L.A. Noire zapowiada się na grę roku. Graliśmy!

Wielu z Was na pewno zgodzi się z tym, że świat gier trochę ostatnimi czasy skostniał. Jeśli więc macie już dość kolejnych odsłon Call of Duty czy Need for Speed, kolejnych klonów God of War, kolejnych "epickich" RPG-ów i tak dalej, koniecznie zainteresujcie się L.A. Noire, bo to cudowny powiew świeżości. Jako jedyny polski dziennikarz miałem możliwość zagrania w ten tytuł przed premierą i po tym, co widziałem, jestem absolutnie zachwycony.

marcindmjqtx

01.03.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55

Zanim zaczniemy, warto wprowadzić się w odpowiedni klimat. Ma być noir - zasłońcie więc żaluzje w oknie, załóżcie filcowy kapelusz, zapalcie papierosa, nalejcie sobie szklaneczkę whisky, odpalcie poniższy kawałek* - i możecie czytać. Co chwilę zajmie, ostrzegam, ale mam do przekazania mnóstwo informacji.

Taki właśnie klimat wręcz wylewa się z ekranu. Ja non stop miałem skojarzenia z moim ukochanym Chandlerem, ale zasadniczo wszystko, co da się podciągnąć pod etykietkę "noir", można potraktować jako inspirację tej produkcji. W związku z tym to też gra tylko dla dorosłych. Twórcy nie postanowili się ograniczać: świat jest brudny i brutalny.

L. A. Noire będzie mieć premierę 20 maja tego roku, na konsole Xbox 360 i PlayStation 3.

Akcja gry toczy się w roku 1947, w dość wiernie odwzorowanym (przynajmniej tak zapewniają twórcy, mi trudno to ocenić) Los Angeles. Miasto z jednej strony przeżywa ekonomiczny bum (złota era Hollywood, te sprawy), z drugiej jednak nękane jest przez niespotykane wcześniej ilości przestępstw. To bowiem także czas, gdy z wojny wraca do kraju mnóstwo żołnierzy. Wielu z nich nie potrafi poradzić sobie z ciężarem tego, co widzieli i przeżyli i wchodzi na ścieżkę występku. Znakomicie daje sobie z tym jednak radę niejaki Cole Phelps - wstępuje do policji i szybko dochrapuje się tam stanowiska detektywa. I to właśnie w tę postać wciela się gracz.

W ciągu całej gry Phelps będzie miał do rozwiązania kilka (bądź kilkanaście, nie znam niestety dokładnej liczby) połączonych fabularnie większych spraw, podzielonych na krótsze misje. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że L.A. Noire, inaczej niż np. GTA, to produkcja całkowicie liniowa - w jednym momencie mamy dostęp tylko jednej misji. Świat gry jest jednak całkowicie otwarty i w dowolnym momencie można oderwać się od głównego wątku, by po prostu pozwiedzać Los Angeles. Przy okazji znajdzie się także trochę pobocznych zadań do wykonania (dużo mniej skomplikowanych niż te główne, ale znów - żadnego nie widziałem, przekazuję słowa twórców), a także standardowe dla produkcji Rockstara rzeczy w stylu "znajdź sześćdziesiąt unikalnych samochodów", "znajdź wszystkie punkty widokowe" i tak dalej, i tym podobne. Jeśli jednak chodzi o misje w głównym wątku fabularnym - zawsze dostępna będzie tylko jedna naraz.

Co ciekawe, każde większe dochodzenie ma podstawę w prawdziwym wydarzeniu z tamtych lat - misja, w którą grałem, odnosiła się do sprawy Black Dahlii. W skrócie mówiąc, kobiety w całym LA są w wyjątkowo brutalny sposób mordowane. Phelps twierdzi, że stoi za tym jedna osoba, jego szefostwo uważa jednak, że dokonywane są przez szaleńców starających się naśladować właśnie mordercę Elizabeth Short.

