Influencerzy w Stanach muszą już oznaczać materiały sponsorowane. W Polsce nadal nie jest to określone
Może pora, by ktoś wziął się przestarzałe przepisy?
W lipcu ubiegłego roku na jaw wyszła sprawa dwóch popularnych youtuberów reklamujących w swoich materiałach stronę csgolotto.com, która umożliwiała branie udziału w „loteriach skórkowych”. Problem w tym, że obaj panowie – Trevor „TmarTN” Martin i Tom „TheSyndicatePro” Cassell – byli jednocześnie właścicielami rzeczonej strony, o czym „zapomnieli” poinformować w swoich filmikach.
1% CHANCE?! (CSGO Lotto)
Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko; Valve zaczęło walkę z hazardem w swoich grach, poszkodowani zaczęli walkę z Valve (choć pozew zbiorowy został oddalony). A youtuberami zajęła się Federalna Komisja Handlu, czyli FTC. Dziś natomiast dowiadujemy się, że stronom udało się osiągnąć porozumienie, czy właściwie pójść na układ.
Martin i Cassell muszą od teraz wyraźnie oznaczać materiały sponsorowane bądź reklamujące należący do nich biznes. Nie muszą jednak przyznawać się do winy, podobnie jak nie zostaną ukarani grzywną. Dlaczego? Przedstawiciel FTC mówi Glixelowi, że Komisja zwykle nie może karać osób fizycznych za ich pierwsze przewinienie. Za to grzywna za kolejne może wynosić nawet 40 tysięcy dolarów w przypadku każdego złamania przepisów. Z kolei wcześniej FTC zaczęła wysyłać listy i maile do wszelkiej maści influencerów, w których przestrzega przed nieetycznymi praktykami i koniecznością oznaczania wszystkich materiałów, z których twórcy czerpią dodatkową korzyść.
To jednak Stany Zjednoczone, a jak sytuacja wygląda u nas? W przypadku prasy, zarówno drukowanej, jak i internetowej, zamieszczanie oraz oznaczanie tekstów sponsorowanych czy reklam w ogóle określa ustawa „Prawo prasowe” z 26 stycznia 1984 roku, a konkretnie artykuł 36 punkt 3:
W przypadku dłuższych tekstów, jak na przykład ten, stosuje się oznaczenie „artykuł sponsorowany”, „reklama” czy „tekst powstał we współpracy z…”. Reklamy kontekstowe czy wykupione miejsce na stronie również odstają od reszty treści tak, że nie budzą wątpliwości. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ściga za łamanie tego przepisu, o czym przekonał się wydawca Expressu Bydgoskiego i Dziennika Toruńskiego.
Podobnie jest w przypadku radia i telewizji, gdzie zasady określają „Ustawa o radiofonii i telewizji” oraz unijna dyrektywa 2007/65/WE mówiące, że lokowanie produktu czy audycje sponsorowane powinny być jasno oznaczone. Polska ustawa dodatkowo reguluje, w jakich przypadkach sponsorowanie jest niedopuszczalne. Problem w tym, że w żaden sposób nie określa, czy youtuberzy lub influencerzy działający w social media są nią objęci.
To z kolei prowadzi do dość dowolnej interpretacji, czego dowodem jest choćby głośna trzy lata temu sprawa AbstrachujeTV i Citroena. Panowie nagrali film „Czego NIE mówią: KIEROWCY I PASAŻEROWIE”, w którym główną rolę grał samochód C4 Cactus. Niby nic wielkiego, ale materiał jasno pokazywał markę i model auta oraz jego walory.
Czego NIE mówią: KIEROWCY I PASAŻEROWIE
Jest to kolejny dowód na to, że prawo – nie tylko polskie – nie nadąża za zmieniającymi się czasami. Tak zwany „influencer marketing”, choć znany od końcówki XIX wieku, swój rozkwit przeżywa od kilku lat za sprawą mediów społecznościowych, które znacznie ułatwiają łączenie osób „wpływowych” z odbiorcami.
Bartosz Stodolny