Kingdom under Fire
Pozornie przepis na przebojową grę jest prosty: wystarczy wziąć kilka sprawdzonych składników, wymieszać je w odpowiednich proporcjach i gotowe! Mimo że ma to być coś nowego, nie należy przy tym zbytnio eksperymentować - gracze mają swoje przyzwyczajenia i są do nich bardzo przywiązani.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:09
Kingdom under Fire
Pozornie przepis na przebojową grę jest prosty: wystarczy wziąć kilka sprawdzonych składników, wymieszać je w odpowiednich proporcjach i gotowe! Mimo że ma to być coś nowego, nie należy przy tym zbytnio eksperymentować - gracze mają swoje przyzwyczajenia i są do nich bardzo przywiązani.
„Kingdom under Fire”
W ogniu trudno i nudno
Niby proste, jednak zdarza się, że składniki okazują się nieświeże, proporcje źle dobrane, a całość niedokładnie wymieszana...
Ale zacznijmy od początku: najlepiej użyć sprawdzonych składników. A cóż w dziedzinie gier fantasy pewniejszego niż „Diablo” i „Warcraft”? Każdy z tych „klasyków” serii ma swoje cechy charakterystyczne, które zapewniają mu stałe grono wielbicieli. W „Diablo” to świetna, tworząca niezapomniany klimat grafika, ciekawa akcja i wielka staranność wykonania. W „Warcrafta” można grać godzinami dzięki niepowtarzalnym scenariuszom, niezłej inteligencji komputerowych przeciwników i prostemu do ogarnięcia modułowi ekonomicznemu. Pozostaje zatem połączyć zalety obu gier, aby stworzyć pewny przebój, tyle że trzeba działać z pomysłem i wyczuciem, a tych autorom zabrakło. Nie dość, że najwyraźniej wzorowali się na starszych wersjach klasycznych przebojów, to jeszcze zamiast uwydatnić, rozcieńczyli najlepsze cechy obu gier.
Grafika jest słaba. Najlepszy z dostępnych trybów to 800 na 600 pixeli w 16-bitowej głębi koloru. Jak na grę wydaną pod koniec roku 2000 - trochę mało. Do tego dochodzą czcionki, które, przynajmniej w polskiej wersji językowej, sprawiają wrażenie poszarpanych. Są też inne niedociągnięcia popełnione przy spolszczaniu gry, np. po kliknięciu na złoże rudy żelaza zamiast jego nazwy pojawia się tajemniczo i dwuznacznie brzmiący napis „żelaza uległo”.
Przebieg gry też trudno nazwać nowatorskim. Choć pojawia się kilka ciekawych pomysłów (na przykład możliwość umieszczenia łuczników w wieżach), całość nie wybija się ponad poziom klasycznych tytułów sprzed roku czy dwóch. Tak reklamowane „niesamowite” połączenie gatunków RTS i RPG to w rzeczywistości składanka po linii najmniejszego oporu: część poziomów zrobiono w stylu „Warcrafta”, resztę - „Diablo”. Łączy je, i to dość luźno, jedynie fabuła. Obu „częściom” można zresztą sporo zarzucić. Na strategicznych poziomach gry sterowanie jednostkami sprawia niezwykłą trudność. Zastosowany algorytm odnajdywania drogi nie radzi sobie ani z omijaniem nieruchomych przeszkód (takich jak skały czy drzewa), ani z utrzymaniem porządku wewnątrz oddziału. Bywa, że dwie lub trzy jednostki zgubią się pomiędzy załomami skał, a pozostałe biegają, bezładnie wpadając na siebie. Z takimi podkomendnymi naprawdę trudno wygrać bitwę! Zdaniem producenta błąd ten częściowo został naprawiony w wydanej do gry „łatce”. Jej rozmiar - 10 MB - obiecuje spore zmiany. Szkoda jednak, że pojawiła się dopiero po premierze.
Poziomy RPG-owe też nie rzucają na kolana. Ich podstawowym grzechem jest niedopracowany sposób generowania plansz. Grając w „Diablo”, zawsze można było spodziewać się czegoś nowego. Z podziemi „Kingdom under Fire” wieje przede wszystkim nudą. Do tego dochodzi brak możliwości zachowania stanu gry w trakcie misji. Choć „Diablo” również ograniczało tę funkcję, przy rozsądnej grze rzadko zdarzała się konieczność powtarzania całego poziomu. Tu przytrafia się to nader często.
Elementem, który zapewnił „Diablo” tak niezwykłą popularność, była możliwość gry przez Internet. Tysiące osób łączyło się w drużyny, by wspólnie przemierzać podziemia. „Kingdom under Fire” też umożliwia walkę w sieci. Cóż jednak z tego, skoro serwery Wargate, gdzie mają się spotykać gracze, świecą pustkami. Dystrybutor tłumaczy to różnicą stref czasowych między Europą a Ameryką. Obawiam się, że prawdziwa przyczyna tkwi raczej w niewielkiej popularności gry na Zachodzie. Cóż, jak na razie pozostaje gra ze znajomymi w lokalnej sieci.
Przy okazji publikacji gry w Polsce doszło do ciekawej sytuacji. Firma Play-It, mająca prawo pierwokupu tego tytułu, zrezygnowała z jego dystrybucji, tłumacząc, że nie spełnił jej oczekiwań. Grę zakupił więc CD Projekt, który reklamuje ją jako „najbardziej niesamowite połączenie gatunków RTS i RPG”. Kto ma rację?
Piotr Stanisławski
Kingdom Under Fire Producent: Phantagram Dystrybutor: CD Projekt Minimalne wymagania: PC Pentium 266 MMX, 64 MB RAM