Każda misja została podzielona na kilka połączonych ze sobą sekcji. Po pierwsze, jest to szukanie wskazówek. Phelps przybywa na miejsce przestępstwa i rozgląda się za wszystkim, co może pomóc w rozwiązaniu zagadki. Ten etap to tak naprawdę proste przeniesienie klasycznych przygodówek point'n'click w godną 2011 roku oprawę. Zamiast jednak machać myszką po ekranie i szukać interaktywnych elementów, gracz po prostu chodzi po okolicy - jeśli trafi na coś, co może być przydatne, jest o tym informowany przez bardzo delikatny dźwięk. Potem zostaje już przyjrzeć się danej rzeczy uważniej i może znajdzie się coś istotnego (sporo jest fałszywych tropów). Gdy odkryje się już wszystko, muzyka w tle przestaje grać. Bardzo podobają mi się takie delikatne rozwiązania - wiadomo, że można by po prostu wyświetlić wielki napis "Znalazłeś wszystkie wskazówki!!!" (jak pewnie zrobiłby Bioware, hyhyhy... Erm, nieważne), ale w ten sposób jest o wiele ciekawiej i po prostu fajniej.

Drugi kluczowy element to przepytywanie świadków bądź podejrzanych. Każdemu można zadać kilka pytań, a odpowiedzi na nie należy ocenić na jeden z trzech sposobów. Można albo uwierzyć, albo poddać słowa w wątpliwość (nie podając jednak żadnych dowodów), albo zarzucić kłamstwo (tu jednak trzeba już mieć dowody - a więc wskazać jedną ze znalezionych wskazówek). I wcale nie jest na szczęście tak, że trzeba ciągle każdego traktować jak kłamcę i mordercę - czasami przyznając rację, także można dowiedzieć się czegoś nowego.

W przypadku rozmów niezwykle ważne jest zupełnie nowe rozwiązanie technologiczne zastosowane w grze. Otóż twarze wszystkich postaci, dzięki specjalnym sesjom motion capture, są wiernie oddanymi twarzami aktorów. I oddają tychże aktorów emocje. Mimika robi ogromne wrażenie, to nie ulega wątpliwości, czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Nie jest tu jednak jedynie ozdobnikiem, ale kluczowym elementem - pomaga bowiem w ocenieniu prawdziwości słów danych postaci. Technologia, która służy konkretnym rozwiązaniom w rozgrywce, a nie tylko pałowaniu się "wybitnością grafiki"? Lubię to!

Nie przeceniałbym jednak roli tego elementu. Niezwykle realistyczna mimika pomaga w przesłuchaniach, ale tak czy inaczej w L.A. Noire trzeba myśleć. Co więcej, w przeciwieństwie do klasycznych przygodówek, tu nie chodzi o znalezienie i rozwikłanie przygotowanej przez twórców łamigłówki. "Powinienem teraz połączyć kaktus z naleśnikiem czy z samolotem odrzutowym?" - tego tu nie ma. Zamiast rozwiązywać abstrakcyjne zagadki, gracz musi kojarzyć i łączyć fakty, budując jednocześnie w głowie prawdopodobny obraz całego wydarzenia. Niełatwo to opisać, ale summa summarum grając w L.A. Noire czułem się jak prawdziwy detektyw rozwiązujący trudną sprawę. I niech mnie kule biją, jeśli to nie było najfajniejsze doświadczenie, jakiego doznałem w grach od bardzo, bardzo dawna.

Cudowne jest także to, że twórcy nie traktują gracza jak idioty. Jeśli barman mówi, że ofiara przyszła do baru o północy, to gra w żaden sposób nie przypomina, że właścicielka mieszkania tejże ofiary wspominała, że wyszła z domu o dziewiątej wieczór (to akurat bardzo prosty przykład). "Skojarz to sam!" - zdaje się mówić. Można oczywiście znaleźć to w dzienniku, który prowadzi Phelps, ale to też część rozwiązywania sprawy, prawda? Przypominanie sobie faktów i tak dalej. Cieszę się, że w czasach, gdy RPG-i same wskazują mi, jaka odpowiedź w rozmowie jest miła, jaka zabawna, a za jaką dostanę w ryj, powstają jeszcze produkcje, które mają mnie za inteligentnego człowieka.

