Gunman Clive HD Collection - krótkie = dobre
W kontrze do fatalnego Storm Boy'a staje Gunman Clive i jak na porządnego rewolwerowca przystało, pokonuje swojego przeciwnika bez większego trudu. Okej, może to trochę nie fair, bo gry te to zupełnie inne gatunki: ten pierwszy reprezentuje gówno, a drugi jest platformerem. Łączy je jednak krótki czas rozgrywki. Kolekcję, zawierającą część pierwszą i drugą, ukończycie w nieco ponad godzinę, ale gwarantuję Wam, że będzie to czas spędzony w dobrym towarzystwie.
11.07.2019 22:40
Wiecie już, że Gunman Clive mnie oczarował - jest prześliczny, oryginalny, jedyny w swoim rodzaju. Dwójka jest nawet pod względem grafiki o oczko wyżej - jest bardziej zróżnicowana, trochę bardziej kolorowa.
Zasady są proste, przechodzisz poszczególne plansze, platformując i strzelając do wymyślnych wrogów. Nie ma tu czasu na nudę, bo plansze i przeciwnicy (w tym bossowie), są bardzo zróżnicowani. Ponownie, część druga jest pod tym względem lepsza, oferując segmenty latane w trójwymiarze, przejażdżki na pandach czy biegi po dinozaurach. I myślisz sobie Czytelniku, że wszystko to jakieś dziwne, trochę takie kiczowate i masz zupełną rację! Nie ma w tym absolutnie nic złego, bo kicz też potrafi być fajny, przecież wszyscy o tym wiemy.
Wisienką na torcie jest ścieżka dźwiękowa, kawałki w tle są miłe dla ucha i co nie zdarza mi się często, dobrze je pamiętam - są już zakodowane w głowie.
Wszystko tu, choć pozornie chaotyczne, doskonale do siebie pasuje. To takie małe, dopieszczone dzieło. Gdyby mnie ktoś zapytał o najlepszą westernową grę, pewnie wybrałbym któreś Red Dead Redemption, może wspomniałbym o Gun, przy którym bawiłem się równie dobrze lata temu na PlayStation 2. To zupełnie inna liga. Ale zapytajcie mnie o to, kto rządzi pod względem stylu, to odkrzyknę Wam, że Gunman Clive!
Swoją drogą na wszystkich śmiałków czeka gra innymi postaciami - w tym kaczką. Ta nie postrzela z pistoletu, ale zwinnie przefrunie nad głowami przeciwników.