Half-Life: Counter-Strike

Gra, którą napisali amatorzy, którą legalnie można mieć za darmo i w której promocję nie zainwestowano fortuny, stała się pasją życia dla setek tysięcy osób na całym świecie. „Counter-Strike” to fenomen wśród gier sieciowych

marcindmjqtx

18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01

Half-Life: Counter-Strike

Gra, którą napisali amatorzy, którą legalnie można mieć za darmo i w której promocję nie zainwestowano fortuny, stała się pasją życia dla setek tysięcy osób na całym świecie. „Counter-Strike” to fenomen wśród gier sieciowych

[na jedynkę]

Terroryści i komandosi

Gra, którą napisali amatorzy, którą można mieć legalnie za darmo i w której promocję nie zainwestowano fortuny, stała się pasją życia dla setek tysięcy osób na całym świecie. Fani „Counter Strike” tworzą literaturę związaną z tą grą, malują nawiązujące do niej obrazy i komputerowe arty, kręcą filmy wideo, opowiadają zrozumiałe tylko w swym kręgu dowcipy i anegdoty. To fenomen wśród gier sieciowych.

[na trójkę]

Kogo wciąga „Counter-Strike”

Liczy się zespół

Małe, pamiętające zapewne kawał historii miasteczko na południu Włoch. Wąskie, zalane słońcem uliczki, z otwartych okien niskich domów dolatują operowe arie. Jakże złudne pozory sielanki. Ulice są puste nie z powodu poobiedniej sjesty. Przestraszeni mieszkańcy pochowali się w domach jeszcze przed naszym przybyciem. Zaraz forte tenora zagłuszy jazgot kul.

Wraz z kolegami stanowimy grupę uderzeniową formacji militarnej wyspecjalizowanej w zwalczaniu terroryzmu. Naszym zadaniem jest odbicie zakładników przetrzymywanych przez jakiś kolejny Front Ludowy, Ruch Wyzwolenia, Bojowników z Imperializmem czy inną bandę porywaczy ze słabością do szumnych nazw.

Ruszamy do ataku. Szybko, lecz ostrożnie, poruszamy się w grupach, czasami rozdzielając się w pary. To prawdziwa akcja, a nie film o Rambo. Samotni bohaterowie nie mają żadnych szans.

Zbliżamy się do rogu uliczki, którą trzeba będzie jak najszybciej sforsować, by dobiec do pozycji dających nam ochronę i dobre pole ostrzału. Nie mamy jednak pewności, czy wróg nie dotarł tam pierwszy. Chowam więc nóż (bez broni palnej w rękach mogę poruszać się szybciej) i chwytam za strzelbę, zwaną potocznie pompką ze względu na sposób przeładowania. Nie można wystrzeliwać z niej gradu kul, nie sprawdza się na duże dystanse, jednak w bezpośrednim starciu potrafi być naprawdę mordercza.

Wybiegam za zakręt, kolega kryje. Niemal w tym samym momencie pod naszymi nogami eksploduje celnie rzucony granat zaczepny. Ciężko ranni, wycofujemy się tyłem, próbując znaleźć schronienie w zaułku. Jednocześnie strzelamy w stronę wroga, ale nie trwa to dłużej niż półtorej sekundy. Dobijają nas krótkie serie z kałasznikowów. Minutę później ginie reszta drużyny. Próbując przedrzeć się do zakładników inną drogą, wpadają w pułapkę. Koszą ich kule zaczajonych na dachach snajperów.

Przegraliśmy. To już chyba piąty raz z rzędu. Za chwilę spróbujemy znowu. Tym razem może z inną taktyką, z inną bronią. Niczego nie pragniemy tak jak rewanżu.

Ta potyczka toczyła się na mapie cs_italy, jednej z najpopularniejszych map w grze „Counter-Strike”. Postaciami zarówno moich towarzyszy, jak i terrorystów sterowali ludzie. Nie wiem, kim są, nigdy ich nie spotkałem. Być może żyją w Warszawie, być może w Rabce lub Suwałkach. Wiem za to, że mimo to przez te parę chwil byliśmy sobie w jakiś sposób bliscy. Stanowiliśmy społeczność, dla której podstawą istnienia jest współdziałanie, wzajemne zaufanie i gotowość do poświęceń. Łączyła nas wspólna pasja i wspólny cel. To naprawdę wiele, zwłaszcza że mowa jest przecież o zwykłej grze komputerowej. No, może nie takiej zwykłej, skoro jej magii uległy już setki tysięcy osób i skoro można już dziś mówić o subkulturze „Counter-Strike'a”.

