Kung Fu Panda 2 - recenzja
Skoro na ekrany wszedł nowy film animowany, to czemu przy okazji nie spróbować zarobić na grze? Ten schemat znamy bardzo dobrze. O ile jednak pierwsza Kung Fu Panda była jednym z chlubnych wyjątków w regule mówiącej, że „gry na licencji” lepiej omijać z daleka, to druga część przygód pandy Po jest fatalną pomyłką.
20.07.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:04
Pierwsza Kung Fu Panda wzięła mnie kilka lat temu z zaskoczenia. Przypadkiem obejrzałem w telewizji film o sympatycznym miśku, który wbrew zdrowemu rozsądkowi i swojej naturze postanowił zostać mistrzem kung-fu, a że cena gry osiadła na najniższym z możliwych poziomów, stwierdziłem, że dam jej szansę. I wiecie co? Nie mogłem się oderwać. Rozgrywka była czystą przyjemnością - pojedynki dawały masę frajdy, co chwilę pojawiały się nowe wyzwanie, a gra była śliczna i przede wszystkim płynna. Niestety w drugiej części gry nie znajdziecie żadnej z tych zalet.
Złe złego początki Już kilka pierwszych chwil z Kung Fu Panda 2 sprawiło, że zacząłem powątpiewać w to, czy zgłoszenie się do recenzji było dobrym wyborem. Nie należę do osób, które po pięciu minutach skreślają grę, ale nie pamiętam już, kiedy nadziałbym się na produkcję, która przywitałaby mnie tak karygodnym brakiem płynności. Nie da się tego określić wyrażeniem innym, niż pokaz slajdów, a najgorszy jest fakt, że ta ułomność będzie towarzyszyła nam od początku aż do samego końca gry. Nie przejmujcie się jednak - w praktyce oznacza to maksymalnie cztery godziny męki. Jeśli graliście w część pierwszą, możecie pamiętać, że oprócz możliwości przeżycia przygody w skórze Po, oferowała ona też tryby dla wielu graczy, które przedłużały żywotność gry. W dwójce ich nie uświadczymy.
Do kupna gry w oczywisty sposób nawiązującej do kinowej produkcji często motywuje chęć przeżycia przygody, którą przed chwilą obejrzeliśmy. Kung Fu Panda 2 próbuje dorzucić swoje trzy grosze, podejmując wątek w momencie, w którym skończył się drugi film. Ambitniejsze podejście do scenariusza mogłoby zasługiwać na pochwałę, gdyby nie fakt, że tak na dobrą sprawę gra nie opowiada nam żadnej historii, która miałaby przysłowiowe ręce i nogi. Ot, mamy pomóc trzem Mistrzom w rozprawieniu się z rozbrykanymi agresorami, którzy stwierdzili, że nadeszło ich 5 minut sławy. Kolejność, w której podejdziemy do trzech rozdziałów, nie ma najmniejszego znaczenia - żaden z nich nie jest powiązany fabularnie z innymi.
Mistrz trzech uderzeń Jeśli chodzi o rozgrywkę, to Kung Fu Panda 2 wciąż jest bijatyką, w której Po samotnie (znani z filmów bohaterowie pojawiają się sporadycznie, a ich rola ogranicza się do otworzenia pandzie dalszej drogi) rozprawia się ze stającymi mu na drodze przeciwnikami. Można by pomyśleć, że skopiowanie rozwiązań z pierwszej gry wystarczy do dobrej zabawy. Niestety, autorzy nie wysili się nawet na to.
Jeśli trzy ciosy, którymi dysponuje Po, w ogóle można nazwać systemem walki, to jest on wysoce niezadowalający. Owszem, w trakcie każdego z rozdziałów panda poznaje po jednym ciosie specjalnym, ale nie rozbudowują one możliwości tworzenia efektownych kombinacji. Są tak potężne, że większość wrogów ginie od jednego trafienia. Gra i tak jest banalna i można przejść ją, naparzając jeden przycisk, ale gdy w arsenale głównego bohatera pojawia się uderzenie likwidujące naraz trzech przeciwników, całość zamienia się w farsę, I to nie ładną, efektowną farsę, w której prostotę systemu walki rekompensuje niecodzienne przedstawienie na ekranie. Do ustawicznego pokazu slajdów dochodzą bowiem rozjechane walcem tekstury i kiepsko animowane modele postaci, które wyglądają gorzej, niż w wydanej w 2008 roku części pierwszej.
Goniąc w piętkę
Gwoździem do trumny gry jest wyzierająca zewsząd monotonia i ubóstwo. O trzech ciosach na krzyż, którymi dysponuje Po, już pisałem. A co powiecie na fakt, że przez całą grę walczymy w gruncie rzeczy z tymi samymi trzema rodzajami przeciwników? Żeby jeszcze różnili się między sobą czymś więcej, niż wyglądem, zmuszali do kombinowania czy uników... Gdzie tam - pandzie nie robi różnicy, czy okłada wilka czy wielkiego goryla. I tak w mgnieniu oka znikną z planszy, a na ich miejsce spadną z nieba kolejni przeciwnicy.
Gdy posiłki się skończą, gra zaprosi nas do przejścia do kolejnej maleńkiej lokacji, w której będą czekali kolejni, równie nudni amatorzy razów. Każdy rozdział „opowieści” (bez cudzysłowu nie przejdzie mi to określenie przez klawiaturę) składa się zaledwie z kilku takich plansz, po których biegamy w kółko, oglądając co chwilę ekran ładowania i zdecydowanie zbyt często blokując się na rozmaitych elementach otoczenia. W pierwszej grze co jakiś czas autorzy zaskakiwali drobnymi urozmaiceniami zabawy czy prostymi zagadkami, które odświeżały zabawę. Tutaj ich nie uświadczycie.
Werdykt W Kung Fu Panda 2 nie chce się grać i nie chce się na nią patrzeć. To nudna, niedopracowana gra żerująca na popularności animowanego filmu, niedorastająca do pięt świetnemu pierwowzorowi. Animacja co chwila niemiłosiernie rwie, walka z przeciwnikami jest nudna, a na domiar złego grafika wygląda po prostu brzydko. Bardzo starałem się znaleźć jakąś zaletę tej gry, ale nie dałem rady. To zdecydowanie najgorszy tytuł, jaki w tym roku wylądował w mojej konsoli. Przykro mi, Po...
Ocena: 1/5 - Zapomnij! (Ocenę 1 otrzymują gry, które są najzwyczajniej w świecie ZŁE. Mają mnóstwo błędów, są wnerwiające i beznadziejnie wykonane. Nie dotykać nawet kijem)
- Data premiery: 10.06.2011
- Deweloper: Griptonite
- Wydawca: THQ
- Dystrybutor: CD Projekt
- PEGI: 7+
Maciej Kowalik
Egzemplarz gry do recenzji dostarczył dystrybutor, CD PRojekt.