Molyneux - dema zabijają gry
Peter Molyneux uważa, że wypuszczanie wersji demonstracyjnych gier bardzo szkodzi rozgrywce. Zanim jednak zaczniecie go wyklinać, czytajcie dalej.
30.09.2009 | aktual.: 07.01.2016 16:23
Nienawidzę dem i uważam, że są one zabójcze dla związanego z grą doświadczenia. Przez wiele lat tworzyłem dema i albo całkiem psuły grę, dawały graczom zbyt dużo, albo ich dezorientowały, więc uznałem, że powinniśmy dać pierwsze 45 minut gry za darmo, a zanim dotrzecie do Bowerstone pojawi się komunikat "Jeśli chcesz kontynuować, wciśnij ten przycisk, ale jeśli chcesz kupić resztę gry, wciśnij to". Więc ludzie, którzy są zainteresowani, ale nie chcą od razu kupić pełnej wersji, mogą sobie jeszcze pograć, a ludzie, którym się spodoba, mogą kupić pełną grę, nie tracąc doświadczenia ani złota.Zgodzę się, że rozdawanie za darmo początku gry, jak zrobił to sam Molyneux w przypadku epizodycznego wydania Fable 2, to bardzo dobry pomysł i powinien być stosowany częściej. Tylko dlaczego właściwie upierać się, że nie jest to już demo? W końcu nie jest to pierwsza gra, gdzie demo składało się właśnie z początkowej części gry, a zapisy gry można było przenieść do pełnej wersji. Poza tym przecież nie w każdej grze da się wyodrębnić "pierwsze 45 minut", szczególnie jeśli gra jest nieliniowa i pozwala nam do woli zwiedzać świat.
Osobiście zawsze uważałem, że idealnie każda gra powinna mieć demo, pozwalające wypróbować ją przed zakupem, czy to w postaci początku gry, czy stworzonych specjalnie poziomów (choć tu nie wiadomo do końca, na ile będą one reprezentatywne dla samej gry). Pisaliśmy już jednak kiedyś o badaniach, które wskazują, że dema o dziwo rzeczywiście mogą mieć negatywny wpływ na sprzedaż gry.
Co do Molyneux, to wygląda na to, że odkrył genialny i nowatorski model biznesowy - przydałaby się dla niego jakaś fajna nowa nazwa - co powiecie na "shareware"?
[via Edge]