Kanngurek Kao
Grając w Kangurka KAO wspominałem stare czasy, kiedy to zarywałem nocki nad klasycznymi platformówkami, takimi jak Flashback, czy chociażby Aladdin. Skąd ten nostalgiczny powrót do przeszłości? Ano stąd, że KAO poszedł w ślady swoich chwalebnych prekursorów i sprawił, że niekończące się skakanie nad przepaściami znowu nabrało sensu.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 12:56
Kanngurek Kao
Paweł Płonowski
Grając w Kangurka KAO wspominałem stare czasy, kiedy to zarywałem nocki nad klasycznymi platformówkami, takimi jak Flashback, czy chociażby Aladdin. Skąd ten nostalgiczny powrót do przeszłości? Ano stąd, że KAO poszedł w ślady swoich chwalebnych prekursorów i sprawił, że niekończące się skakanie nad przepaściami znowu nabrało sensu.
Tytułowy bohater bardzo lubi podróżować. Niestety, jedna z jego miłych wycieczek przerodziła się w tragedię, Kangurek został złapany przez złego kłusownika i zmuszony do walk bokserskich. Jednak szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało mu się uciec z klatki. Zadaniem gracza jest przeprowadzenie Kao do rodzinnej Australii przez 25 kolejnych etapów: m. in. dżunglę, lodową krainę, rejs statkiem czy port. Wygląda na to, że moja recenzja rozpoczęła się niezbyt ciekawie, bo historia, którą przedstawiłem nie jest intrygująca. Na szczęście, fabuła Kangurka KAO jest najgorszą stroną gry. Teraz, mam nadzieję, będzie już dużo ciekawiej.
Klasyczna platformówka
Kangurek KAO zawiera wszystkie elementy, które można uznać za wyznaczniki gatunku platformówek. Główny bohater przemierza kolejne etapy po liniowej, z góry wytyczonej przez autorów ścieżce oraz pokonuje napotkane przeszkody. Kontrolujący Kangurka gracz musi skakać nad rozpadlinami, balansować na wąskich kładkach, a także unikać wszechobecnych pułapek, których ilość przeraziłaby chyba nawet Indianę Jonesa. Nieprzyjazne środowisko nie jest bynajmniej jedynym zmartwieniem małego torbacza. Na drodze do wolności stoją również tzw. "przeszkadzajki", czyli niezbyt rozgarnięte, ale uciążliwe potwory stopniowo pozbawiające Kangurka zdrowia. Nazwa "potwory" została chyba użyta na wyrost, gdyż wrogowie przybierają formy zabawnych zwierząt, śnieżnych bałwanów lub mocno wkurzonych Eskimosów. Występuje tu istna plejada ponad dwudziestu starannie wykonanych postaci dybiących na życie Kangurka. Wszyscy giną jednak po jednym uderzeniu rękawicą bokserską lub ogonem. Lecz ich, wątpliwa, siła jest niczym wobec potęgi "bossów", z którymi przyjdzie graczowi stanąć w szranki co kilka etapów. Postacie "bossów": superwrogów z pozoru przerastających swoimi możliwościami głównego bohatera, znane są z wielu gier zręcznościowych, nic dziwnego więc, że są one także ważnym elementem Kangurka KAO. Aby pokonać wielkiego miśka i jego koleżków, potrzeba wiele sprytu i szybkiego refleksu. Nie ma uniwersalnej metody na zwycięstwo i każdy "boss" musi być pokonany w inny sposób. Aby przeżyć w nieprzyjaznym świecie, nasz sympatyczny maluch jest zmuszony do zbierania monet rozsypanych, nie wiedzieć czemu, na jego drodze. Za pięćdziesiąt złotych pieniążków gracz otrzymuje dodatkowe życie zwiększające szansę na pomyślne zakończenie. Nie bez znaczenia dla zdrowia są także serduszka podnoszące poziom energii. Gra jest nieco bogatsza od klasycznej platformówki. Oprócz typowych etapów w stylu: Skacz-Przyłóż-Komuś-Idź-Dalej Kangurek KAO oferuje sporo rozrywki innego rodzaju - do dyspozycji gracza został bowiem oddany skuter wodny, snowboard, kosmiczny skuter, lotnia, a nawet... krokodyl. Etapy, które polegają jedynie na bezpiecznym przeleceniu, przejechaniu, czy też przepłynięciu przeszkód miło urozmaicają grę.
