Ile zapłacicie za to, aby wygrać?
Lubimy, gdy twórcy gier dostarczają nam wyrównanej, sprawiedliwej sieciowej rozrywki, aby każdy z nas miał równe szanse na wygraną wyścigu czy meczu w strzelance. Ale te czasy, powoli bo powoli, odchodzą w przeszłość.
17.01.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:46
Killzone 3 ma dwie edycje kolekcjonerskie: tę fajną, a także tę z przyciskiem do papieru w kształcie głowy Helghasta. Oczywiście to nie wszystko: jest figurka, dodatkowa mapka, motyw graficzny do PlayStation 3, album, materiały dokumentalne, a na samym końcu listy:
- odblokowanie wszystkich broni i umiejętności przez pierwsze 24 godziny czasu gry przez sieć,
- zdobywanie podwójnej liczby punktów doświadczenia przez pierwsze 24 godziny czasu gry przez sieć.
Najbardziej kolekcjonerska edycja gry kosztuje dwa razy więcej od standardowej. Ile warta w niej jest głowa, ile figurka, a ile ułatwienia w trybie dla wielu graczy, nie wiadomo, ale tak czy siak: kto zapłaci, ten dostanie w sieci wszystko na tacy.
Myślicie, że Killzone 3 to pojedynczy przypadek? Skądże znowu.
Jak mówi Wojtek Kubarek z Edycji Kolekcjonerskich, ułatwienia w trybach dla wielu graczy wykraczające poza dodatkowy karabin czy kostium, to coraz częstsza praktyka wydawców przy komponowaniu specjalnych wydań. Na przykład:
- w Bulletstorm otrzymamy na starcie 25 tysięcy punktów doświadczenia
- w Crysis 2 otrzymamy bonus do doświadczenia, a także dostęp do broni i rang
Czy to duże ułatwienia? Raczej nie. Kto jest dobry, ten i z podstawowym pistoletem będzie dobry, kto zły, nawet z najlepszym karabinem pozostanie beznadziejny. Różnica pozostanie odczuwalna dla znajdującej się pośrodku większości i wpłynie głównie na ich dobre samopoczucie.
Jednakże wystarczy spojrzeć w kierunku pecetowej strony doliny, aby przekonać się, że horyzont zapełniony jest chmurami o najprzeróżniejszych kształtach. Większość internetowych gier opartych o model free2play zakłada, że płaci się wyłącznie za bonusy ułatwiające rozgrywkę i oszczędzające czas. Nie mogą dawać zbyt dużej przewagi, bo wtedy od gry odwróciliby się wszyscy ci, którzy chcą grać za darmo. A oni tak czy inaczej generują sporo pieniędzy, klikając w reklamy czy polecając grę swoim znajomym, którzy już będą mieli ochotę zapłacić.
Tak jest w, potraktujmy to umownie, "zachodnim kręgu kulturowym". Inaczej rzecz wygląda w Azji, gdzie wiele gier sieciowych stawia sprawę prosto: Twoja postać jest tak dobra, jak sprzęt, który jej kupiłeś. Bez zainwestowania pieniędzy nie masz szans na podjęcie rywalizacji z tymi, którzy za bonusy zapłacili.
Możemy to zrzucić na inną mentalność, kulturę, ale ilu z Was przy rozważaniu zakupu jakiejś edycji kolekcjonerskiej uznała ułatwienia w grze sieciowej za miły bonus, z którego fajnie będzie skorzystać?
Kupujemy gry, aby dobrze się bawić. Jeśli ktoś jest gotowy płacić więcej, aby bawić się "lepiej", to naturalnym prawem podaży i popytu znajdzie się firma, która tego rodzaju usługę zaoferuje.
Konrad Hildebrand