Halo Wars - recenzja
Jeśli można przyrównać granie w F.E.A.R.2 do studenckiej imprezy z wódką i ogórkami to sesję z Halo Wars określiłbym jako obiad u Królowej. Możesz nie lubić kaczki w sosie miętowym, szelestu krynolin a faceci z piersią pokrytą orderami mogą Cię doprowadzić do szału. Ciężko jednak zaprzeczyć, że jest elegancko, obsługa znakomita a do tego miałeś zaszczyt znaleźć się w obecności Jej Wysokości. Kiedy już wreszcie wrócisz do domu, zmęczony lecz trzeźwy, to mimo tego, że może nie ubawiłeś się tak dobrze jak na osiemnastych urodzinach atrakcyjnej blond-sąsiadki, ani nikogo nie poderwałeś, z pewnością będzie co wspominać. Całkiem prawdopodobne, że nawet będzie o czym opowiadać wnukom.
Halo Wars, jak zapewne już wiesz Drogi Czytelniku, jest strategią czasu rzeczywistego. Wywodząc gatunek od takich tytułów jak Dune II czy Warcraft można najkrócej określić go jako zabawę w zbudowanie bazy, zebranie potrzebnych do produkcji "zasobów" oraz wytworzenie możliwie największej liczby, możliwie najpotężniejszych jednostek, którymi następnie zniszczymy wraże siły rozlokowane na planszy. Brzmi prosto? To dlatego, że koncepcja jest prosta, dopiero jej realizacja może nastręczać problemów.
Próbując, swego czasu, swoich sił w rozmaitych grach strategicznych, na różnych platformach, nabrałem silnego przekonania, że powinny one pozostać jednak na PC albowiem sterowanie myszą i klawiaturą stanowi najlepsze dla nich rozwiązanie. Używanie do tego pada (pomimo wysiłków i ogromnej ilości dobrej woli ze strony programistów) przypominało zjeżdżanie po poręczy z żyletek wprost do wanny z jodyną. Innymi słowy - pozostawiało wiele do życzenia. Podchodziłem więc do HW z pewną taką nieśmiałością. Było dla mnie ogromnym i miłym zaskoczeniem, jak znakomicie poradziło sobie z tym zagadnieniem Ensemble Studios.
Jak twierdzi developer, gra została od samego początku stworzona z myślą o konsoli. Nie jest jednym z wielu (lepszych lub gorszych) portów z peceta lecz powstała dzięki postanowieniu stworzenia pierwszego, prawdziwie konsolowego RTS'a. Prace zaczęto więc właśnie od systemu sterowania. Plotka głosi zresztą, że dopiero później podjęto decyzję, iż gra osadzona będzie w świecie Halo. Efektem takiego podejścia jest najbardziej przemyślany i przejrzysty system sterowania jaki widziałem dotąd w konsolowych strategiach. Mogę w tym momencie zapewnić Cię, że zrobiono tu absolutnie wszystko, co jest możliwe, aby granie padem stanowiło możliwie największą przyjemność i pozwalało na maksimum kontroli nad wydarzeniami na ekranie.
Halo Wars oferuje kilka trybów zabawy zarówno dla jednego jak i wielu graczy. Na początek polecam spróbować znakomitej kampanii, która pozwoli Ci zapoznać się z podstawami sterowania, oswoić ze scenerią oraz potencjalnymi przeciwnikami. Scenariusz gry rozgrywa się w świecie, w którym zjednoczona ludzkość walczy z siłami Przymierza (Covenant) na 20 lat przed wydarzeniami, które miałeś okazję poznać w pierwszej części Halo: Combat Evolved. Mamy oto czwarty lutego roku 2531. Znajdujesz się na pokładzie statku UNSC Spirit of Fire, który pod dowództwem kapitana Cuttera stacjonuje na orbicie planety Harvest, w systemie Epsilon Indi. Tym, co przywiodło tutaj wojska ziemskiej koalicji była, trwająca od pięciu lat, kampania mająca na celu odbicie planety z rąk Covenant Jak wiele innych wojskowych operacji miała to być łatwa misja, która przerodziła się w piekło ognia, krwi i niezliczonych strat. Dlaczego jednak Przymierze tak zacięcie broni tej, mało ważnej zdawałoby się, planety? Po pięciu latach krwawych walk mimo, że praktycznie stracili już kontrolę nad tym miejscem, prowadzą nadal gorączkowe prace na powierzchni, próbując wydobyć coś spod lodu. Żeby się dowiedzieć na czym tak bardzo zależy Obcym zostajesz zrzucony na powierzchnię, z zadaniem utworzenia przyczółka w dawnej bazie wojskowej Alfa.
