Mortal Kombat Kollector's Edition (EU) - recenzja
NetherRealm i Warner Bros. Games rozpieszczają fanów marki Mortal Kombat i na okazję rebootu serii serwują im edycję kolekcjonerską. Czy w związku z tym fani mają powód do zadowolenia? Czy może to wydanie, w odróżnieniu od samej gry, można pominąć?
10.05.2011 | aktual.: 07.01.2016 16:39
Nie byłbym sobą, gdybym nie zaproponował Wam oględzin Mortal Kombat Kollector's Edition od dokładniejszego przyjrzenia się pudełku. Fakt dołączenia do tego wydania figurek zwiastował opakowanie większe niż regulaminowe. I faktycznie, rozmiar kartonu, w który zapakowano wszystkie elementy zestawu, definitywnie wyklucza możliwość ustawienia go na półce w rzędzie zielonych pudełek (w wersji dla konsoli Xbox 360, rzecz jasna). Na szczęście wydawca, zdając sobie sprawę z tego faktu, zadbał, aby opakowanie prezentowało się możliwie najbardziej atrakcyjnie. Tematem przewodnim tego wydania jest pojedynek między Sub-Zero i Scorpionem. W związku z czym opakowanie zdobią grafiki przedstawiające obu wojowników. Dla każdego z nich zarezerwowano jeden z boków opakowania. Jeżeli więc zdecydujecie się ustawić pudełko na półce bokiem, to do wyboru macie dwa warianty. Oba udane. Nie jest to jednak preferowana metoda, a to za sprawą frontowego okna. Za tym oknem, z przezroczystej folii, możemy bowiem podziwiać znajdujące się w pudełku figurki. Jeżeli więc chcecie uchronić figurki przed zakurzeniem czy uszkodzeniem, to jest to jakaś alternatywa.
Pudełko z samą grą to steelbook. Ozdobiony od frontu logo gry i tytułem na tle czegoś, co określić można mianem kuli ognia. Tył tego samego pudełka zdobi ostrze Scorpionowej włóczni na łańcuchu. Oba elementy, logo i włócznia, zostały wytłoczone w metalowym pudełku. Całość zakłócają jedynie znaki firmowe NetherRealm i WB Games na tyle opakowania. Są one jednak na tyle małe, że trudno mieć za złe wydawcy umieszczenie ich w tym miejscu. Tak minimalistyczne i stylowe pudełka to rzadkość, przez co propozycję tę, jako zwolennik takiego podejścia, przyjmuję z otwartymi rękoma.
Artbook okazał się być najciekawszym elementem tego wydania. Nie zachwyca on swoją objętością (standardowe 100 stron) ani też formatem. Starczy jednak kilka chwil, aby każdy fan Mortal Kombat zdążył się na nim poznać. Co jest więc w nim takiego interesującego? Gdybym ograniczył się do stwierdzenia: "szkice bohaterów i lokacji", bo tak faktycznie jest, to mój nadmierny optymizm zapewne nie spotkałby się z Waszym zrozumieniem. Dlatego spieszę z wytłumaczeniem. W przypadku wspominanych bohaterów mamy możliwość prześledzenia ewolucji postaci od szkiców przypominających najbardziej klasyczny wariant postaci znany z pierwszej połowy lat 90. do jej finalnego wyglądu z wersji z 2011 roku. Proces jest jeszcze bardziej interesujący i ciekawie zobrazowany na przykładzie aren. Mamy możliwość zapoznania się z projektami oryginalnych plansz i podejrzeć proces, jakiemu je poddano celem przeniesienia ich najbardziej charakterystycznych elementów w XXI wiek. Nie wiem, czy to nostalgia, czy faktyczny walor tego albumu, ale miałem okazję pokazać go kilku osobom, które z graniem są na bakier od dobrych dziesięciu lat, i wszystkie one były pozytywnie zaskoczone faktem, że są w stanie rozpoznać nowe-stare miejsca i co ważniejsze czują ducha serii w nowych projektach.
Ostatni z elementów składowych wydania to wspomniana we wstępie figurka przedstawiająca walczących Scorpiona i Sub-Zero. W tym konkretnym przypadku wygląda na to, że Scorpion ma wygraną w kieszeni, bo przebija biednego Poniżej Zera na wylot swoją zabójczą włócznią. Przedstawienie tak charakterystycznego ciosu to ukłon w stronę fanów, ale i prawdziwe wyzwanie dla producenta miniatury. W tym wypadku niestety niezaliczone. Koncepcję tej figurki oceniam w ogólnym rozrachunku pozytywnie. Cieszą i bawią mnie takie akcenty, jak posoka wydobywająca się z pleców Sub-Zero i drobne detale pokroju czaszek u stóp obu panów. Są to drobne szczegóły, których nie zwykło się widywać w miniaturach z tego przedziału cenowego. Niestety lista zarzutów, choć krótka, jest jednak na tyle istotna, że nie mogę przyznać tej figurce oceny jednoznacznie pozytywnej. Jestem w stanie przymknąć oko na materiał, z którego ją wykonano (giętki plastik, którego konsystencja przywodzi na myśl kauczuk). Koniec końców to nie G.I. Joe i nikt nie planuje nosić ich w kieszeni czy miętosić pod ławką w szkole. To nie ta kategoria miniatur. Niestety malowanie, które mogło zatrzeć ten efekt, okazało się najsłabszym elementem całości. Jest najzwyczajniej w świecie fatalne. Starczy, że przyjrzycie się detalom, które staraliśmy się uchwycić na zdjęciach, a będziecie mieli cały obraz sytuacji.
Dodam jeszcze, że moja para figurek umieszczona była na krzywej podstawie, co wyglądało mało elegancko i sprawiało, że figurka "bujała się" przy dotknięciu.
Mortal Kombat Kollector's Edition to ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony cieszy fakt powrotu tak szacownej marki w glorii i chwale, które niosą za sobą mnogość wydań. Z drugiej zaś niesmak po średniej jakości figurce. Jeżeli mogę polecić komuś to wydanie, to bez wątpienia fanom, którzy docenią materiały umieszczone we wspomnianym artbooku. Wszystkim innym zalecam obejrzenie fotografii w naszej galerii, na których w szczegółach prezentujemy figurki Sub-Zero i Scorpiona. Jeżeli jakość wykonania tego elementu zestawu spotka się z Waszą aprobatą, to nie pozostanie nic innego, jak uczcić powrót Mortal Kombat kupując wydanie Kollector's.
Nasz materiał filmowy z unboxingiem tego wydania znajdziecie pod tym adresem.
Grę dostarczył sklep Muve.pl.
Zdjęcia wykonał Artur Hutnik, artur.hutnik@gmail.com
Marcin Jank