Human Farm to prowokacja czy coś więcej? [Klub Dyskusyjny]
Właściwie klubik, bo nie chcieliśmy robić zgromadzenia.
04.04.2020 | aktual.: 09.04.2020 12:04
Barnaba Siegel: OK, już wiemy, że to nie jest żart na Prima Aprilis. Twórcy upierają się, że wnieśli tu inspiracje Orwellem i chcą skłonić do dyskusji. Kiepsko to poszło, bo nie widziałem, żeby 1 kwietnia internet wrzał od kolejnych sporów. Poza jednym miejscem. Na Twitterze Kuba Wójcik z PolskiGamedev.pl rozpoczął rozmowę, która przerodziła się w megawątek. A tam głównie stare wygi branży growej dyskutowały o brutalności w grach. Który to już raz?
Adam Bednarek: 1 kwietnia cofnąłem się w czasie i to nie był żart. Dyskusje na temat Human Farm to kopiuj-wklej ze sporów na temat Hatred czy IS Defense. Takie samo oburzenie, takie same kontrargumenty ("A GTA/Call of Duty/Postal ci się nie podobało?!"). Sporo mówi to o samym "środowisku", które jeszcze nie wypracowało innej reakcji na zaczepne produkcje niż potępienie, na które potem odpowiadają inni. A może rzeczywiście autorzy Human Farm mają coś do powiedzenia? O ile nawiązanie do Orwella - mimo że w "Folwarku zwierzęcym" rzeczywiście pada stwierdzenie, że dobry człowiek to martwy człowiek - jest dla mnie przynajmniej po zwiastunie niezbyt przekonujące, tak jako antymięsny manifest Human Farm w pewien sposób zwróciło moją uwagę. Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy, ale to już coś - mam o czym z twórcami dyskutować.
BS: Nawet posty na fanpage'u Gaming Factory, wydawcy gry, są identyczne jak te z czasów Hatred. "Myślicie, że to żart?". Coś tam o armageddonie. Ale ja stoję na stanowisku, że ze wszystkiego można próbować wyciągnąć jakąś lekcję. Czytam, że w komentarzach przemoc nam spowszedniała. Zaszliśmy za daleko? Myślę o tym. Strzelanie i likwidowanie to DNA gier jako takich. 25 lat temu przerażał mnie Doom i Blood. A dziś? Dziś przecież mainstreamem są produkcje, w których głównym aspektem jest "walka", nie torturowanie i czerpanie radości z czyjegoś cierpienia. O nowym Doomie nawet jeden z twórców mówi, że robili go tak, aby nie przerażał (udało się). A z drugiej strony pamiętam, jakie obrzydzenie (także we mnie) wzbudziła scena przesłuchiwania przez Trevora w GTA 5.
Ale może kiedyś faktycznie "zdelegalizuje się" przemoc w grach. Może jest nam niepotrzebna? Jest za dużo krwi? Zbyt dokładne modele śmierci? Może dla młodego pokolenia ta przemoc stanie się obciachowa, nudna, boomerska. Tak jak obciachowe stało się jaranie się "muzyką z Trójki" albo postawy antyekologiczne.
AB: O ile już się nie stała. Zwróćmy uwagę, że Fortnite, Apex Legends czy nawet CS:GO, a więc produkcje popularne wśród "młodych", nie bazują na przemocy i agresji - a przynajmniej nie w stylu "odstrzeliłem mu głowę, a z szyi tryska fontanna, co za ubaw". Dyskusje o Human Farm przywołują wspomnienia o kombatantów, którzy mają w pamięci Postal czy inne pierwsze szokujące, krwawe produkcje. Być może się mylimy, ale niewykluczone, że młodsze pokolenie tego "skrzywienia" nie ma. Co może oznaczać, że Human Farm będzie czymś nowym i przez to atrakcyjnym, a może wręcz przeciwnie - nie zrobi wrażenia, bo przemocy dookoła jest tyle, że ciekawsze jest to, co jest jej pozbawione albo przedstawione w mniej dosłowny sposób.
Zresztą mnie dyskusje o przemocy w grach trochę męczą, bo zbyt często, mam wrażenie, pomija się kontekst. Odróżniłbym nawet mocne sceny z GTA 6 (bo są one częścią ogromnej, filmowej fabuły, a gra nie skupia się tylko na zadawaniu tortur - choć przecież też pozwala np. zabijać przechodniów w mocno fantazyjny sposób) od Human Farm, gdzie przemoc jest… no właśnie, po co? Niewykluczone, że jednak też "po coś", bo trailer - nie wiemy, jak będzie z grą - rzuca też światło na inny problem. Dla mnie zwiastun uderza przede wszystkim w branżę mięsną. I znowu - o ile nie do końca zgadzam się z uogólnieniem, że zabijaniem zwierząt zajmują się psychole (choć czytając reportaże o tym, jak działają rzeźnie, to i takie przypadki miały miejsce). To po prostu wielki krwawy biznes nastawiony na zysk, zatruwający środowisko, a nie zajęcie dla zwyroli. Czego jednak Human Farm nie pokazuje. Krzywdzenie jest czymś w rodzaju efektu ubocznego, bo chodzi o to, żeby jak najszybciej wyhodować i sprzedać. Ale nie zmienia to faktu, że zwiastun porusza ten temat, który dotychczas nagłaśniała o ile się nie mylę wyłącznie PETA, na dodatek w charakterystyczny dla siebie sposób. Akceptujemy odważne wygłaszanie opinii w sztuce - sam jestem fanem Morrisseya, który od dawna śpiewa, że "Meat is Murder", a dla niego masakra Breivika to nic przy tym, co dzieje się w KFC (!) - a dlaczego boimy się na takie mocne głosy w branży gier? Nawet jeśli Human Farm chybia, to przynajmniej próbuje trafić.
