Jak zrobić grę nawiązującą do serii Nintendo i nie zostać przez nich zmiażdżonym
Niektórym się udaje.
Kręcisz fanowski film o Zeldzie i Nintendo grozi Ci sądem. Zrobiłeś fantastyczny remake drugiego Metroida i Nintendo grozi Ci sądem. Stworzyłeś interesujący spin-off Pokemonów i Nintendo grozi Ci sądem. Jak z panem żyć, panie Reggie? Podczas gdy w mediach namnożyło się doniesień o tym, jak źle Ninny spogląda na garażowe projekty fanów, jedna gra, która wedle tych standardów powinna spotkać się z banem japońskiej firmy, niebawem trafi do oficjalnego eShopu.
The Legend of Kurosaki to produkcja, w której... ścinamy trawę. Ot, nasz tytułowy protagonista dba, aby herosi, walczący wiecznie z blobami i smokami, ratujący światy i królestwa, nie musieli męczyć się w haszczach. Ktoś przecieżpielęgnuje te piękne łączki ze wszystkich erpegów. Zabawna idea, której chyba nie wystarczy na całą interesującą grę. A zatem taka gierka co najwyżej. Nie jej wartość nas w tym momencie interesuje, więc odpuśćmy.
Zauważcie, jak odważnie Kusakari korzysta z kanonu serii Nintendo, The Legend of Zelda (tak w razie czego przypominam). Logo gry, podstawowa mechanika, rzut kamery, klimat ścieżki dźwiękowej... wszystko pachnie tutaj Zeldą. Ale poza logiem, które w swoich pogoniach za Linkiem nieco przesadza, żadne z nich nie jest jawnym naruszeniem praw autorskich. I najwidoczniej to jedyne rozwiązanie, jakie spotka się z pełną aprobatą Dużego N. Przypominam, że Pokemon Uranium, mimo faktu bycia darmowym tytułem od fanów dla fanów, stworzonym samodzielnie od podstaw, podpinało się pod nazwę marki - co wystarczyło, by spotkać się z młotem Nintendo.
Wydawca gry, firma Nnooo (fantastyczna nazwa, swoją drogą) opublikował własny wywiad z developerem The Legend of Kusakari, studiem Librage, gdzie padło to istotne pytanie. "Jaka była reakcja Nintendo na tytuł gry i fakt, że jest jasnym ukłonem w stronę Zeldy?". Odpowiedź brzmi:
Ba, gra wyląduje w eShopie w tym tygodniu i będzie zgarniać prawdziwe pieniążki. A ci głupcy od AM2R chcieli oddawać za darmo. Czy to jedyna opcja, by domorośli twórcy mogli nawiązywać do kultowych, trzydziestoletnich uniwersów? Łopatologiczna produkcja, która nikogo nie wciągnie na długo, a zamiast inteligentnego rozwinięcia kanonu proponuje pewnego rodzaju parodię? Szkoda, że w Nintendo nikt nie ma takiego podejścia, jak w Sedze. Remake Metroida, tak jak nadchodząca Sonic Mania, mógł trafił pod skrzydła Ninny i wskoczyć do oficjalnej sprzedaży. To najlepsza gra nawiązująca do tej serii, jaką widzieliśmy od dekady i zakończenia trylogii Prime (Corruption na Wii).
Adam Piechota