Komputerowa kreskówka
Szata graficzna Kangurka KAO przywodzi na myśl telewizyjne kreskówki. To odczucie należy w dużej mierze przypisać płynnej animacji i otoczeniu nasyconemu wszystkimi kolorami tęczy. Grafikom należą się oklaski za przepiękne efekty świetlne, które mamy okazję oglądać na przykład przechodząc ponad rowem wypełnionym lawą, czy przy "eliminowaniu" przeciwników. Uderzeni przez Kangurka wrogowie momentalnie wybuchają niczym fajerwerki na nowy rok. Efekt jest znakomity. Swój "kreskówkowy" charakter gra zawdzięcza także elementom charakterystycznym dla filmów animowanych: gdy jedna z postaci spadnie z dużej wysokości, dzieje się z nią to, co z bohaterami kreskówek: rozpłaszczy się na ziemi niczym naleśnik, a nad łebkiem pojawią się jej krążące gwiazdki. Kangurek KAO zawiera sporo zabawnych animacji tego typu, które rozweselą każde dziecko i niejednego dorosłego. Kolejną mocną stroną Kangurka jest oprawa muzyczna. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, że każdy z 25-ciu etapów posiada swój motyw przewodni. Co więcej, prawie wszystkie podkłady cieszą ucho i miło komponują się z krainą, w której aktualnie przebywa nasz mały, żółty bohater. Np.: etap pogrążony w śniegu zilustrowano spokojną melodią, niemalże kołysanką. Z kolei, przygodom na statku towarzyszy muzyczka z typowymi marynarskimi brzmieniami. Oprawa dźwiękowa to nie tylko soundtrack, ale także odgłosy postaci oraz otoczenia. Zdecydowana większość obecnie wydawanych gier jest wyposażona w ciekawy zestaw dźwięków wysokiej jakości. Kangurek KAO nie jest tu żadnym wyjątkiem - efekty brzmią naturalnie, nie rozpraszają uwagi gracza i stanowią dobre zwieńczenie oprawy audio-wizualnej.
Gra dla wszystkich?
Można by przypuszczać, że Kangurek KAO jest programem bez wad. Cóż, faktycznie na to wygląda, chociaż dziennikarski obowiązek nakazywałby sformułować parę krytycznych uwag pod adresem sposobu przedstawiania akcji. Czasami "kamera" jest skierowana na naszego bohatera pod takim kątem, że nie widzimy terenu przed nami. Na szczęście, takie sytuacje należą do rzadkości i w niewielkim tylko stopniu obniżają wysoką jakość gry. Komu mógłbym polecić Kangurka? Przede wszystkim dzieciom. Mówię to z całą odpowiedzialnością, gdyż gra wygląda jak telewizyjna bajka, a przy tym nie ma w niej ani trochę przemocy. Na ekranie nie ujrzymy nawet piksela krwi. Owszem, przeciwnicy uderzeni pięścią rozpadają się na kolorowe gwiazdki, ale taką dawkę "brutalności" można spokojnie pominąć. Najlepszym argumentem jest zachowanie mojego młodszego brata, "testującego" grę z wielkim zapałem. Nie muszę chyba dodawać, że było go trudno odpędzić od monitora. Nie oznacza to jednak, że jest to gra przeznaczona jedynie dla dzieci. Nie brakuje wszak i starszych graczy, którzy wysoko cenią platformówki wypełnione świeżymi pomysłami i doceniają lekką, niezobowiązującą rozrywkę w cieszącej oko oprawie wizualnej. Oni także znajdą tu coś dla siebie.