście się z nim nie raz przy zakupach nowego telewizora. Maksymalnie uproszczając - chodzi o czasową różnicę pomiędzy wciśnięciem klawisza a akcją na ekranie. Brak synchronizacji jednego z drugim, liczony w ułamkach sekund. W większości tytułów nawet tego nie odczujecie. Ale jeśli zdecydujecie się wziąć na warsztat gatunek gier rytmicznych, nagle zrozumiecie, że problem rzeczywiście istnieje.
Przypominam - kilka miesięcy temu Sony odświeżyło również swoją przedcrashową maskotkę z PSX-a, PaRappę the Rappera, i tam input lag również utrudniał bezstresową zabawę. Choć, jak wspominałem w naszej quasi-recenzji, PaRappa już oryginalnie miał dość dziwną rytmikę, więc można było to ogarnąć. Patapony jednak nie mają litości. Zatem jaka to frajda, działać na złość słuchanej melodii, żeby tylko "jakoś" posuwać rozgrywkę do przodu?
Załóżmy jednak, że ktoś ogarnie tę wstydliwą sytuację i doczekamy się w przyszłości aktualizacji, dzięki której, wiecie, normalnie już będziecie mogli ciąć. Czy wtedy dziesięcioletnia pozycja z PSP byłaby warta Waszej uwagi na dzisiejszym sprzęcie? Trzy razy "tak". Po pierwsze - dwuwymiarowa oprawa jest uniwersalna i po podciągnięciu do wyższej rozdzielczości w niczym nie ustępuje współczesnym produkcjom. Po drugie - Patapon nadal proponuje absolutnie unikalną miksturę gatunków - strategia w czasie rzeczywistym "od boku", gdzie polecenia swoim jednostkom wydaje się przy pomocy rytmicznego uderzania w klawisze? Do tego z niezłą głębią, przypominającą mi popularnego Monster Huntera, czyli stawiającą na mozolne, powtarzalne (choć przyjemne) tworzenie ultrawojowników? Pokażcie mi coś takiego gdzieś indziej. Po trzecie - cena. W porządku taka.
Niemniej to nadal pewne założenie. A ja dostałem grę do testów po to, by Was do niej, w stanie dzisiejszym, zachęcić lub zniechęcić. Nie mam oficjalnego pisemka od Sony, że ktoś już dzielnie pracuje nad input lagiem. Więc muszę Was powstrzymać. Z bólem serca, bo jak wszystkie odgrzewane kotlety z Pierwszej Fali Ataku Nostalgii PlayStation (WipEout, PaRappa, LocoRoco), Patapony zasługują na powrót. Pełnoprawną, nowiusieńką kontynuację. Tymczasem odświeżone zostały przez bandę leserów. Żadnego "PON-PON-PATA-PON" w podsumowaniu nie będzie. Do gry zachęcam tylko autorów remastera, niech sami się przekonają.
Adam Piechota