Motorstorm: Arctic Edge - recenzja
Gra Motorstorm to seria dobrze znana wszystkim posiadaczom PS3. Dzieło Evolution Studios było jednym z najważniejszych tytułów startowych konsoli Sony i jednocześnie świetnie się sprzedającą nową marką. Najważniejsze, co wprowadził to różnorodność tras, które były tak stworzone, by gracz musiał dobierać specjalny tor dla danego typu pojazdu. To pokazało, że da się zrobić w tej kwestii coś nowego, a dorzucając do tego ładnie gniotące się pojazdy, walkę bark w bark i dużo błota otrzymaliśmy pierwszy prawdziwy hit. Pacific Rift może nie był już rewolucją, ale ewolucją w kierunku zmiany otoczenia dającą większą różnorodność tras. Teraz seria trafiła na PSP i Motorstorm: Arctic Edge skupia się, jak sama nazwa wskazuje, na śnieżnych rejonach. Czy dużo śniegu to wystarczający powód, by sięgnąć po kolejną grę z serii? Gracz Cóż, tutaj nie będzie zaskoczeń - ci, którym podobał się Motorstorm na PS3 i mają PSP powinni śmiało sięgać po Arctic Edge. Natomiast nie jest to gra, którą powinni zainteresować się wszyscy. Jeśli jednak lubicie wyścigi i to takie bez trzymanki, to najnowszy Motorstorm również powinien przypaść Wam do gustu. Szczególnie, że gra obfituje w atrakcje, więc raczej każdy znajdzie coś dla siebie.
29.09.2009 | aktual.: 30.12.2015 14:13
Rozgrywka Jak to w Motorstormie, czyli chodzi o to, żeby przede wszystkim wygrywać wyścigi. Niby nic zaskakującego, ale tutaj liczy się sposób, w jaki to zrobimy. Kampania podzielona jest na 8 rang, w których bierzemy udział w coraz to nowych wyścigach. Gra początkowo jest dość prosta, do 4 rangi wszyscy motorstormowi wyjadacze przejdą bez problemu, ale potem powolutku zaczyna się robić ciekawie. Początek możecie traktować, jako przedsmak i naukę odpowiednich tras przejazdów. To ważne, ponieważ jak w każdym Motorstormie, gdy nie będziemy jeździli optymalną trasą, to sztuczna inteligencja spokojnie nas wyprzedzi. Dalej ma ona nawyk niszczenia przede wszystkim nas, a dopiero potem walki ze sobą.
W tych około 100 konkurencjach w kampanii większość to po prostu zwykłe wyścigi, w których często jesteśmy ograniczeni do danego rodzaju pojazdów. Teraz jednak jest z czego wybierać, bo klas jest jeszcze więcej niż na PS3 - do 6 podstawowych doszły skuter śnieżny i pług. Oba pojazdy świetnie wpasowują się w klimat. Na szczęście troszkę gorzej sprawdzają się na mniej ośnieżonych, a bardziej kamienistych trasach.
Aby urozmaicić zabawę w festiwalu wrzucono do niego wyścigi szybkościowe, znane z wersji na PS3, oraz drugi tryb, który twórcy nazwali "punkty za czas". Pierwszy to po prostu samotny przejazd po wyznaczonej trasie, przy czym musimy się zmieścić w pojawiających się bramkach, co dodaje nam dodatkowe sekundy. Przypomina to zjazdy narciarskie, przy czym tu zaczynamy z odpowiednią pulą sekund i próbujemy skończyć (po przejechaniu określonej liczby bramek) jak najbardziej na plusie.
Drugi tryb natomiast wydaje się najbardziej interesujący, ale został też najbardziej okrojony z całej rozgrywki. Zabawa polega na tym, że ścigają się 4 pojazdy i im na dalszym miejscu jesteśmy tym mniej punktów otrzymujemy. Pierwszy, który zdobędzie 999 pkt zwycięża. Niestety, sama rozgrywka nie jest w tym trybie tak bardzo emocjonująca, bo walczymy tylko z 3 przeciwnikami, którzy albo nas wyrzucą z trasy albo my ich. Co gorsza, oba typy tych dodatkowych wyścigów odblokowujemy jedynie za gwiazdki, które otrzymujemy za specjalne zadania w wyścigach (skończyć w odpowiednim czasie, skończyć jako pierwszy itd). To powoduje, że możemy mieć wysoką rangę, ale zadania dodatkowe nadal zablokowane i jeździć po prostu kolejne wyścigi.
