Love, Death & Robots
Tak jak zostało wspominane w Co jest grane? #4, przez weekend odwiedził mnie MuszyńskiJan i pokazał parę tematów, które warto zgłębić, aby czuć się człowiekiem są na czasie. Jednym z nich było Love, Death & Robots, na Netflixie.
29.10.2019 | aktual.: 15.10.2020 11:07
LOVE DEATH + ROBOTS | Official Trailer | Netflix
LD&R to antologia animacji, które faktycznie nawiązują tematycznie do tytułu całej sagi. Jest dużo emocji, robotów, a wszystko prędzej czy później kończy się czyjąś śmiercią. Animacje, oprócz luźnego nawiązywania do jakże pojemnego tytułu nie są ze sobą w żadnej sposób połączone i można je oglądać w dowolnej kolejności. Generalnie format to shorty 5-15 min. Epizodów jest 18, ale oglądniecie w jeden wieczór i będziecie wracać. Wielokrotnie, gwarantuje to wam. Jestem oczarowany, przez pół seansu trzymałem się za głowę, z wrażenia kunsztu fabularnego i animacji, a także z powodu że nie mogłem uwierzyć, że takie wybitne produkcje mnie po prostu ominęły.
Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie spoilerująć tytułów, moja ulubiona animacja ma klimat armii czerwonej, głębokiej Syberii, okultyzmu i walki z ghulami. O Gwynie, jakie to jest epickie. W 15 minutowej animacji zostało zawarte więcej dramatyzmu niż w ostatnich 30 latach amerykańskiego kina. Od niedzieli widziałem tą pozycję już 8 razy, a dziś jak wrócę do domu oglądnę ponownie. Warto wspomnieć, że pomijając elementy fantastyczne jest bardzo historical accurate, z braku polskiego sformułowania. Bardzo chciałbym zobaczyć pełen metraż tej historii, grę komputerową lub chociaż komiks (gdzie mogę wpłacać datki?)
Kolejna animacja to, jak to celnie opisał mój kompan Mass Effect/Silent Hill 2. I w zasadzie więcej opisu ten epizod nie potrzebuje. Podróż kosmiczna do innej galaktyki, coś poszło nie tak....no właśnie. W kosmosie nikt nie uslyszy twojego krzyku. Najładniejsze rendery jakie wiedziałem, animacje od Blizzarda to przy tym szkółka niedzielna dla grafików.
Są też animacje dla fanów Amerykańśkich Marines, Castlevanii, Świata Mroku, Overwatcha, steampunkowego Ghost in the Shell w sosie Metropolis Fritza Junga, oraz czegoś co graficznie przywodzi na myśl świat Dishonored. Urzekła mnie animacja o farmerach w mechach broniących swojej farmy-kolonii przed rojem robali. Z wyglądu i klimatu coś jak Firewatch/Starcraft/Starship Troopers
Ostatnim co zasługuje na szczególną uwagę i liczne powtórzenia jest animacja, której klimat mógłbym opisać jako Cyberpunk/Chimeryczny Lokator (Roland Topor, również ekranizacja Romana Polańskiego) z lekką nutką cellshadingu alla Borderlands w stylistyce graficznej.
ALE.TO.JEST.WSZYSTKO.DOBRE. Jak widzicie, mnogość inspiracji, postmodernistyczny miks uniwersów, popkulturowych klisz, technik wykonania i nawiązania do twórczości innych artystów. Przeważnie prezentowane pozycje nie są pustymi animacjami, stworzonymi na potrzeby popisywania się graficznymi wodotryskami, lecz posiadają przemyślaną fabułę i plot twisty. SPOILER - mało która z nich kończy się happy endem - KONIEC SPOILERA. MIŁOŚĆ. ŚMIERĆ. ROBOTY. BRAĆ I OGLĄDAĆ. A wiecie co mnie cieszy? Że opisany tutaj zbiór jest nazwany Season 1, znaczy że BĘDZIE TEGO WIĘCEJ.
P.S. jakby ktoś już widział to zapraszam do podzielenia się swoimi wrażeniami na ten temat. Hypetrain już pojechał, ciu-ciu!.