Czym jest „Counter-Strike”?

„C-S” jest tzw. modem, czyli modyfikacją, wybitnej gry „Half-Life”. „Half-Life” swego czasu zdobył kilkadziesiąt tytułów Gry Roku, a magazyn „PC Gamer” uznał go nawet za grę wszech czasów. Na kodzie „H-L” powstało wiele modów, w tym mody do gry wieloosobowej. Największą popularność (do czasu) zdobył oficjalny, wydany przez Sierrę mod „Team Fortress”, w którym gracze wcielali się w żołnierzy. Już ta gra wymuszała kooperację, skazując wolnych strzelców na szybki odstrzał. „Team Fortress” ustąpił jednak wkrótce miejsca „Counter-Strike”, który wymuszał jeszcze większy poziom koordynacji.

Wszystko zaczęło się 19 czerwca 1999 roku, kiedy to fani „H-L”, Gooseman i Cliffe, udostępnili w Internecie napisaną przez siebie wersję beta „Counter-Strike'a”. Grę do dziś można pobrać z sieci za darmo. Jest też dodawana do wznowień „Half-Life'a” i dodatków, w tym najnowszego - „Blue-Shift” („C-S” nie da się uruchomić bez uprzedniego zainstalowania jednej z tych gier). Niestety, i tak nas to nie uchroni przed pobieraniem dodatkowych plików z sieci. Na szczęście nie jest o to trudno, bo „C-S” to najpopularniejsza dziś drużynowa gra sieciowa tego typu. Liczba serwerów na całym świecie, w tym w Polsce, przyprawia o zawrót głowy. Jest ich dziesięciokrotnie więcej niż serwerów poświęconych „H-L”. Fani „C-S” tworzą literaturę związaną z tą grą, malują nawiązujące do niej obrazy i komputerowe arty, kręcą filmy wideo, opowiadają zrozumiałe tylko w swym kręgu dowcipy i anegdoty To już cały świat, którego największą wartością jest to, że został stworzony oddolnie, przez pasjonatów. Trwa to już ponad dwa lata i nic nie wskazuje na to, by ten potencjał miał się wyczerpać - przeciwnie, „C-S” wciąż zyskuje nowych zwolenników.

Wersja „C-S”, z jakiej dziś korzystamy, różni się znacznie od pierwszej bety, ale jeżący włosy na karku klimat starć między zespołami terrorystów i antyterrorystów wciąż uzależnia z równą mocą. Bardzo łatwo połknąć bakcyla. Potem po prostu trudno przestać.

Jak najbliżej prawdy

Atutem „C-S” jest stosunkowo wysoki poziom realizmu potyczki. Obie drużyny korzystają z broni, które mają swój odpowiednik w prawdziwym świecie. Jednym z najbardziej popularnych karabinów jest ulubiony przez terrorystów AK-47. Tak jak w rzeczywistości ma on dużą siłę ognia i mocno szarpie, dlatego doświadczeni gracze strzelają zwykle bardzo krótkimi seriami. Stróże ładu nie mogą korzystać z tej broni, ale rekompensuje to dostępność po ich stronie znakomitego Colta M4A1.

Która broń jest lepsza i co lepiej sprawdza się na danej mapie, to zresztą przedmiot gorączkowych, żarliwych sporów. Na liście dyskusyjnej pl.rec.gry.komputerowe „C-S” to jeden z dyżurnych tematów, co dobrze obrazuje popularność tej gry. Po opisanym powyżej laniu, jakie dostałem na cs_italy, wziąłem udział w dyskusji poświęconej walce na tej mapie. Trochę ulżyło, gdy weteran [PRGK-E]nosky pocieszył mnie, że na cs_italy antyterrorystom generalnie jest ciężko. Inna rzecz, że jak na pierwszy raz, nie najlepiej wybrałem broń. A to w „C-S” sprawa dużej wagi.

Chyba w żadnej innej grze komputerowej broń nie jest tak śmiertelnie groźna - niemal tak jak w rzeczywistości. Łatwo zginąć od jednej, jedynej kuli.

