Mortyr
Demokratyczny dostęp do sprzętu sprawił, że sprzęt stał się nieistotny, bo każdy go może mieć. Istotny stał się pomysł, bo nie każdy go ma. A mają je ludzie z polskiej firmy Mirage Media - twórc gry „Mortyr”.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Mortyr
Robert Leszczyński
Demokratyczny dostęp do sprzętu sprawił, że sprzęt stał się nieistotny, bo każdy go może mieć. Istotny stał się pomysł, bo nie każdy go ma. A mają je ludzie z polskiej firmy Mirage Media - twórc gry „Mortyr”.
Polska jest tak słabo skomputeryzowana, iż spodziewałem się jakiegoś półproduktu zrobionego przez grupę maniaków za pomocą sznurka, drutu i taśmy klejącej. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że „Mortyr” jest niemal najlepszą strzelanką FPP (First Person Perspective), w jaką grałem w życiu. Ustępuje tylko bezkonkurencyjnej „Half-Life”, choć ducha tej gry bardzo w „Mortyrze” czuć.
Ale najwięcej jest w niej z legendarnego „Wolfensteina”. Znakomity wstęp przenosi nas w przyszłość - Państwa Osi wygrały II wojnę światową, ale sielankę faszystowskiego raju psują pogłębiające się anomalie pogodowe i klęski żywiołowe. Czy to efekt zastosowania „Wunderwaffe”, która w 1944 r. odmieniła losy przegrywanej przez Niemcy wojny? Aby ratować świat przed kataklizmem, trzeba cofnąć się do tego roku i spenetrować tajne faszystowskie laboratorium.
A dalej - wiadomo: biegamy po korytarzach gotyckich zamków, bunkrach, cytadelach, cmentarzach, fabrykach itd., strzelamy do wszystkiego, co się rusza, otwieramy zamknięte drzwi zagubionymi kluczami, zdobywamy broń, przedmioty itd. Ale nie tylko. Uczestniczymy też w wyższym poziomie akcji fabularnej, zbierając komunikaty i meldunki dotyczące ośrodka naukowego.
Każdy fan FPP wie, że podstawowym wrogiem tego gatunku nie jest czający się faszysta z granatem, lecz monotonia, banał i ograniczenia techniczne. Pierwszej mielizny udało się uniknąć dzięki ciągłym zmianom scenerii i rozwojowi akcji. Drugiej - dzięki poczuciu humoru. Co chwila trafiamy - a to rozbity czołg Rudy 102, a to nazwiska twórców nad drzwiami gabinetów przesłuchań, a to Adolf Hitler ćwiczący przemowę i jak wańka-wstańka podnoszący się po wypróbowaniu na nim każdej broni. I na koniec możliwości techniczne. No właśnie - urok tej gry tkwi w szczegółach. Wstarczy strzelić w witraż, a rozpryśnie się na kawałki, przejść po śniegu, aby usłyszeć znajome skrzypnięcie i zostawić ślady. Oprócz tego kręgi zostawiane przez krople wody, płomienie i płatki śniegu, księżyc i przerażające miauczenie kota. To trzeba zobaczyć, usłyszeć, przeżyć.
„Mortyr” nie jest bez wad. Jako krytyk muzyczny aż zgiąłem się, kiedy usłyszałem muzykę jak z czasów mojego śp. Atari ST. Na szczęście można ją wyłączyć. Szkoda też, że nasz bohater nie jest Polakiem, tylko Niemcem, ale już samo wyprodukowanie gry na takim poziomie dostatecznie połechtało moją patriotyczną dumę.
Mortyr Producent: Mirage Media Wymagania: Pentium 166, CD x4, 32 MB RAM, akcelerator 3D, karta muzyczna, DirectX 6.1, Windows 95 Cena: 95 zł