Loop Hero, czyli mój mocny faworyt do gry roku. Tak, wiem, że dopiero marzec [Pierwsze wrażenia]
Jest coś niesamowitego w tym, że nagle tysiące osób rzuca wszystko i gra w perełkę od malutkiego składu. Powód nie zaskakuje. Loop Hero to kolejny dowód na to, że pomysł może zdziałać cuda.
09.03.2021 15:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wystarczyła doba od premiery, by w "Loop Hero" zagrało 150 tys. osób na całym świecie. Tytuł już jest na liście bestsellerów, ustępując miejsca jedynie "Valheim". Pograłem kilka godzin i już rozumiem, skąd zachwyt.
Urozmaicenie numer jeden
Pomysł na "Loop Hero" naprawdę jest prosty. Darujmy sobie fabułę, będącą pretekstem do najważniejszego - okrążania mapy. Tak, nasz bohater pokonuje ścieżkę w kółko, niczym kierowca F1 okrąża tor.
Na swojej trasie spotyka jednak potwory. Piszę "spotyka" celowo - w innym RPG czy rogaliku użyłbym być może sformułowania "spotykamy", ale tak naprawdę nie mamy żadnego wpływu na to, jak walka się potoczy. Starcia toczone są automatycznie, podobnie zresztą jak sam marsz, który co najwyżej można zapauzować.
No dobrze, z tym brakiem wpływu trochę przesadziłem. To my wybieramy broń, która wypadnie, podobnie jak resztę uzbrojenia. Niczym w klasycznym "erpegu" czy rogaliku pokonani rywale wypluwają fanty: miecze, topory, magiczne pierścienie czy lepsze zbroje, rzecz jasna opisane statystykami. Im dalej w las, czyli im więcej kółek zrobimy, tym mocniejsi są przeciwnicy. Ale i atrakcyjniejsze przedmioty pozyskujemy po ich zgonie.
Urozmaicenie numer dwa
Z przeciwników wypada coś jeszcze - karty.
One służą nam do manipulowania mapą. Wpływamy na otoczenie, dodając do naszej trasy nieco urozmaiceń. Może to być posiadłość wampira, cmentarzysko czy latarnia, która ograniczy pojawianie się wrogów.
Karty wypadają losowo, a od ich użycia zależy cała zabawa.
"Loop Hero" każe nam się uczyć, co dana karta zmienia. Oczywiście kusi dodawanie jak największej liczby przeciwników, bo wygrane starcie to przecież kolejne przedmioty. Z drugiej strony to może przekreślić bezpieczny powrót do obozu, bo "ułożymy" sobie morderczy maraton.
Urozmaicenie numer trzy
Tu przechodzimy do kolejnej istotnej rzeczy w "Loop Hero". Jednym z kwadracików na mapie jest nasze legowisko - czyli start, a zarazem meta wędrówki. W trakcie spaceru, przechodząc przez ten punkt, możemy zregenerować życie albo też bezpiecznie powrócić do obozu, przynosząc tam zebrane surowce.
Wspomniane wcześniej karty symbolizują nie tylko wrogów czy elementy wpływające na krajobraz. Może być też nią np. góra, kamienie czy łąki, które są źródłem materiałów.
W bazie gra zmienia nieco swój charakter, stając się typową strategią polegającą na budowaniu nowych miejsc. Te zaś generują różne korzyści przydatne w kolejnych wyprawach.
Kolejnych, choć tak naprawdę całkiem nowych. Powrót do obozu kasuje dawny świat, a ponowne wyjście oznacza, że układa się go od nowa, zdobywając oczywiście nowe uzbrojenie. Mamy więc coś w rodzaju wariacji na temat rogalików, gdzie każda rozgrywka jest inna. A przy tym fascynująca, bo i my przy kolejnych podejściach dowiadujemy się czegoś o świecie i mechanice.
Fakt, że w "Loop Hero" ciągle pokonujemy kolejne okrążenia, może sugerować, że gra szybko staje się nudna. Tymczasem ten prosty schemat został naprawdę ciekawie wzbogacony, a z każdą rundką zaczynałem doceniać twórców jeszcze bardziej. "Loop Hero" jest świetnie pomyślane, zaskakujące i zmuszające do strategicznego myślenia. Mało tego - zachęca do eksperymentów i prób, aby dowiedzieć się, co stanie się, jeśli użyjemy tej karty w tym miejscu.
Jeśli coś ostatecznie strąci "Loop Hero" z mojego tegorocznego TOP 3, to będzie oznaczać, że przed nami świetne miesiące. Na razie "Loop Hero" zawiesiło bardzo wysoko poprzeczkę - dla mnie to może być tytuł jakim rok temu był choćby "Hades" czy "Spelunky 2". A więc gra, od której prędko się nie odchodzi.
"Loop Hero" dostępne jest na razie wyłącznie na PC. Grę kupicie na Steamie, gog.com czy w Epic Games Store.