Kolejna (nie)ostateczna wersja kolekcjonerska - Final Fantasy XV
Czego zabrakło tym razem?
Okazuje się, że przypadek Battlefielda 1, którego kolekcjonerska edycja nie będzie zawierać w środku gry (mimo kodu na DLC na przykład), nie będzie w tym roku osamotniona. Opóźnione na listopad Final Fantasy XV idzie podobnie niezrozumiałą dla nas ścieżką. Kosztująca niebagatelne 270 dolarów Ultimate Collector's Edition (zwracam uwagę na słówko "ostateczna") dostanie co prawda grę, ale fani-kolekcjonerzy w dość niepoważny sposób dowiedzieli się, że za season passa będą musieli dodatkowo dopłacić.
Zauważona przez Polygon kwestia wynurzyła się na... Twitterze podczas sesji Q&A (pytania i odpowiedzi). Zapytany przez jednego z fanów o obecność season passa w kolekcjonerce, reżyser Hajime Tabata odpowiedział dość lakonicznie: "niestety nie, próbowaliśmy powiększyć liczbę wersji kolekcjonerskich, ale powiedziano nam, że nie możemy".
Większą część odpowiedzi zajęło zmartwienie, że Square nie dało zielonego światła na dalszą produkcję UCE. Pierwotnie zapowiedziane trzydzieści tysięcy egzemplarzy sprzedało się w pół godziny od ich wrzucenia do sieciowego sklepiku wydawcy (za cenę 269,99 dolarów). Tabata obiecywał po tym znakomitym wyniku, że postarają się dorobić więcej egzemplarzy, lecz Square Enix wyjaśniło, iż wtedy nie mogłoby zapewnić ich obecności na premierę tytułu. Nie znam się, ale skoro premierę przesunęli - tak naprawdę nic nie stało na przeszkodzie.
Może to i lepiej? Nie chciałbym dostać "ostatecznej" wersji wyczekiwanej od dekady gry, w której zabrakłoby kodziku na dodatki. Zwłaszcza że Final Fantasy XV ma doczekać się znaczących rozszerzeń. W skład season passa wchodzą trzy "paczki z zawartością" oraz trzy bonusowe epizody fabularne, podporządkowane pozostałym członkom drużyny, Gladiolusowi, Ignisowi i Prompto. "Piętnastka" rozrosła się w autonomiczne uniwersum, z którego wyciągną tak dużo pieniążków, ile tylko będziemy w stanie dać. Oprócz growych rozszerzeń dostajemy przecież także pełnometrażowy film oraz odcinkowe anime.
Co w takim razie zawiera "ostateczna" kolekcjonerka? Dwustostronicowy art book, statuetkę Noctisa, egzemplarze wspomnianych filmów ("Kingsglaive" i "Brotherhood" - okej, muszę przyznać, to akurat super) oraz trochę unikalnej zawartości do samej gry, jak niedostępną dla zwykłych śmiertelników broń. No i Final Fantasy XV, rzecz jasna.
Adam Piechota