Co ważne, na tym jednak nie kończy się zabawa z Motorstorm: Arctic Edge. Ta gra wręcz wypełniona jest dodatkami. Mamy czasówki, w których możemy skorzystać z rankingów online, co jest sporą zachętą do walki. Poza tym mamy multi dla 6 osób, w którym podobnie jak w innych Motorstormach na PS3 walczymy i zdobywamy sieciowe rangi, za które są również "trofea" do zdobycia.
Nie są to może puchary takie jak na PS3, ale przypominają mini-odznaki, które zostały dodane w Pacific Rift. Tutaj również za odpowiednie wyczyny w karierze i na trasie zdobywamy takie odznaki, a nawet odblokowujemy gadżety w Home. Niezbyt przydatnym ale miłym dodatkiem jest również możliwość modyfikacji pojazdów, których wygląd możemy edytować odblokowując kolejne elementy. Robimy to na zasadzie edycji na bazie 3 gotowych konstrukcji każdego pojazdu.
Jeśli chodzi o sam model jazdy, to mamy tutaj w pewnym stopniu uproszczony model znany z PS3. Pojazdy już nie reagują na każdy najmniejszy kamyczek (zresztą same trasy już nie zawierają takich urozmaiceń), ale nadal dość mocno się od siebie różnią i podobnie jak w Pacific Rift nienawidzę ATV, które wydaje mi się nadsterowne i ponad niego zawsze wybieram motocykl. Na tym tle fajnie wypadają pług i skuter, które są dokładnie po przeciwnych stronach całej tabelki i wydają się być śnieżnym odpowiednikiem motoru i ciężarówki. Troszkę to upraszcza zabawę, bo jeździ się nimi podobnie jak wymienionymi pojazdami, ale zdecydowanie lepiej wybrać właśnie je na ośnieżone trasy.
Na koniec zbyt długiego wymieniania możliwości gry mamy jeszcze robienie fotek (identycznie jak na PS3) i możliwość odsłuchiwania własnej muzyki w grze.
Oprawa Nie ma, co się oszukiwać - rozległość 12 tras musiała być czymś opłacona. Gra niestety nie prezentuje się tak, żeby mówić, że wyciska ostatnie soki z PSP, ale z drugiej strony BigBig Studios udało się zachować charakter serii utrzymując sporą liczbę pojazdów jednocześnie (około 10) i spore trasy z licznymi rozjazdami i skrótami. Przez to może nie mamy wrażenia wizualnej orgii i czasem kłują w oczy tekstury (szczególnie podłoża), ale pamiętajmy o ograniczeniach tego sprzętu. Ogólne wrażenie jest pozytywne i to się liczy. Dodatkowo, często na trasie zmieniają się warunki pogodowe i jadąc w śnieżnej zamieci nie tracimy płynności rozgrywki, co też jest ważne.
Jeśli chodzi o oprawę muzyczną to jest ta sama półka, co Motorstorm na PS3. Sporo ostrych kawałków, które jednak nie przeszkadzają w rozgrywce i natychmiastowo wpadają w ucho. Odgłosom fur również nie można nic zarzucić i ani przez chwilę nie pomyślałem, że brzmią one nienaturalnie.
Werdykt Bez dwóch zdań produkcja BigBig Studios to prawdziwy Motorstorm, a nie tylko podczepienie się pod znaną markę, by sprzedać więcej kopii. Oczywiście troszkę uproszczony i nie z tak piękną grafiką, ale nadal dający mnóstwo radości z samej jazdy i walki na torze, a to przecież najważniejsze. Udało się zachować charakter festiwalu szaleńców i każdy gracz, który lubi w ten sposób się ścigać powinien być zadowolony z zakupu. Szczególnie, że gra jak na PSP posiada naprawdę sporo możliwości - od rankingów online, przez multi w trybie Infrastructure i nagrody w Home.