Tak zaczyna się scenariusz, który poprowadzi Cię przez cztery akty dramatu, podzielone na piętnaście misji. Czas ich przejścia różni się pomiędzy poszczególnymi etapami gry tak, jak różne mamy w nich cele do osiągnięcia. Przyjdzie Ci więc zarówno mozolnie podbijać gigantyczny obszar planszy, jak i błyskawicznym uderzeniem przebijać się przez kilka, mocno obsadzonych, posterunków w celu odeskortowania ważnego dla powodzenia misji naukowca do punktu ewakuacji. Niektóre z nich zajmą Ci ponad godzinę, inne rozegrasz w kilkanaście minut. Fakt, że pierwszych pięć można "połknąć" w ciągu trzygodzinnej sesji rekompensują, z nawiązką, wspaniałej jakości przerywniki filmowe. To one opowiadają nam historię, to dzięki nim, między innymi, Halo Wars jest grą, którą warto zobaczyć. Złożenie ich w jeden, długi film, już samo w sobie kwalifikuje się do pokazywania go w kinach - ja z przyjemnością poszedłbym na taki seans, choćby tylko po to by obserwować jak rozwija się antypatia pomiędzy Sztuczną Inteligencją Spirit of Fire a Panią Profesor Anders.
Rozgrywka, jak wspomniałem, jest zróżnicowana. To bardzo dobrze, bo dzięki temu w ciągu piętnastu misji nie znudzisz się ani trochę. Zdawałoby się, że przecież to jest RTS, tu za każdym razem robi się to samo, a jednak scenarzystom udało się tak bardzo urozmaicić poszczególne etapy gry, że nuda z pewnością Ci nie grozi. Żebyś miał dodatkową motywację do przechodzenia jej nawet kilkukrotnie, dołożono kilka poziomów trudności (włączając w to znany z serii Halo poziom Legendary) oraz kilka innych niespodzianek. W każdej misji prócz zadania głównego możesz zrealizować kilka opcjonalnych. Rzecz jasna nie musisz, lecz wpłynie to na Twoje statystyki po ukończeniu etapu. Decydują one o tym jakiego koloru medal zostanie Ci przyznany (nie wspominając już o Osiągnięciach). Jakby tego było mało, na każdej z plansz możesz odnaleźć Czarną Skrzynkę zawierającą kolejny wpis w Encyklopedii Halo". Można także zbierać, znane choćby z Halo 3, czaszki, których aktywowanie w opcjach gry wprowadza istotne modyfikacje do rozgrywki. Jeśli uda Ci się zdobyć same złote medale, wykonać 100% zadań i pozbierać wszystko za pierwszym przejściem Halo Wars to daj mi znać - będę odtąd kłaniał Ci się na ulicy.
Co jeszcze niezwykłego ma ta gra? Otóż ma, między innymi, Bohaterów - specjalnych dowódców wyposażonych w specjalne zdolności. Tak, wiem, że widziałeś to już w innych, zapewne pecetowych, strategiach, ale na konsolach to naprawdę nie jest tak powszechne zjawisko. Ma też sympatycznie rozwiązany problem pozyskiwania zasobów. Otóż w głównej bazie budujesz struktury przypominające lądowiska, na których co chwila pojawiają się Pelikany z zaopatrzeniem. Nie musisz się martwić czy gdzieś w pobliżu jest las, woda czy inne złoża kryształów - po prostu części do produkcji przybywają. Mówisz, że to uproszczenie? Moim zdaniem to innowacja i jedyna (stosunkowo) sensowna metoda właściwa dla baz zakładanych na obcych planetach. Jest też w Halo Wars dużo nie widzianych dotąd jednostek, co w sympatyczny sposób rozszerzy Twoje pojęcie na temat tego, jak w przyszłości ludzkość mogłaby prowadzić wojny. Są wreszcie Spartanie których trzyosobowa drużyna starcza do wycięcia w pień całej armii i nie raz uratuje Ci posadę dowódcy. Zobaczysz - można ich pokochać.
