Kolejna batalia o skrzynki z losowo generowaną zawartością

Od premiery Battlefronta 2 temat skrzynek z łupem wraca regularnie, a kolejni twórcy próbują znaleźć lepsze – w domyśle bardziej przejrzyste – metody na dodatkową monetyzację swoich gier. Sprawą wielokrotnie zajmowali się politycy, a rządy niektórych państw wręcz całkowicie zakazały lootboksów w trosce o zdrowie i portfele obywateli, a zwłaszcza dzieci, które są szczególnie narażone na szkodliwy wpływ losowości.

Jedną z organizacji zatroskanych o zdrowie tych najmłodszych graczy jest brytyjska służba zdrowia, na której stronie opublikowano raport nawołujący do całkowitego zakazania tego typu praktyk. Zdaniem Claire Murdoch, dyrektor do spraw zdrowia psychicznego, skrzynki z łupem mogą popchnąć osoby podatne w szpony hazardu i w konsekwencji doprowadzić do uzależnienia.

W raporcie mowa również o pokazywaniu procentowej szansy na wypadnięcie konkretnego przedmiotu, co w niektórych grach (choćby Apex Legends) zostało już zastosowane. Do tego bardzo słuszny postulat o uświadamianiu rodziców i stosowanie odpowiednich oznaczeń na pudełkach z grą tak, by kupujący był w pełni świadomy.

W leczeniu i diagnozowaniu różnych form uzależnień od hazardu ma pomóc czternaście nowych klinik otwartych na terenie Wielkiej Brytanii przez NHS (National Health Service) oraz 2,3 miliarda funtów, które zostaną przeznaczona na leczenie osób, wymagających kompleksowej opieki.

Choć temat wraca jak bumerang, to deweloperzy dalej nie potrafią poradzić sobie ze skrzynkami z łupem. Jakiś czas temu pisałem o studiu Psyonix, które w Rocket League zastąpiło lootboksy schematami, ale podniosło jednocześnie cenę przedmiotów w sklepie wewnątrz gry. Z kolei nowe Call of Duty w ogóle nie posiada skrzyneczek, ale nadrabia za to agresywnym systemem mikropłatności – o zegarku pokazującym liczbę zgonów przeczytacie tutaj.

Bartek Witoszka