Kolejny rok, kolejna Formuła. W F1 2017 powrócą kultowe bolidy
Ale już nie jako tryb Classics.
Już czwarta Formuła, odkąd zajmuję się wyścigami na Polygamii. I pierwsza, o którą jestem w miarę spokojny, bo zastępująca naprawdę udane F1 2016. Gra miała swoje problemiki, jasna sprawa, lecz jak na produkcję trzaskaną co roku przez to same studio, zrobiła wszystko, co mogła, by zapewnić pierwsze intrygujące wcielenie Królowej Motoryzacji na sprzętach obecnej generacji. Stąd już chyba tylko do przodu, prawda?
F1 2017 - MAKE HISTORY [UK]
A jednak Codemasters jakoś oszczędnie reklamuje F1 2017. Premiera tak naprawdę lada moment - 25 sierpnia na PS4, Xboksie i PC, tymczasem pierwszy zwiastun pokazuje... kilka klasycznych bolidów? To oczywiście zapowiedź, że do wirtualnych mistrzostw powrócą złote lata tego sportu.
Według notki prasowej, po raz pierwszy zaimplementowano starsze pojazdy do trybu kariery. Już nie osobne wydarzenia z metką Classics wybierane z głównego menu, jak w najlepszej odsłonie z poprzedniej generacji (2013), za którą zawsze mi trochę tęskno. Teraz do obiektów kultu wsiądziemy pomiędzy głównymi wydarzeniami. Ale, jeśli wierzyć deweloperowi, to nie jedyne urozmaicenie, jakie na nas czeka w tym trybie. Trzymam kciuki, by tak rzeczywiście było.
Co jeszcze wiemy? Same ogryzki i ładne hasła. Cztery wariacje ułożenia torów (to mnie ciekawi), nowe tryby zabawy, rozbudowana gra przez sieć. Ale też o to chodziło, bo rdzeń, jaki proponowało już F1 2016, sprawdza się znakomicie. Ma być fundamentem. W przeciwieństwie do zmieniających się włodarzy WRC, Codemasters ma dopracowany do perfekcji silnik, który starczy jeszcze na kilka odsłon. To właśnie kosmetyka wpłynie na to, jak będziemy je oceniać.
W każdym razie już trochę zaczynałem za Formułą tęsknić. Polską premierą zajmie się, rzecz jasna, Techland (oni tam chyba kochają ścigałki). To kolejny rok, w którym Codies wypuszczają dwa tytuły, znowu Dirt i F1. Ale by się działo, gdyby F1 zgarnęło wyższe oceny od Colina. A skoro o tym już padło, zapraszam do mojego testu "czwórki". Było fajnie.
Adam Piechota