Ponieważ mamy do czynienia z przygodówką (będę się tej tezy trzymał), nie mogło zabraknąć systemu podpowiedzi. Żeby było zabawniej, ten oparty został  na prostej mechanice zdobywania poziomów. Znajdując wskazówki i rozwiązując sprawy, Phelps dostaje "punkty doświadczenia". Dzięki nim zaś: kolejne punkty "intuicji" (maksymalnie można mieć ich pięć) do wykorzystania podczas misji. W zależności od wyboru, mogą one na przykład wskazać na chwilę na mapie położenie wszystkich wskazówek, wyeliminować jedną z błędnych odpowiedzi podczas rozmowy itp. Proste i skuteczne.

Mamy więc szukanie wskazówek, mamy interaktywne rozmowy, nie mogło jednak zabraknąć, co oczywiste, scen akcji. Tych nie będzie jednak raczej zbyt wiele. Ciężko oceniać mi całą grę na podstawie jednej misji, ale w moim przypadku miałem do czynienia z dwoma (łatwymi) bójkami na pięści i (łatwym) pościgiem samochodowym (strzelania niestety nie widziałem w ogóle). A grałem półtorej godziny. L.A. Noire ma bardzo niespieszne tempo (wręcz powolne). Ciekaw jestem, jak w związku z tym gra zostanie odebrana. Mi to odpowiadało, ale szeroka publiczność statystycznie kupuje jednak Call of Duty, a nie gry przygodowe...

Uff, no właśnie, grałem półtorej godziny, a mógłbym jeszcze o L.A. Noire pisać i pisać, i pisać... Nie chcę Was jednak zamęczać tekstem na pięćdziesiąt stron, myślę, że najważniejsze informacje podałem. Bardzo proszę, jeśli macie jakieś pytania, zadajcie je w komentarzach, postaram się odpowiedzieć. Koniecznie też posłuchajcie w tym tygodniu Polygadki (nowa pojawi się w okolicach czwartku), bo tam na pewno jeszcze rozwinę temat. Tymczasem, zanim dojdziemy do końca tego tekstu, muszę jeszcze dorzucić do beczki miodu dwie łyżki dziegciu.

Tym, co najbardziej mnie zawiodło, jest to, że nie można źle rozwiązać zagadki. Nie da się z własnej głupoty wsadzić do więzienia niewinnego człowieka. Jeśli znajdzie się za mało wskazówek i skończą się możliwości, gra cofnie się do ostatniego punktu zapisu. Owszem, rozumiem, że to mogłoby zamącić całą linię fabularną. Myślę jednak, że można by to jakoś sensownie rozwiązać, po Heavy Rain takie rzeczy nie wydają się już zupełnie nieprawdopodobne, a dodałoby to grze sporo emocji. Teraz bowiem wcale nie jest wymagane znalezienie wszystkich tropów. Tak, to element gry, więc po prostu chce się to robić, ale świadomość, że jedna błędna decyzja i za kratki powędruje uczciwy człowiek znacząco podniosłaby poziom adrenaliny. W końcu każdy chciałby być chyba jak najlepszym detektywem, czyż nie?

Druga łyżka dziegciu jest lokalna. Gra niestety nie zostanie spolonizowana. Szkoda, zwłaszcza że angielski potrafi być w niej wymagający. Jeśli kiepsko znacie język Szekspira - L.A. Noire ma premierę w maju, zdążycie zapisać się na przyspieszony kurs. Gra jest tego warta.

Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, jak zostanie odebrane L.A. Noire przez ogół graczy i jak w związku z tym się sprzeda. To gra idąca w poprzek trendom, powolna, pozbawiona ogromnej liczby spektakularnych wybuchów, momentami także wcale niełatwa. Sam wiem jednak, że lata czekałem na taką produkcję. Dla mnie, po tym co widziałem, L.A. Noire jest po prostu MEGA. W niecierpliwym oczekiwaniu na premierę chyba zacznę nałogowo czytać Chandlera.

Tomasz Kutera

*Nie jest to nic, co znajdzie się na ścieżce dźwiękowej gry - a przynajmniej ja nie mam takich informacji - ale jest tak bardzo noir, że już się bardziej chyba nie da. Przy okazji mam też możliwość polecenia Wam znakomitego zespołu, co skrzętnie wykorzystuję.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
zapowiedzi360rockstar
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.