Koniec głównego wątku jak koniec świata - czyli taniec atomówek w Fallout 76
Będzie historia i będzie się działo.
Co by nie powiedzieć o fabule ostatnich kilku Falloutów spod znaku Bethesdy, czy ją lubiliśmy, czy nie - była. Rozbudowana, z wieloma wątkami, fajnymi zadaniami pobocznymi (w tym jeden z moich ulubionych z Fallouta 4 - Human Error). Nic zatem dziwnego, że główną obawą w związku z nową formułą nadchodzącego Fallouta jest brak historii, czyli utrata "duszy".
Narzekania graczy dotarły do studia, dlatego niedawno pojawiły się zapewnienia, że zbiegowie z krypty dostaną dobrą historię. Niezależnie od tego, że najnowsza odsłona Fallouta skupiona będzie na interakcji z innymi graczami (na szczęście, nie w wersji massive multiplayer, bo naraz na serwerze może znaleźć się maksimum 24 graczy), czekać nas będzie kawał fabuły.
Dyrektor projektu, Jeff Gardiner, zaznacza, że NPC nie będą jedynymi źródłami misji. O tym, co i gdzie warto zbadać, będą informować nas notatki, terminale, a czasami wystarczy po prostu znaleźć się z odpowiedniej lokacji.
Nie będziemy też pierwszymi, którzy opuszczą bezpieczne gniazdo w postaci krypty. Przed nami zrobił to Overseer, który pozostawił nam różne sekretne instrukcje, rozsypane po całym świecie. Wypełnianie ich skłoni nas do przebycia mapy Nowej Virginii wzdłuż i wszerz. A jak to się wszystko zakończy? Odpaleniem atomówek. Tako rzecze Todd Howard. W kogo je wycelujemy - i co nas popchnie do tej decyzji - tego już nie zdradza. Poza tym mówi:
Jak donosi Gameinformer, którego redaktor miał okazję wypytać zespół deweloperów z Bethesdy, różnica ta zawierać się będzie, między innymi, w braku dialogu z większością NPC. To gracze mają tutaj opowiadać historie i interakcja z nimi ma być najważniejsza. Najciekawszym mieszkańcem tego świata ma być drugi człowiek.
Oby nie troll, bo w takim wypadku wolę Deathclawa.