James Bond 007 - „Nightfire”: Jak martini bez lodu

Czy można z fascynujących przygód najsławniejszego tajnego agenta na świecie zrobić mdłą i nieciekawą grę komputerową? Można i wcale nie jest to takie trudne. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zagrać w „Nightfire”.

marcindmjqtx

18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:10

Czy można z fascynujących przygód najsławniejszego tajnego agenta na świecie zrobić mdłą i nieciekawą grę komputerową? Można i wcale nie jest to takie trudne. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zagrać w „Nightfire”.

Jak martini bez lodu

Czy z fascynujących przygód najsławniejszego tajnego agenta na świecie można zrobić mdłą i nieciekawą grę komputerową? Można i wcale nie jest to takie trudne. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zagrać w „Nightfire”

„James Bond 007: Nightfire” trafia do Polski z kilkumiesięcznym opóźnieniem - na Zachodzie gra pojawiła się niemal równocześnie z ostatnim filmem z cyklu przygód agenta 007. Scenariusz „Nightfire” nie jest jednak prostą przeróbką filmowego. Wcielając się w Jamesa Bonda, możemy przeżyć zupełnie nową przygodę. Autorzy zadbali jednak, żeby w grze znalazło się to, czego mogą oczekiwać fani 007 - dużo strzelaniny, piękne kobiety i szalone pościgi samochodowe Przepraszam, zagalopowałem się - szalone pościgi samochodowe pojawiają się tylko w konsolowych wersjach „Nightfire”. Właściciele PC nie zasiądą za kierownicą sportowego aston martina.

Fabułę gry dość beztrosko posklejano z motywów wyciągniętych z różnych filmów z Bondem. W roli głównego czarnego charakteru obsadzono szefa potężnej Phoenix Corporation zajmującej się demontażem broni jądrowej i recyklingiem materiałów radioaktywnych. Jak się szybko okazuje, dla bezwzględnego gangstera stojącego na czele Phoenix Corporation pożyteczna działalność to tylko jeden z etapów na drodze do władzy nad światem. Gra rozpoczyna się w momencie, w którym agenci Phoenix kradną uzbrojenie amerykańskiej wojskowej stacji orbitalnej. Ma ono posłużyć, rzecz jasna, do szantażu na skalę międzynarodową.

Podobne historie słyszał już 101 razy każdy pięciolatek (a nie tylko zblazowani recenzenci z 20-letnim stażem grania w gry komputerowe). Agent 007 trafia też w stuprocentowo przewidywalne miejsca - do średniowiecznego zamczyska w Alpach, japońskiego supernowoczesnego biurowca pełnego elektronicznych zabezpieczeń oraz na tropikalną wyspę z ukrytym laboratorium badawczym korporacji. Na usprawiedliwienie autorów trzeba powiedzieć, że wszystkie 11 misji gry przygotowali wprawdzie bez polotu, ale starannie i uczciwie. Poziomy zaprojektowano ze znajomością rzeczy - nie są całkowicie liniowe (tj. czasami mamy wybór, jakie zadanie wykonać najpierw) i robią wrażenie przyzwoitych - ogromna biblioteka w alpejskim zamku wygląda jak żywcem przeniesiona z planu filmowego.

Nasz agent ma do dyspozycji wiele przydatnych gadżetów. Część z nich już zadebiutowała we wcześniejszych filmach z Bondem - np. zegarek z wbudowanym laserem, który świetnie się nadaje do przecinania metalowych kłódek, albo okulary z wbudowanym noktowizorem, aparatem fotograficznym i czymś w rodzaju rentgena. Ten ostatni gadżet wywołuje zresztą niezamierzony efekt komiczny - o ile agent 007 przez swoje okulary może oglądać panie w bieliźnie, z panów widać tylko szkielet. Gdy założymy je na eleganckim party, Bond widzi grupkę kobiet w seksownych pończochach stojących w towarzystwie szkieletów z kieliszkami szampana w dłoniach.

Oprócz różnych technicznych drobiazgów agent 007 korzysta także z bardziej konwencjonalnego wyposażenia - różnej maści pistoletów, karabinów (m.in. będących na wyposażeniu snajperów) i stosu innych śmiercionośnych narzędzi. Wiele broni można wyposażyć w tłumik, co przydaje się podczas przechodzenia tych poziomów, na których nie wolno nam zaalarmować przeciwnika.

Grafika „Nightfire” prezentuje się równie przeciętnie jak cała gra. Możliwości „silnika” graficznego nie dorastają do pięt takim tytułom jak „Unreal II”, ale pozostają na przyzwoitym poziomie. W filmowych „wstawkach” posuwających do przodu fabułę możemy oglądać głównego bohatera, który do złudzenia przypomina Pierce'a Brosnana - ale to chyba jedyne osiągnięcie grafików, które zapada w pamięć.

Nie warto pamiętać akcji gry, która nie jest szczególnie wymagająca - nawet na najwyższym poziomie trudności doświadczony gracz przejdzie każdą z 11 misji w ciągu kilkudziesięciu minut. Te kilkanaście godzin grania to za mało, żeby się wciągnąć, ale, niestety, dość, żeby się znudzić.

James Bond 007: „Nightfire”

Producent: Electronic Arts

Dystrybutor: LEM

Minimalne wymagania: PC Pentium III 500MHz, 128 MB RAM, karta graficzna z 32 MB RAM

Cena: 129 zł

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.