Lovecraft, horror, Mars - jeśli nie brzmi znajomo, to zapomnieliście o Moons of Madness
A gra ma w końcu datę premiery.
W sumie to Wam się nie dziwię. Od ostatniego momentu, gdy poświęciłem temu straszakowi od Funcom więcej miejsca na portalu, minęły już prawie dwa lata. Gra została pierwotnie zapowiedziana w 2017 roku, a później zaprezentowana za zamkniętymi drzwiami na Gamescomie, który wtedy „zaliczyłem” z Patrykiem Fijałkowskim. Udało się zagrać, napisałem nawet większą relację, gdzie szukałem jego inspiracji również poza gatunkiem horroru. I zapadła grobowa cisza. Minął cały 2018 (wtedy mieliśmy dostać gotową wersję), cisza trwała. I nagle pach - marzec 2019, wielka zapowiedź, portale piszą, jak gdyby już tego nie robiły wcześniej.
Moons of Madness - Announcement Trailer
Nowy zwiastun jest bardzo obiecujący. Deweloperzy pokazali, jak bardzo lovecraftowa będzie ta kosmiczna przygoda. Gdy wizję bohatera zakłócają przerażające przebitki z przeszłości, gdy po ekranie zaczynają sunąć wielkie macki uśpionej bestii, gdy nie ma w pobliżu absolutnie nikogo, kto potwierdziłby, czy to wytwór wyobraźni, czy realny sekret czerwonej planety - bardzo efektowne sprawy. Po Gamescomie zainteresowany byłem przygodową stroną Moons of Madness, teraz chcę tego horroru, który mi obiecano już dwa lata wcześniej.
I jest nowa data premiery - październik tego roku - a pod nią lista platform. Trzy wiodące: PC, PS4, Xbox One. Jasne, chciałoby się też Switcha, ale raz - gra ma nieco za dobrą oprawę na hybrydę Nintendo; dwa - dobrze, że w ogóle są konsole. Na samych pecetach mogłaby, jak wiele tytułów wrzucających ciarki, przepaść w tłumie. No i Halloween to zawsze dzień premiery jakiegoś średniego horroru w kinach, na przykład osiemnastej odsłony „Piły”. Lepszym wyborem będzie danie szansy nowemu IP na naszym podwórku. Czekam!