BS: Kwestia samego mięsa i ekologicznego przesłania to dla mnie lepszy trop, jeśli chodzi o sens tej gry, od dyskusji o przemocy. Ale w takim razie pomysł jest tyle szokujący, co absolutnie wtórny. Szokujące instalacje ekologicznych aktywistów widzieliśmy wiele razy w mediach. Tak samo jak ciężarówki wyplakatowane martwymi płodami. No właśnie, tylko jaki jest tego efekt? W przypadku jedzenia - zdecydowanie lepiej działa "pokojowa propaganda", reklamowanie i popularność wegańskiej żywności niż zdjęcia z rzeźni. Ba, sądzę, że wiele osób do przemyślenia swojej diety bardziej skłoni informacja o niesamowicie szkodliwym wpływie hodowli bydła na klimat niż kolejny filmik z ukrytej kamery z rzeźni.
Teraz pytanie pozostaje takie, skoro już wiadomo, że gra istnieje naprawdę, a nie jest tylko żartem/prowokacją: Czy ona zaproponujemy nam cokolwiek więcej ponad to, co widzieliśmy w trailerze? Wątpię. Ale bardziej martwię się o co innego, kontynuując wątki z sieci. Mianowicie - gdzie są gry, które wzbudzają dyskusje? Czy należą do nich tylko ultraniszowe produkcje, pokroju "Fantastic Fetus"? Czy symulator nie może być takim nośnikiem? Może w dobie, gdy o nowych symulatorach słyszymy minimum raz w tygodniu, możemy już wydobyć "coś więcej" z tego gatunku? Przecież Minecraft, przez lata określany mianem "gry dla dzieci", dzisiaj jest nośnikiem takich projektów jak muzeum zakazanych prac artystycznych!
AB: Pomysł wtórny, nie wtórny, ale w branży gier jednak rzadko dyskutowany. Zgadzam się ze stwierdzeniem Piotra Gnypa sprzed lat, że gracze nie istnieją - czyli nie jest to jedna grupa o tych samych poglądach - ale siłą rzeczy znajdą się osoby, do których być może takie treści nie docierały. "Pokojowa propaganda" może działać, ale jednak sam pamiętam, jakie wrażenie robiły na mnie filmy z rzeźni czy choćby reportaż Jonathana Safrana Foera "Zjadanie zwierząt" - mimo że wcale nie były to dla świata nowe rzeczy. Być może Human Farm będzie dla kogoś właśnie takim ciosem. Czy gra będzie nudna i nic więcej nie zaoferuje? Nie wiem, ale chciałbym się łudzić, że może coś ciekawego będą mówić odwiedzające nas świnie albo coś będzie działo się "w tle" - będziemy musieli szukać przesłania. A może nie, może rzeczywiście będzie to "rozrywka" na 10 minut. Ale za szybko wielu Human Farm skreśliło tylko na podstawie tego, że twórcy w ich mniemaniu chcieli zaszokować.
Z chęcią zobaczyłbym symulator prawdziwego kuriera, w stylu filmu Kena Loacha - właśnie złamałeś nogę, trzeba kupić dziecku plecak do szkoły, ale przez to, że nie idziesz do pracy, jesteś w plecy, więc co robisz? Ale z drugiej strony zastanawiam się, czy dyskusja, którą Human Farm wywołało, nie jest też efektem tego, że nasze środowisko nie jest trochę… przewrażliwione. Od dawna chcemy "poważnych" gier, a kiedy ktoś porusza ważny temat, ale w kontrowersyjnym stylu, jak właśnie twórcy Human Farm, reagujemy złością: nie o to nam chodziło, co z nami jest nie tak! Tyle że poważnych, ambitnych gier jest więcej, niż nam się wydaje, może na niektóre wątki w mainstreamowych produkcjach nie zwracamy uwagi i nie analizujemy ich tak bardzo. Przykład Disco Elysium pokazuje, że można zrobić grę inną niż wszystkie i zostać za to nagrodzonym. Jeśli porównać branżę gier np. z bajkami, gdzie nawet polscy dystrybutorzy wycinają krótkie zdanie sugerujące homoseksualizm postaci, okaże się, że z poruszaniem poważnych problemów w grach nie jest tak źle, jak moglibyśmy sądzić.
BS: Ja mam z tym wszystkim jeden problem. Brak zaufania. Grę reklamuje nieznany mi dotąd wydawca, który w portfolio ma ledwie 3 gry, a zapowiedzianych - 20. Z czego połowa to takie "exploitation games", kopiujące istniejące, popularne pomysły. A potem czytam, że w I połowie 2020 roku Gaming Factory chce wejść na giełdę, a na każdym kroku podkreśla, aby dodać Human Farm do wishlisty Steama (to ważna waluta w świecie inwestycji).
Ktoś spyta: "Ale co, nie mogą tego zrobić?". Oczywiście, że mogą. Zresztą to dziś wiodący model w polskim gamedevie - zebrać dużo mikrofirm, pozwolić im robić mniej ambitne, ale potencjalnie kasowe tytuły, żeby potem zarobić na coś ambitniejszego. Tylko ich tych ambitnych gier wyszło? Na tle tego Human Farm jawi mi się wyłącznie jako produkcja zrobiona pod wywołanie oburzenia i zwrócenia na siebie uwagę. Cóż, cel osiągnięty. Zobaczymy, czy firma zrobi z tymi 5 minutami sławy coś pożytecznego