Obłożenie pada nie jest nadmiernie skomplikowane przez swoją "kontekstowość", nie ma też problemu "przeładowania interfejsu". Zasadnicze polecenia przypisane są na stałe do odpowiednich przycisków i używanie ich staje się zupełnie "naturalne" już po chwili obcowania z grą. Powiesz może - cóż w tym dziwnego? Otóż to, że było kilka gier, które podchodząc do zagadnienia rozgrywki strategicznej skutecznie psuły radość z zabawy nieprzemyślanymi rozwiązaniami. Mówiąc najkrócej - w Halo Wars wszystko jest na swoim miejscu i sięgając po jakikolwiek inny konsolowy RTS zdziwisz się, że można to było wymyślić inaczej.
Graficznie produkcja ta prezentuje się bardzo dobrze. Znakomicie i z wielką dbałością o szczegóły wykonano modele zarówno doskonale znanych Warthogów (zwanych swojsko Guźcami), Skorpionów i oddziałów Spartan, jak też nieznanych wcześniej Rosomaków (służących do zwalczania pojazdów przeciwnika), Gremlinów (pojazdy do walki za pomocą Impulsu Elektromagnetycznego) czy też Sępów (opancerzone i potężnie uzbrojone powietrzne kanonierki). Choć w trakcie kampanii będziesz mógł dowodzić jedynie oddziałami ziemskimi, to także po stronie Przymierza (którego siły dostępne są w trybie wieloosobowym), dodano kilka zupełnie nowych jednostek. Potykać zaś przyjdzie Ci się na powierzchni kilku zróżnicowanych graficznie planet, co dobrze wpływa na odczucia estetyczne płynące z gry. Podkreślę tylko, jeśli nie widziałeś jeszcze wersji demonstracyjnej, że wykonanie jest tu po prostu świetne.
Kilka ciepłych słów należy się także oprawie dźwiękowej. Znakomita muzyka Stephena Rippy gra tak istotną rolę w kształtowaniu klimatu, że zdarzało mi się odłożyć pada, podkręcić głośność i wsłuchiwać w aktualnie odtwarzany utwór. Także głosy aktorów w przerywnikach są najwyższej jakości a zdania wypowiadane przez jednostki zgłaszające się do służby brzmią hardo, po żołniersku. Tak, jak powinno być. Dodam jeszcze, że w Polsce gra ukaże się w wersji zlokalizowanej w sposób "kinowy" czyli do oryginalnych dialogów dołożone zostaną polskojęzyczne napisy. Trzeba się troszkę przyzwyczaić do polskiego nazewnictwa lecz w żadnej mierze nie dyskwalifikuje to tego tytułu zwłaszcza, że zawsze można zmienić domyślny język w interfejsie głównym konsoli.
Autorzy udostępnili nam możliwość walki 1 na 1, 2 na 2, oraz 3 na 3, te dwie ostatnie opcje możemy grać w starym dobrym stylu wszyscy na wszystkich lub drużynowo. Co prawda z racji testowania gry przed premierą ludzi on-line dało się policzyć na palcach (czasem jednej, czasem obu rąk), to jednak udało mi się rozegrać kilka pojedynków i stwierdziłem, że lepiej stosować blitzkrieg niż stateczną rozbudowę bazy. Najważniejsze jednak, że gra się równie znakomicie jak w trybie dla pojedynczego gracza. Przygotowane mapy są wariacją tych znanych z kampanii i sprawdzają się bardzo dobrze. Podoba mi się też to, że jeśli mamy sojuszników możemy wspólnie atakować wrogów czy wymieniać się surowcami. Nadaje to grze nowego wymiaru. Marcin Lewandowski Jeśli chcesz się upierać, że wszystko (poza osadzeniem w tym konkretnym uniwersum) już było i dlatego Halo Wars nie stanowi żadnej rewolucji to pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu. Otóż stanowi, w pewnym sensie. Przede wszystkim mówimy właściwie o odrębnym gatunku gry - to jest konsolowy RTS. Pierwszy, moim skromnym zdaniem, który na takowe miano zasługuje. Nie udało mi się bowiem znaleźć ani jednego naprawdę denerwującego błędu. Sterowanie jest znakomite, oprawa również, scenariusz trzyma się kupy a historia opowiedziana jest świetnie. Kilka rozwiązań, które już gdzieś widzieliśmy, kilka drobnych usprawnień oraz, typowy dla tego świata, nagły skręt historii. Wiem, że nie każdy jest fanem Halo ale Ci, którzy je polubili z pewnością powinni po tą grę sięgnąć.
Remigiusz "RNAcid" Nowakowski
Halo Wars (X360)
- Gatunek: strategiczna
- Kategoria wiekowa: od 12 lat