HearthStone: Rozróba Rastakana - recenzja. Król trolli zaprasza na arenę.
Pretendenci stają do walki.
Zgodnie z przyjętym przez Blizzarda harmonogramem, najpopularniejsza sieciowa karcianka rokrocznie otrzymuje trzy dodatki. Miniony właśnie „Rok Kruka” (Zamieć co roku wybiera zwierzę patronujące cyklicznym rotacjom), wieńczy Rozróba Rastakana – trzecie, ostatnie rozszerzenie w obecnym formacie. Wraz ze śniegiem, przyszła wiosna zabierze nam ze standardowego trybu trzy zestawy kart: Podróż do wnętrza Un'Goro, Rycerzy Mroźnego Tronu oraz Koboldy i katakumby. Jednak zanim to nastąpi, przyjrzyjmy się co wnosi Rozróba Rastakana.Duża pochwała należy się twórcom premierowego zwiastuna nowych kartoników. Rytmicznie zaintonowana, z charakterystycznym akcentem, po prostu wywołuje uśmiech na twarzy. Tak to robi troll! Motywem przewodnim całego dodatku są zmagania na Arenie Gurubaszów, ku uciesze samego Szero Rastakana, władcy Zandalaru. Sam król znalazł się również w pre-orderze dodatku, jako nowa „skórka” dla Szamana.Jak przystało na quasi-aztecką rasę, trolle cechuje przywiązanie do tradycji przodków oraz poświęcenie walki zwierzęcym duchom – Loa. Ma to odzwierciedlenie w samej rozgrywce, bowiem każda klasa otrzymała po jednym legendarnym, zwierzęcym stronniku oraz astralnym totemie z którym tworzy synergię. Przykładowo u Łowcy Ryś Halazi zapełnia „rękę” bestiami o koszcie 1 i statystykach 1/1, a związana z nim zjawa wzmacnia każdą przyzwaną bestię.Oczywiście pojawiły się również tradycyjne legendy, reprezentowane głównie przez faktycznych czempionów, znanych z warcraftowego panteonu. Swój Hearthstone'owy debiut zaliczyły takie postaci jak Księżniczka Talanji, córka tytułowego Rastakana, czy słynny bohater leśnych trolli: Zul'Jin. Podobnie jak przyzwyczaiły nas do tego poprzednie rozszerzenia, teraz również pojawiły się karty opisane nowym słowem kluczowym. Rzeź polega na zadaniu większych obrażeń stronnikowi, niż wynosi jego zdrowie w chwili ataku. Po aktywowaniu sprawia, że uruchamia się dodatkowy efekt, na przykład zostaje zagrana/dobrana karta z talii, bądź statystyki danego kartonika ulegają wzmocnieniu.Po tygodniu od premiery nowych kartoników, „Rozróba” została wzbogacona o tryb przygodowy dla pojedynczego gracza. I tutaj przyznaję, że Blizzard zrobił przynajmniej kilka kroków wstecz względem sierpniowej Hukatomby. Otrzymujemy bowiem tryb bliźniaczo podobny do „Podziemnej wyprawy” znanej z Koboldów i katakumb z tą tylko różnicą, że grę zaczynamy z kapliczką wybraną spośród 27 typów (po trzy na daną klasę). Podobnie jak na arenie w jednej chwili możemy wybierać jedną z trzech propozycji. Tak jak we dwóch wcześniejszych jednoosobowych epizodach, po zwycięstwie wybieramy pakiet, który uzupełni naszą talię. I choć pojawiło się parę kart tworzących synergię z kapliczkami, to cały ten moduł jest zdecydowanie odtwórczy. Razi to w oczy szczególnie, kiedy przyrównamy to do ostatnich, rewelacyjnych Laboratoriów Doktora Huka.Jeszcze przed ukazaniem się najnowszego rozszerzenia Zamieć w końcu poczyniła konkretne kroki, aby Hearthstone był bardziej przystępny dla nowych graczy. Od teraz każdy nowy gracz zaczyna z rangą 50 i stopniowo awansując do rangi 25, będzie grał z podobnymi sobie nowicjuszami. Nie będzie możliwy spadek w rankingu, a postępy są nagradzane darmowymi podarkami, które w pewnym stopniu pozwolą nadgonić zaległości.Pojawił się również dolny limit 20 rangi i gracze, którzy w toku gry osiągną rangę 15 lub wyższą nie spadną już poniżej 20. Myślę, że zauważalnie poprawia to dobieranie przeciwników dla początkujących. Zmian doczekał się także „Pakiet powitalny” i teraz za 5 euro można zakupić 10 paczek kartoników oraz odblokować jednego z sześciu smoków z zestawu klasycznego.Gracze, którzy zalogowali się po premierze „Rozróby” otrzymali losowego, legendarnego Loa oraz dwie kopie ducha tej samej klasy. Do końca grudnia trwało również proste zadanie, za którego ukończenie zostaliśmy nagrodzeni 4 pakietami z Projektu Hukatomba. Tym niemniej szkoda, że do tej pory nadal nie doczekaliśmy się zapowiadanego trybu turniejowego z prawdziwego zdarzenia. Na minus ponownie oceniam również pojawienie się kolejnych drogich kart (epickich i legendarnych) o niskim koszcie.Problematyczne z punktu widzenia niedzielnego gracza jest również dalsze forsowanie dwóch „bursztynowych” kart dla jednej klasy. Biorąc pod uwagę fakt, że jedna taka karta wypada średnio na 20 otwartych paczek, to teoretycznie, żeby zdobyć wszystkie 23 nowe legendy trzeba by było otworzyć aż 460...
Jeżeli chodzi o tzw. meta-game, to ostatnio najczęściej spotykaną klasą jest Łowca, przeważnie oparty na zaklęciach i/lub sekretach. Nadal często widuje się mocnego Nieparzystego Paladyna. Jeżeli chodzi o użycie nowych kart, to powrócił Wojownik ze smokami w talii, zaś Czarnoksiężnik otrzymał sporo mocnych kart do starego i lubianego ZooLocka (archetyp grający dużo tanich kart, mających szybko zbudować przewagę na stole). Parę razy zdarzyło mi się również grać przeciwko Łotrowi ze Zgubą Królów (legendarna broń klasowa z Koboldów i katakumb). Ogólnie, choć dodatek nie zatrząsł mocno balansem, to sporo świeżych kartoników jest już w powszechnym użyciu, acz próżno szukać tak uniwersalnych legend jak choćby Król Lisz (jedna z najczęściej spotykanych „bursztynowych kart” u wszystkich klas).Przyznam szczerze, że jestem nieco zawiedziony nowym dodatkiem, widzę bowiem sporo zmarnowanego potencjału. Szumnie zapowiadani pretendenci, reprezentujący danego, zwierzęcego ducha Loa zasługiwali na coś lepszego niż proste przedstawienie w postaci kart i nijaki, na dłuższą metę męczący tryb jednoosobowy. Ponadto za jego zaliczenie zyskujemy jedną nagrodę w postaci nowego rewersu i nic nas nie zachęca do dalszych potyczek w „Trollowej rozróbie”. Szkoda, bo w klimacie rozszerzenia widziałbym wprowadzenie nowego trybu rozgrywki w stylu King of the Hill, czy areny o zmodyfikowanych zasadach. Cóż pozostaje czekać do nowelizacji formatu standardowego i kto wie, może kalifornijscy projektanci zaskoczą nas czymś nowym przy okazji kolejnej rotacji. Czego wam i sobie życzę.Paweł Dybała