I nigdzie nie ma porozrzucanych lekarstw ani amunicji. Owszem, możemy podnieść broń upuszczoną przez poległych i czasami jest w niej jeszcze parę kul, ale wtedy musimy upuścić broń osobistą. Broń, tak jak amunicję, kupujemy w „sklepie” tuż przed walką. Wirtualne pieniądze dostajemy za sukcesy: zwycięstwa drużyny lub kolejne karby na kolbie, udaną eskortę zakładników itd. Suma, którą dysponujemy na starcie, wystarcza jednak na podstawowy ekwipunek.

Podłóż bombę, eskortuj VIP-a

Istnieją różne tryby rozgrywki. Na jednych mapach antyterroryści muszą przeprowadzić zakładników w bezpieczne miejsce, na innych inicjatywa jest po stronie terrorystów - muszą podłożyć bombę. Jeśli do tego doszło, stróże prawa mają jeszcze szansę ją rozbroić. Jeśli nie zdążą, przegrywają. Nawet wtedy, gdy wcześniej wybili do nogi wszystkich wrogów. Znacznie mniej popularny jest tryb eskortowania VIP-a. Jednak w większości przypadków obie drużyny preferują po prostu zwykłą walkę do ostatniego żołnierza. Nie jest to zwykła rzeź, gdzie liczy się przede wszystkim zręczność. „C-S” wymaga stosowania odpowiedniej strategii przy współpracy z innymi członkami drużyny. I właśnie ta zależność od wsparcia kolegów oraz odpowiedzialność za wspólny sukces lub klęskę nadaje tej grze specyficzny smak.

„C-S” zaspokaja potrzebę przynależności do grupy, sprzyja nawiązywaniu przyjaźni. Podczas turniejowych rozgrywek widziałem, jak mężczyzna po czterdziestce rozmawia na partnerskich zasadach z kolegą z drużyny - z wyglądu 13-, 14-latkiem. Jeden z polskich klanów tworzą m.in. ojciec, syn i córka. To nie są egzotyczne przypadki, ale norma. „C-S” jest idealną okazją do integracji, bez względu na wiek, inne zainteresowania lub pochodzenie społeczne. „C-S” daje szansę na zdrową rywalizację, sukces w grupie, wspólne przeżycia. I wbrew militarnemu sztafażowi, nie jest apoteozą przemocy. Zwolennicy brutalnej siły grają w inne gry. „C-S” to w gruncie rzeczy wirtualny sport drużynowy, jak popularne kiedyś na lekcjach wuefu „Dwa ognie”.

Wiek nie ma tu znaczenia. Kolega z pracy, odpowiedzialny specjalista od baz danych, nigdy nie był w mej obecności tak dumny i przejęty, jak wtedy gdy relacjonował jakiś szczególnie udany wypad na tyły wroga.

Co dalej?

Popularność „C-S” nie mogła pozostać bez odzewu zawodowców. Dla osób, które nie mają dostępu do sieci, Valve Software we współpracy z CS Team (Valve wspiera programistycznie Goosemana i Cliffe'a z kolegami już od czasu bety 5 „C-S”) przygotowuje grę „Counter-Strike: Condition Zero”. Dotąd samotnicy bez modemów mogli grać w „C-S” tylko z wykorzystaniem botów - programów komputerowych sterujących postaciami wrogów i kolegów z drużyny.

Tryb kooperacji w grach sieciowych stał się już - głównie za sprawą „C-S” - normą, a nowe tytuły próbują zdetronizować lidera. Sierra, zaskoczona popularnością bezpłatnego dodatku do własnej gry, próbuje zdobyć rynek za pomocą „Tribes 2”. Szanse na to, przynajmniej w Polsce, ma nikłe. Wskazują na to duże wymagania sprzętowe tego tytułu i kompromitujące błędy programistów (jedna z łatek miała na celu tylko odinstalowanie łatki poprzedniej!). Poza tym urok „C-S” polega przecież w dużej mierze na nawiązywaniu do świata rzeczywistego, a „T2” to futurystyczna fikcja.

Wciąż dobrze trzymają się „Unreal Tournament” i „Quake III: Team Arena”, jednak podobno naprawdę ciekawie może być wtedy, gdy pojawi się „Red Faction”. Jak na razie „Counter-Strike” nie ma prawdziwej konkurencji.

Olaf Szewczyk

Oficjalna strona „C-S”: http://www.counter-strike.net

Polskie strony o „C-S”:

Boty

Mapy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.