Nie bójcie się, to tylko filmowy Detektyw Pikachu w ruchu
Uwaga - Ryan Reynolds zaskakująco nieźle pasuje do futrzanego bohatera.
Stało się. Wiele miesięcy dziwnych doniesień nie poszło na marne, a w internet z hukiem uderzył pełnoprawny zwiastun „Detektywa Pikachu”, czyli, wydawałoby się, jednej z dziwniejszych ekranizacji gier w historii. Zobaczycie w nim nie tylko tytułowego Pokemona, któremu głosu oraz ciała w sesjach motion capture użyczyło męskie bożyszcze Hollywood - Ryan Reynolds (Deadpool) - ale również Justice’a Smitha (znanego choćby z szalenie irytującej roli w „Jurassic World: Upadłe królestwo), Kena Watanabe oraz… cały świat zamieszkany przez ludzi i stworki z gierek Nintendo.
POKÉMON Detective Pikachu - Official Trailer #1
Dlatego właśnie projekt może się udać. Jestem pewny, że przemysł filmowy od dekad zastanawiał się, jak w realistyczny sposób oddać rzeczywistość, w której widok Pokemona nie zaskoczyłby nikogo. Wersja z leciwego anime była zbyt umowna. Za to wizja z 3DS-owego Detective Pikachu miała ręce i nogi. Nawet jeśli w teorii cały pomysł wydaje się na maksa szalony. Negatywnie odebrać można wygląd samych Poksów - „namacalny” Pikachu jest uroczy oraz przerażający jednocześnie. Wygląda momentami jak animatroniczne koszmary z Five Nights at Freddy’s.
Kiedy będziemy mieli okazję sprawdzić, czy dzieło Roba Lettermana dołączy do zacnego grona „typowych ekranizacji gier wideo”? W maju przyszłego roku. Reżyser nie ma co prawda na swoim koncie żadnego ultraprzeboju, ale „Gęsia Skórka”, „Podróże Gullivera” czy „Potwory kontra obcy” to dobre dowody, że zna się na kinie familijnym. Na powodzenie projektu na pewno zacierają ręce panowie z Nintendo, bo przecież następna w kolejce ma być animacja z Mario. A Pokemon Company tylko będzie liczyć zielone. Wszak film zadebiutuje kilka dobrych miesięcy po dwupaku switchowych Poksów i tak czy inaczej sprzeda się co najmniej przyzwoicie. Dziewięć milionów wyświetleń w pół doby wystarczająco to potwierdza.