Nie dzielmy gry na czworo: zabawy z dziećmi
Kiedy byłem młodym człowiekiem, miałem do dyspozycji książki, półtora kanału TV, kilka planszówek na krzyż i Ponga. Współczesne dzieci rozrywek mają znacznie więcej, ale i tak najchętniej wybierają gry. I bardzo dobrze!
20.02.2016 | aktual.: 20.02.2016 11:24
Wbrew temu, co niektórzy mówią, dzieci nie jest łatwo do grania zachęcić. A raczej: zachęcić łatwo, ale przytrzymać już trudniej. Młodym ludziom nudzi się wszystko szybciej, mają niższy próg „wejścia”, no i oszukać ich wcale nie tak prosto. Ostatnio z moimi chorymi pociechami miałem okazję doświadczyć poszukiwania czegoś, co wciągnie nas na dłużej. Największym hitem w domu jest póki co pewien tabletowy free-2-play o smokach oferujący rozgrywkę na kilku poziomach, dzięki czemu zadowolony jest i 4-latek, i 8-latek, i nawet rodzic. Kłopot w tym, że aby dłużej pograć, trzeba wydać kasę lub czekać, aż „zasoby się zregenerują”. Stąd potrzeba znalezienia alternatywy.
Staram się pilnować, by moje pociechy nie spędzały li tylko czasu z nosami w ekranach, stąd niezwykle cieszą mnie przeróżne połączenia obiektów fizycznych z wirtualnymi. Nie mam tu nawet na myśli jakiejś bardzo złożonej rzeczywistości rozszerzonej. Już sama zabawa figurkami przy okazji Disney Infinity daje ciekawą odskocznię od ekranu. Póki co nie miałem jeszcze okazji z pociechami przetestować bardziej złożonych planszówek wykorzystujących przeróżne appki, ale za to dzieciaki same nauczyły się „podłączać” Furby'ego do tabletu i zyskiwać nowe opcje. Furby to jednak tak naprawdę papierowy tygrys i lepiej, żeby spał. Disney Infinity z kolei nie oferuje za wiele, jeśli chodzi o część realną.
Stąd mój baczny wzrok padł na klocki. Lego sprawdza się świetnie w zasadzie w każdym wieku i każdym klimacie. Każdy o tym wie. To przykład produktu doskonale rozwijanego - poza klockami mamy serial, gry, filmy i tak dalej. Mamy Star Warsy, smoki i Friends. Jest też Lego Dimensions wykorzystujące podobną konwencję co Skylandery czy wspomniane Infinity. Niemniej, w odróżnieniu od tych ostatnich, elementy fizyczne można ze sobą łączyć jak klocki Lego - zaskakujące, nieprawdaż?
Kłopot w tym, że Dimensions nie tylko jest drogie, ale i za trudne dla moich pociech, które póki co wolą tablety. To zresztą trend, który dostrzegają też producenci gier wideo, bo przecież na dużych platformach coraz mniej pojawia się tytułów przeznaczonych dla dzieci. Po prostu tablety są wygodniejsze. Dlatego też najnowsze klockowe uniwersa rozwijane są także, czy nawet głównie, w postaci gier na urządzenia przenośne. Niestety, z żalem stwierdzam, iż większość gier sygnowanych logiem Lego na tablety jest dość słaba, jeśli chodzi o gameplay. Najlepiej sprawdzają się porty, takie jak Star Wars. Przeróżne Ninja-Go czy Chimy okazują się po prostu słabo zaprogramowane, nieintuicyjne lub po prostu zbugowane. Dzieciakom przeszkadza to nawet bardziej niż mnie.
Wróćmy jednak do kwestii łączenia światów - fizycznego z wirtualnym - bo tu Lego ma coś jeszcze do powiedzenia. Chodzi mi o rycerzy Nexo, czy raczej Nexo Knights. To oczywiście seria zestawów klocków powiązana z cyklem animacji oraz grą. Animacja opowiada przygody bohaterów, elementy tychże odwzorowane są na klockach, wszystko zaś uzupełnia darmowa gra. Ta jest o tyle ciekawa, iż wymaga ona skanowania mocy, a pojawiają się one w świecie fizycznym i cyfrowym: na pudełkach Lego, na klockach, w serialu oraz w samej grze. I tak dalej. Moce mają postać tarczy, którą należy zeskanować. Można je udostępniać znajomym, ulepszać i oczywiście wykorzystywać. Mniej kojarzą się z Pokémonami, ale moje pociechy o pokémonach pojęcia nie mają.
Księga potworów, część I (cały odcinek) | Nexo Knights| Cartoon Network
Póki co Nexo Knights oferuje najciekawsze połączenie świata fizycznego klocków Lego z cyfrowym. Dzięki darmowej aplikacji i opcjom użyczania mocy, można się bawić nie wydając kasy, a nadto w większym gronie. I zachęcać młodzież do odwracania oczu od ekranu - choćby od czasu do czasu.
Tomek Kreczmar